Home
Donita K Paul [DragonKeeper Chronicles 03] DragonKnight (pdf)
Denise A Agnew [Daryk World 03] Daryk Craving (pdf)
Brandy Golden [Brocton Chronicles 03] More of Maddie Danvers [DaD] (pdf)
Krentz Jayne Ann Eclipse Bay 03 Koniec lata
Wil McCarthy The Queendom of Sol 03 Lost in Transmission (Bantam)
Ashlynn Pearce Rough Edges
Graham Masterton SzataśÂ„skie WśÂ‚osy
Karol Marks – Kapitał stały i kapitał zmienny (1867 rok)
Glen Cook Garrett 04 Old Tin Sorrows
Jan PaweśÂ‚ II PRZEKROCZYC PRÓG NADZIEI
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    Jego głód rósł z każdym krokiem. Demon zawzięcie potrzebował
    pożywienia, mózg zaścielała krwawoczerwona mgła. Czuł zapach nocy.
    Potrzebował czas by przyzwyczaić się do dzwięków i zwyczajów tego
    miasta. Morską sól czuł w powietrzu: gęsta mgła, widok nocnego życia
    było zupełnie Nie takie jakie było u niego w domu. Ale ktoś poluje na
    wampirów. Gdy wampiry się dowiedziały że mogą zostawić swoje ziemie,
    to od razu zbiegły od ciemnej sprawiedliwości i zaczęli się rozmnażać.
    Aidan dobrowolnie zaproponował wyjechać z ukochanych Karpat, żeby
    obronić swoich ludzi. San Francisco stał się jego nowym terenem
    użytkowania. Kiedyś przyjeżdżał tu by rozkoszować się miastem i jego
    rozmaitymi ludzmi, a teraz myślał o nim jak o własnym domu. Kulturalno
    rozrywkowe centa były wspaniałe. Teatr i opera  liczne. Była
    dostarczeniem jedzenia do domu.
    Cicho się przesuwał zbliżając się do uliczki. Mięśnie przetaczały się pod
    ubraniem. Trzej straceńcy mierzyli ulice krokami ulice i szeptali Nie
    podejrzewając o prześladowaniu. Myśliwy świadomie obniżył swój
    poziom słuchu pragnąc zapewnić bezpieczeństwo organom czuć, ale
    Nawet po tym ich szeptanie było zbyt głośne dla niego. Niezwykle
    nasycone emocje, jaskrawe kolory, których Nie doznawał przez tyle lat,
    przytłaczały go. Noc wydawała się taka oślepiająca aż łapało dech. To było
    zachwycające: obłoki, gwiazdy, księżyc, wszyscy naokoło.
    Aidan przeciągnął silnymi ramionami, zrzucając napięcie w ciele. Był
    bardziej muskularny niż pozostali przedstawiciele jego roku. Większość
    jego ludzi byli bardziej cieńsi, pełni wdzięku. On i jego brat  blizniak
    silnie odznaczali się od pozostałych. Blondyni ze złotymi oczami,
    przedstawiali sobą kontrast z ciemnymi oczami o włosami, zwykłymi dla
    jego wyglądu.
    Zbliżył się do uliczki i wysłał do przodu wezwanie. Nie warto było mu tak
    postępować. Mężczyzni znalezli go momentalnie i próbowali napaść. Ale
    tak było spokojniej dla niego. Chociaż drapieżnik siedzący w nim
    spragniony był walki, lecz teraz Nie było na to czasu by przyzwalać swojej
    naturze. Tak czy inaczej, bycie na granicy obłędu i prawie przeobraziwszy
    się w wampira, czekając na swoja życiową partnerkę, tym bardziej
    przeszło tak mało czasu po zabójstwu Poula, Nie mógł pozwolić sobie na
    wybuch przemocy. Teraz miał cel, przyczyna jego trwania, Nie pozwoli
    swojej naturze drapieżnika wyjść spod kontroli.
    Jeden z trójki przypalił papierosa. Jego gryzący aromat przeszedł wzdłuż
    ulicy. Zatem mężczyzna szybko się zawrócił i poszedł precz z uliczki.
