Home Burroughs, Edgar Rice Tarzan 02 The Return of Tarzan Brian Daley Coramonde 02 The Starfollowers of Coramonde v4.1 (htm) Saga rodu Michorowskich 02 CĂłrka Michorowskich RohĂłczanka Anna H Beam Piper Fuzzy 02 Fuzzy Sapiens v2.0 (lit) Denis Dutton On Cold Reading Defoe Daniel Przypadki Robinsona Crusoe Bodyguard Dietz William C 151. Donald Robyn Nowozelandzki romans Dave Mead Stix (retail) (pdf) Immanuel Kant Uzasadnienie metafizyki moralnośÂci |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] gdy oglądał śmierć Tyorla, wiedząc, że sam zabił go i nie zabił jednocześnie, zielone oczy dziewczyny lśniły w jego sercu niczym szmaragdy. I oto jest tutaj. Podążając wolno za odgłosem oddechu rozgorączkowanego Isarna, Hauk wychylił się zza rogu. Rude światło łuczywa odbiło się od odległej ściany, ukazując krasnoluda skulonego przy szczelinie w skale. Przejście było tak wąskie, że Hauk z trudem mógłby się przez nie przecisnąć. Zaczynało się od podłoża, niknąc poza zasięgiem wzroku leśnika. - Tam w środku? - Tak. Chłopak i... - Isarn kiwnął głową. W korytarzu rozległ się grzmot, początkowo niski i złowrogi, potem coraz wyższy, aż przeszedł w przenikliwy ryk, w którym Hauk rozpoznał dziką, posępną uciechę. Pod wpływem tego ryku zadrżały nawet kamienie, odsyłając echo do istoty, która wydała te mrożące krew w żyłach dzwięki. Isarn jęknął przerażony, żałośnie i cienko. Straszliwy ryk uderzył w Hauka niczym grom i rzucił go na kolana. Leśnik chwycił łuczywo oburącz, ciskając miecz na ziemię. Nie usłyszał nawet brzęku spadającej stali. Ryk wzmagał się, jakby wydający go stwór podnosił się. Rzucane przez łuczywo cienie skakały jak szalone po ścianach i sklepieniu korytarza. Nikłe, żółte błyski światła śmigały po korytarzu, ukazując chropowate ściany i mroczne nisze. Isarn gdzieś przepadł. Hauk przełożył łuczywo do lewej ręki, prawą podnosząc z ziemi miecz. - Isarn! - zawołał cicho. - Isarn! W kamiennym korytarzu nie poruszało się nic oprócz roztańczonych, rzucanych przez łuczywo cieni. Myśli Hauka zmroził nagły strach, który przyspieszył też bicie jego serca. Isarn gdzieś przepadł. Hauk powstrzymał oddech i zaczął nasłuchiwać. Nie złowił uchem żadnego dzwięku oprócz skwierczenia i syku płonącego łuczywa. Gdzie podział się stary krasnolud? Nagle zapomniał o Isarnie. Z drugiej strony szczeliny skalnej rozległo się ciche niczym łkanie wiatru zawodzenie. W tej samej chwili, w której Hauk rozpoznał w nim płacz kobiety, zawodzenie ucichło. Nie namyślając się wiele, Hauk, którego serce waliło teraz jak szalone, przecisnął się przez szczelinę. Na lewo od wejścia leżała skulona, niewielka postać, w której leśnik rozpoznał Isarna. Mimochodem Hauk odnotował w pamięci, że krasnolud się nie rusza. W jaskini panował chłód, a powietrze pełne było kwaśnego, piżmowego zapachu wielkiego gada. W odległym kącie, niczym sen przeistoczony w jawę, kuliła się dziewczyna o miedzianych włosach. Klęczała, unosząc w górę ręce z zaciśniętymi pięściami. Na bladej, częściowo ukrytej w cieniu twarzyczce lśniły zielone, szeroko otwarte oczy. Nad nią stał czarnobrody i krępy krasnolud. Sięgał do niej obandażowaną dłonią. Hauk wydał z siebie ryk, którego nie powstydziłby się atakujący niedzwiedz i skoczył ku przeciwległej ścianie. Biegnąc zdał sobie sprawę, iż krasnolud stoi za blisko dziewczyny i pchnięcie mieczem naraziłoby ją na niebezpieczeństwo. Odwrócił więc oręż w ręce i podniósł w górę rękojeść. Dziewczyna ujrzała go i poznała w tej samej chwili, w której, zamachnąwszy się potężnie, rąbnął krasnoluda rękojeścią miecza pomiędzy łopatki. - Hauk! - zawołała rozpaczliwie. - Nie! Okrzyk dziewczyny zawtórował echu uderzenia, stęknięciu krasnoluda i łomotowi jego ciała uderzającego o ziemię. W oczach dziewczyny, rzucającej się na leżące ciało krasnoluda tak, jakby zamierzała go bronić, błysnęły gniew i zgroza. Hauk, którego serce waliło jak oszalałe, opuścił miecz. Trzymane przezeń łuczywo zaskwierczało i zgasło. W jaskini zapadły ciemności. Jedynymi odgłosami, jakie słyszał leśnik, był dobiegający gdzieś z góry świst wiatru i urywany oddech Kelidy. Wyciągnął dłoń i łagodnie dotknął ramienia dziewczyny. Gdy szarpnęła się w bok z okrzykiem strachu, Hauk poczuł się, jakby ktoś zadał mu cios prosto w serce. Po długim czasie, kiedy to leżał w ciemnościach, Stanach poczuł, że jego głowy dotykają czyjeś drżące palce. - Błagam... - wyszeptał znajomy głos. - Stanachu, przyjacielu... błagam cię, nie umieraj! Była to dziecinna, nielogiczna prośba podyktowana sercem. Typowa dla Kelidy. Ktoś skrzesał ogień, który zaskwierczał w zimnym powietrzu. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||