Home Anne McCaffrey Cykl Planeta DinozaurĂłw (1) Planeta DinozaurĂłw Rice Anne Spiaca Krolewna 1, Przebudzenie Spiacej Krolewny Anne Hampson Petals Drifting [HP 44, MBS 212, MB 601] (pdf) Long Julie Anne Pennyroyal Green 06 Gra o markiza P169 Glowacki Janusz Czwarta siostra LE Modesitt Timegods 02 Timediver's Dawn Diana Palmer Her Kind of Hero H Beam Piper The Cosmic Computer Gordon Abigail Wiosna w sercu |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] R L T - Powinnam już iść - mruknęła, unikając jego wzroku i po raz pierwszy tej nocy poczuła się zakłopotana. - Dlaczego? Edie była pewna, że istnieje co najmniej tysiąc powodów, dla których powinna natychmiast ewakuować się do swojego pokoju, ale żaden z nich nie przychodził jej teraz do głowy. - Bo powinnam... - Ej, co to za powód? Chcesz już iść? - Nick wyszczerzył zęby i zajrzał jej głęboko w oczy. Musiała przyznać, że nie miała na to najmniejszej ochoty. Dobrze się czuła u boku tego przystojnego, zabawnego i świetnego w łóżku mężczyzny. Cóż, może nie zaszkodzi, jeśli spędzi z nim jeszcze chwilę? Zapamięta tylko jego twarz i to miłe uczucie ciepła i spokoju, które dawały jej jego silne ramiona. Będzie miała potem co wspominać w dłu- gie samotne wieczory. Powoli pokręciła przecząco głową. - To świetnie. Cieszę się, że mamy jeszcze trochę czasu. Co z nim zrobimy? - mruknął jej do ucha i powoli kawałek po kawałku zaczął kosztować jej skóry, delektować się jej zapachem i gładkością. Oprócz Kyle'a i Bena Edie nie miała żadnego doświadczenia w sprawach seksu, ale potrafiła docenić, że oto trafiła na kochanka, który wiedział dokładnie, jak sprawić kobiecie przyjemność i samemu świetnie się przy tym bawić. Jego sprawne palce przemykały po najbardziej wrażliwych zakamarkach jej ciała, odkrywając przed Edie całkiem nowe przestrzenie rozkoszy. Chciała, by trwało to wiecznie, ale z drugiej strony pragnęła, by zakończył tę słodką torturę i posiadł ją wreszcie, uwalniając od palącego pożądania. Nick najwyrazniej miał zamiar doprowadzić ją do szaleństwa. Kiedy jego palce z twardych, nabrzmiałych sutków zsunęły się niżej, wzdłuż brzucha, aż pomiędzy jej uda, i delikatnie drażniły najwrażliwsze zakończenia nerwowe, Edie prawie załkała. - Teraz, proszę. Dłonie Nicka wsunęły się pod jej pośladki, objęły je mocno i rozchyliły jej uda, przygotowując ją na mocne pchnięcie, którym zatopił się w jej ciele. Nagle po powolnym, opanowanym Nicku nie było nawet śladu. Pragnął jej żarliwie, mocno, tu i R L T teraz, każdym kolejnym ruchem bioder przybliżając ich do trzęsienia ziemi, które wstrzą- wstrząsnęło równocześnie ich ciałami i pozostawiło ich bez siły i tchu. Leżeli jeszcze chwilę spleceni, a kiedy Nick delikatnie uniósł się, by ją uwolnić od swego ciężaru, Edie przyciągnęła go mocno do siebie. Ich serca biły szybko jedno obok drugiego. Edie wtuliła twarz w mokre od potu ramię Nicka i scałowała z niego perełki wilgoci. Nick przesunął się nieco w bok, tak że leżeli teraz twarzą w twarz, patrząc sobie głęboko w oczy. Edie uśmiechnęła się, ale on wpatrywał się w nią szeroko otwartymi oczyma, jakby nie wiedział, co go trafiło. Edie poczuła dumę i czysto kobiecą satysfakcję, że to ona, Edie Daley, doprowadziła go do tego stanu. Pogładziła go po policzku, a on zamknął oczy, poddając się pieszczocie. Po chwili jego oddech uspokoił się, a rysy złagodniały. Zasnął. Tym razem Edie nie zapadła w sen. Czuła się dziwnie ożywiona, pełna energii i spokojnej pewności siebie. Nie potrafiła dłużej się okłamywać, nie chodziło tylko o