Home
Naomi Novik Temeraire 1 His Majesty's Dragon
Taylor Janelle Strach w ciemnościach
Krollear
Kres_Feliks_W._ _Polnocna_granica
Borowski_Tadeusz_Wybor_opowiadan
Karol Marks – Kapitał stały i kapitał zmienny (1867 rok)
Don Wilcox The Voyage that Lasted 600 Years
WÂśród swoich
H Beam Piper The Cosmic Computer
Moja pierwsza książeczka. W przedszkolu Anna Boradyń Bajkowska tłum
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    - Och, Slate
    Wstał z zamiarem pójścia po świece. Zanim się jednak obejrzał,
    już trzymał Jamie w ramionach. Jego zaborcze wargi wzięły w
    posiadanie jej usta.
    Całowali się, najpierw powoli, a potem coraz szybciej i
    namiętniej. Slater czuł gibki i śmiały język dziewczyny. Z każdą
    chwilą stawał się coraz bardziej rozpalony i niecierpliwy.
    Zsunął z niej mokrą kurtkę myśliwską i odrzucił ją w kąt. Ten
    sam los spotkał wilgotny sweter. Przyciągnął Jamie ku sobie i objął w
    talii.
    - Nie masz pojęcia, jak bardzo cię pragnąłem - powiedział
    zduszonym głosem. - Wystarczyło, że zamknąłem oczy i zaraz się
    130
    RS
    pojawiałaś. Widziałem cię na jawie i w snach. Chyba już nigdy się od
    ciebie nie uwolnię.
    - Bałam się, że mnie wyrzucisz - szepnęła. - Myślałam, że już
    wszystko skończone...
    - Jak mógłbym zrobić coś podobnego? Przecież cię kocham.
    Ich usta zwarły się w namiętnym pocałunku. Tuliła się do
    Slatera, nie mogąc nacieszyć się jego bliskością. Czuła, jak krople
    deszczu opadają jej z włosów wprost na plecy i ramiona, ale nie miało
    to najmniejszego znaczenia.
    Sami nie wiedzieli, jak to się stało. Potężny wir wessał ich z
    wielką siłą. Znalezli się nadzy, gdzieś na bezludnej wyspie, z dala od
    ludzkich osiedli... A może to nie była bezludna wyspa, tylko tapczan
    Slatera? Nie miało to żadnego znaczenia. Najważniejsze były ich
    szepty i krzyki, oraz pospieszne, zachłanne poznawanie swoich ciał.
    Jamie przyjęła Slatera tak, jak długo oczekiwanego zwycięzcę.
    Jej nogi oplotły go i ponagliły do ataku. Nie czuła się jednak
    pokonana. Może raczej ocalona. Wyrwana z błędnego koła pytań, na
    które nie potrafiła odpowiedzieć.
    To było tak, jakby kochała się po raz pierwszy, a jednocześnie
    czuła, że Slater został specjalnie dla niej stworzony. Zgadzali się z
    sobą w każdym ruchu, każdym geście. Nigdy nie przeżyła czegoś
    podobnego. Nawet przygoda na mokradłach stanowiła jedynie
    zapowiedz tego, co działo się w tej chwili.
    Zwarli się ze sobą po raz ostatni i bez siły opadli na tapczan.
    Przez parę minut leżeli przytuleni do siebie. Slater wyciągnął tylko
    rękę po koc i przykrył nim Jamie i siebie.
    131
    RS
    Nagle zapaliło się światło w kuchni. Jednocześnie usłyszeli
    leniwe mruczenie lodówki. Slater spojrzał w bok.
    - Więc jednak jesteś - powiedział. - Bałem się, że mi się tylko
    przyśniłaś.
    Jamie posłała mu rozmarzony uśmiech.
    - Czyżbyś często miewał takie sny?
    - W ciągu ostatniego tygodnia co pół godziny musiałem brać
    zimny prysznic.
    - Pomogło?
    - Ani trochę.
    - A czy te sny są równie przyjemne jak... rzeczywistość?
    Slater roześmiał się.
    - Nie są tak dobre nawet w połowie!
    Nie kłamał. Ponownie spojrzał na dziewczynę. Dziękował
    losowi, że zboczył ze szlaku i dał się złapać w stalową pułapkę. Mógł
    przecież zostać z kumplami i grać w karty, albo po prostu wybrać inną
    trasę.
    Zaczął ją gładzić po włosach.
    - Lepiej się czujesz?
    - Czuję się świetnie - powiedziała, uśmiechając się figlarnie.
    - Chodzi mi o zdrowie!
    - Dziękuję, w porządku. Nie uprzedziłeś mnie, że teraz będzie
    jeszcze lepiej - podjęła poprzedni wątek.