    Dwóch ostatnich poszli za nim, jeden przy tym czyścił swoje brudne
    paznokcie składanym nożykiem. Ich oczy były szkliste jakby zażywali
    narkotyki. Aidan zbulwersował się, rozdrażniony tym. Z drugiej strony
    krew  to krew i narkotyki Nie mogą wywrzeć na nim żadnego działania.
    - Zimno dziś jest  miękko powiedział Aidan, obejmując palacza za
    ramiona.
    Przyprowadził mężczyznę z powrotem do ciemnej uliczki, dalej od
    ciekawskich oczu, pochylił jego głowę, by wygodniej było pić. Dwóch
    pozostałych czekało na swoją kolej. Ich nieumyte ciała i absolutnie
    bezużyteczne mózgi wywołały w nim wstręt ale potrzebował pożywienia.
    Czasami zadawał sobie pytanie: dlaczego takim ludziom było pozwalane
    żyć? Byli zupełnie inni niż przedstawiciele jego rodu. Zrzekł się swojej
    duszy i stał się wampirem, polując na takich którzy zagrażali jego rasie.
    Dlaczego oni istnieli? Po co Bóg ich stworzył? Po co podarował im
    możliwość oddychania wiedząc, że oni Nie są w stanie przeżyć życia z
    zaszczytem? Mężczyzni Karpat znosili setki, a Nawet tysiące lat tylko dla
    tego, żeby w jedną chwile spotkać świt i umrzeć albo zostać zastępcą i
    stracić dusze na zawsze. A ludzcy mężczyzni Nie mogli wynieść Nawet
    kilku lat.
    Aidan niedbale odrzucił głowę swojej ofiary na swoją rękę. Mężczyzna
    podszedł do niego sam, Nie opierając się hipnotycznemu stanowi. Chciał
    wykonać wszystkie jego życzenia. Aidan jadł łapczywie Nie zwracają
    uwagi na to że mężczyzni potem będą osłabieni i bezradni pewien czas.
    Potrzebował pożywienia, miał wstręt do ich życia. Te  istoty zawsze
    szukali słabszych od siebie do wykorzystania w swoich celach. Oni byli
    okrutni dla swoich kobiet i unikali swoich obowiązków dla
    najkosztowniejszych skarbów w ich życiu  swoich dzieciach. Dlaczego
    wybrali te drogę? Kto pchnął ich do niego? Aidan sadził, że każdy musi
    wybrać dla siebie samodzielnie drogę , a Nie szukać łatwego wyjścia. U
    mężczyzn  Karpatian były instynkty drapieżników  czasem byli bardziej
    niebezpieczni niż dzikie zwierzęta, ale żaden Nie obraziłby swojej kobiety
    albo dziecka. Trzymali się surowego kodeksu zaszczytu, Nawet kiedy
    musieli zabijać. Wszystko doskonale wiedzieli o następstwach swoich
    działań i odpowiedzialności swoich talentów. I gdyby tych trzech byli
    Karpatianinami to dawno zostali by już zabici. Karpatian Nie może
    przynosić krzywdy słabszemu.
    Druga ofiara zatoczyła się i runęła na pierwszego mężczyznę. Aidan
    przyciągnął trzeciego z nożem w ręku bliżej. Ofiara popatrzyła się na
    niego.
    - Będziemy świętować?  z ochrypłym śmiechem zapytał łajdak.
    - Tak, ale tylko jeden z nas.- miękko zgodził się Aidan pochylając głowę,
    żeby znalezć pulsującą żyłę.
    Pierwsza fala dziwnych uczuć zalała go. Lekko uniósł głowę na chwile,
    krew zaczęła tryskać z żyły. Szybko i celnie zatopił się zębami.
    To była Alex. Poczuł pierwszą fale bólu, uderzającą ją.
    Dokładnie zamknął ranę, upewniając że Nie zostało na szyi żadnego śladu
    ugryzienia. W tym mieście nikt Nie mógł się dowiedzieć o jego istnieniu.
    Pozwolił swojej ofierze paść na ziemie. Jeśli ktoś przechodziłby obok, to
    pomyślał ze ta trojka jest zwyczajnie pijana. Krwawy ślad na koszuli
    jednego można by było uznać, iż złamał sobie nos. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.