świetny, ba, niesamowity seks. Czuła, że połączyło ich coś głębszego, jakaś niewidoczna nić porozumienia, dzięki której czysto fizyczne doznanie nabierało nowego, duchowego wymiaru. Mam nadzieję, że się w nim nie zakochuję, pomyślała z przestrachem, nie wiedząc, skąd ta myśl przyszła jej do głowy. Przecież Nick wyznaczył jasno granice ich relacji. Jeśli pozwoli sobie na zaangażowanie, zostanie sama z tym problemem. Nigdy wcześniej nie sądziła, że jeszcze kiedyś będzie odczuwała tak intensywnie. Zdawało jej się, że śmierć Bena uodporniła ją na emocje, te złe i te dobre. Aż do dzisiaj. Teraz leżała obok obcego, choć bardzo jej bliskiego mężczyzny przygnieciona ciężarem uczuć, na które nie powinna sobie pozwolić. Najwyższy czas wrócić do rzeczywistości i pozwolić bajce zakończyć się bez happy endu. Ostrożnie uwolniła się z objęć śpiącego twardo Nicka i zebrawszy ubrania, ruszyła do łazienki. Z trudem wcisnęła się w sukienkę, którą wcześniej sama zapięła, i opłukawszy twarz zimną wodą, ruszyła do wyjścia. Tuż przy drzwiach obejrzała się po raz ostatni, zapisując w pamięci każdy centymetr jego pięknego ciała. Dzięki niemu odzyskała dziś tę część siebie, którą po śmierci Bena uznała za straconą. - Dziękuję ci, Nick - szepnęła. R L T Odwróciła się niechętnie i wyszła. Za sześć godzin powinna się pojawić na lotni- sku i wsiąść do samolotu, który zabierze ją z powrotem do normalnego życia, do domu, który nie był zamkiem i w którym nie czekał na nią żaden książę. ROZDZIAA CZWARTY Dzwięk dzwonka przy drzwiach wejściowych przeszył jej mózg w momencie, gdy wprowadzała ostatnie zmiany w rezerwacji samolotu dla Rhiannon. Edie rzuciła wściekłe spojrzenie w kierunku salonu sąsiadującego z jej biurem urządzonym w domu matki. Jeśli odejdzie teraz od komputera, będzie musiała zacząć całą pracę od nowa. Chociaż i tak pewnie Rhiannon zmieni zdanie jeszcze nie raz. Odkąd jej siostra pogodziła się z Andrew, przygotowania do ślubu ruszyły pełną parą, przynajmniej raz na tydzień Edie zmuszona była zmieniać rezerwacje i dostosowywać plan pracy Ree do jej rozlicznych obowiązków i niezliczonych pomysłów. Dziś na przykład kręciła teledysk na Bahamach, co nie przeszkadzało jej wydzwaniać do domu i zasypywać Edie prośbami. Klepsydra na ekranie nakazywała Edie czekać cierpliwie, ale dzwonek u drzwi zadzwonił ponownie, nieco bardziej natarczywie. Roy, wielki dziewięcioletni nowofundlandczyk, który jako dojrzały pies nie zamierzał marnować energii na zbędne szczekanie, uniósł z zaciekawieniem głowę. Gdy Edie kliknęła w okienko potwierdzające dokonanie rezerwacji i z niecierpliwością czekała na komunikat kończący transakcję, ktoś przycisnął dzwonek trzykrotnie, raz po raz. Roy spojrzał na nią wymownie, oczekując jakiejś reakcji, ale Edie była zdeterminowana doprowadzić swą pracę do końca. Nie miała pojęcia, komu chciało się przebyć długą drogę przez wzgórza Santa Barbara, by dotrzeć do ukrytej rozległej farmy, którą Mona kupiła wraz z pierwszym mężem. Mieszkali wtedy w starej hacjendzie, gdzie Edie, ich pierwsze dziecko, spędziła najszczęśliwsze lata życia. Po śmierci Joe, kiedy remontowanie starzejącego się domu przerosło siły Mony, a jej status megagwiazdy zaczął przynosić wymierne dochody, na ranczu stanęła obecna luksusowa posiadłość, w której Mona próbowała stworzyć szczęśliwy dom z kolejnymi mężami. Niestety, żaden z nich nie dorównywał tragicznie zmarłej miłości jej życia i ostatecznie Mona została w swym domu sama z piątką dzieci. R L T [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||