    - Oczko wodne nie należy do najwygodniejszych miejsc. Cały
    czas trzeba uważać, żeby nie utopić partnerki. Teraz mogłem się
    nareszcie skoncentrować na tym, co robię.
    132
    RS
    - Zauważyłam - szepnęła. - Ja też. Milczeli przez chwilę.
    - Czy rozumiesz, co znaczy dla mężczyzny znalezienie kobiety
    takiej jak ty? Namiętnej, ale uległej, silnej, ale nie za bardzo.
    Chciałoby się o tym mówić całemu światu.
    Dziewczyna ze zrozumieniem pokiwała głową.
    - Jasne, tak samo jest u niedzwiedzi.
    - Co?
    - Chodzi o zapewnienie dominacji przy jednoczesnym
    sprawdzeniu, czy samica jest na tyle silna, by wychować małe.
    - Niemożliwe!
    - Mam to na filmie. Zaloty niedzwiedzi mogą trwać około
    godziny.
    Slater roześmiał się.
    - Czy twój uniwerek wie, że za ich pieniądze kręcisz filmy
    porno?
    - To właśnie dzięki tym filmom dostałam pieniądze. Poza tym
    zle to sobie wyobrażasz. Niedzwiedzie potrafią być bardzo czułe.
    Czasami miałam wrażenie, że je podglądam. Nie mogłam się potem
    pozbyć poczucia winy.
    - Dziwna z ciebie kobieta - powiedział, gładząc jej włosy. - Niby
    naukowiec, ale jak przychodzi co do czego, wyłazi z ciebie
    romantyczna dusza.
    Jamie uniosła się lekko na łokciu.
    - Tak? To posłuchaj. Dzisiaj zachowałeś się jak typowy grizli,
    zaniepokojony tym, że ktoś wtargnął na jego teren. Mała manifestacja
    siły, odrobina agresji i przeciwnik uciekł.
    133
    RS
    - Cieszysz się?
    Jamie uderzyła go lekko po głowie.
    - Jeśli jeszcze nie wiesz, to jesteś osłem, nie niedzwiedziem!
    - Bardzo mi na tobie zależało - zaczął wyjaśniać. - Chciałem
    sprawdzić, czy ten Winthrop cię kocha i...
    - Czy potrafi zmienić koło - podchwyciła. - Ciekawe, co by się
    stało, gdyby to zrobił. Czy dałbyś mu po prostu w zęby?
    Slater spuścił wzrok i pokiwał głową.
    - Skąd wiesz? - spytał.
    Jamie nie mogła powstrzymać się od śmiechu. Przytuliła się do
    niego i pocałowała go w policzek.
    - Nie miałam pojęcia!
    Przymknęła oczy. Nic dziwnego, że matka ostrzegała ją przed
    niebezpiecznymi mężczyznami. Teraz nie potrafiłaby już
    zaakceptować kogoś z tytułem, pieniędzmi lub gotową receptą na
    życie.
    - Dziwny z ciebie człowiek, McCall...
    - Raczej zupełnie normalny.
    - Sam mówił, że na budowie wszyscy na ciebie narzekają, ale
    skoczyliby za tobą w ogień.
    - Tak, myślę, że mamy w sobie coś z masochistów. Inaczej
    robilibyśmy coś innego. Poza tym, musimy jednak być twardzi.
    - Wobec tego nawet nie wspomnę o dzwonkach... Jamie nagle
    usiadła na tapczanie.
    - Ojej, zostały w torbie!
    134
    RS
    Sięgnęła po koszulę, która walała się między innymi rzeczami na
    podłodze.
    - Co, u licha, robisz?
    - Zapomniałam o nich - rzuciła przez ramię i wybiegła do
    kuchni.
    Slater nie wiedział, czy iść za nią. Miał jednak nadzieję, że w
    tym stroju daleko nie zawędruje.
    Kiedy znalazła się w małej, lecz schludnej kuchni, rozejrzała się
    dokoła. Przyczepa wyglądała oczywiście na zamieszkaną, ale mimo to
    brak w niej było osobistych rzeczy, takich jak fotografie, obrazki, czy
    choćby maskotki.
    Sięgnęła do szafki, wyjęła z niej czystą szklankę i napełniła ją
    wodą. Może tak było mu łatwiej. Może nie chciał przywiązywać się
    do zdjęć, bibelotów, osób...
    Wyjęła dzwonki z torby, umieściła w szklance i z tym bukietem
    wkroczyła do pokoju. Slater siedział oparty o ścianę.
    - Zapomniałam, że wzięłam je ze sobą - powiedziała.
    Wyglądał na trochę zakłopotanego.
    - No właśnie... natrafiłem na całą kępę... Pomyślałem, że ci się
    spodobają.
    - Ciekawe, czy ktoś cię wtedy widział - drażniła go. Slater
    odetchnął głęboko. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.