![]() |
|||||
![]() |
|||||
![]() |
|||||
Home James Patterson PocztĂłwkowi zabĂłjcy 035. Miles Cassie Zaufaj miĹoĹci Cooper James Ostatni Mohikanin Barbara RybaśÂtowska Bez pośźegnania 02 SzkośÂa pod baobabem technik.elektryk_311[08]_z5.01_u Trylogia sycylijska 03 Nikomu ani sśÂowa Agnello Hornby Simonetta Chwila bez imienia. O poezji Krzystofa Kamila BaczyśÂskiego. ebook demo NajpićÂkniejsze opowieśÂci 03 Irlandzki romans Sandemo Margit 0705. Celmer Michelle Fantazje w lustrze Fran Detela Malo śĹźivljenje |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] scenariuszy tego, co mogło się wydarzyć, było znacznie więcej, dlatego gdy tylko Martinez zakończył rozmowę z narzeczoną, uderzył do ataku. - Potrzebuję dwóch ludzi do>ochrony, jednego na front domu, drugiego na tył. - Na dzisiejszą noc nie ma sprawy, ale nie mogę ci obiecać całodobowej ochrony aż do zakończenia sprawy. Po prostu nie mam tylu ludzi. - W porządku, daj na dziś. - Jutro załatwi kogoś z laboratorium, zresztą też tylko przejściowo, bo jego ludzie nie byli odpowiednio przeszkoleni. A on potrzebował ochroniarzy z prawdziwego zdarzenia, zabijaków, wyborowych strzelców. Takich mógł dostać tylko od Dylana. Po kolacji, do której wypili butelkę wina, Emma poszła zajrzeć do Jacka. Mimo głośnych rozmów nie zbudził się nawet na chwilę. Spał tak mocno, że musiała sprawdzić, czy oddycha. Gdy tylko się poruszył, natychmiast cofnęła dłoń. Przespał wieczorne karmienie, ale nie miała serca go budzić. Nachyliła się nad łóżeczkiem i szepnęła: - Twoja mama niebawem wróci, znajdziemy ją. Schodząc na dół, zastanawiała się, czy dotrzyma tej obietnicy. Coraz więcej faktów przemawiało za tym, że faktycznie uda im się odnalezć Aspen. Przecież podała Miguelowi i szeryfowi dwa nazwiska ofiar Bridgera, do tego dochodził jeszcze Del Gardo. 170 CASSIE MILES Wprawdzie nie wiedziała, w jaki sposób te morderstwa są powiązane ze zniknięciem Aspen, ale była przekonana, że są. Wielu wskazówek z ostatniej wizji na razie nie zdołała rozszyfrować, ale miała nadzieję, że Sherman Watts naprowadzi ich na właściwy trop. Wiedziała, jaki to niebezpieczny typ. Pewnie to on spowodował wypadek Aspen. Przecież koło jej samochodu znalezli skórzany naszyjnik Wattsa. Delikatne dzwięki gitary zwabiły ją do salonu. Miguel siedział w bujanym fotelu i cicho potrącał struny. Złociste drewno, z którego zrobiony był instrument, lśniło w świetle lampy. Emma, nie chcąc, by przerywał, bez słowa usiadła na sofie i podkuliła nogi. Pragnęła zachować w pamięci tę chwilę na zawsze. Rozbrzmiewające dzwięki zdawały się go całkowicie pochłaniać. Przymknął oczy, włosy opadały na czoło. Miał na sobie tylko czarną podkoszulkę, która odsłaniała muskularne ramiona. Aż dziwne się wydawało, że te silne ręce potrafią wydobyć takie czule tony. W tym zestawieniu było coś fascynującego, że taki twardziel tak bardzo zmieniał się pod wpływem muzyki. Był boso, stopy mocno opierały się o podłogę. Uniósł głowę i otworzył oczy. Wtedy Emma dostrzegła medalionik, który zwisał na łańcuszku na jego szyi. Może nie była zbyt muzykalna, ale ta subtelna mieszanina dzwięków zrobiła na niej niezwykłe wrażenie. Wibracja strun rezonowała w jej wnętrzu. Gdy skoń- czył, wypowiedziała tylko jedno słowo: - Piękne. - Lepsze niż Mozart, którego wciąż puszczasz dla mijo ZAB�JCZY WDZIK 171 - Lepsze i bardziej poruszające. - Prawdę mówiąc, to też był Mozart, a dokładniej wariacja piano adagio na gitarę. Czy istnieje wspanialszy facet od niego? - pomyślała. - Jak zacząłeś grać na gitarze? - Miałem dwanaście lat, kiedy mój wujek kupił sobie nową gitarę, a ja dostałem, starą. - Cały czas delikatnie potrącał struny. - Na początku byłem przekonany, że będę grał w zespole. Wydawało mi się, że to najlepszy sposób, żeby przypodobać się dziewczynom. Wszystkie chiki kochają gwiazdy rocka. Wtedy wujek zwrócił mi uwagę, że to nie zabawka, lecz bardzo dobra i droga gitara i powinienem ją szanować. Bardzo się zdziwiłem. Nie wolno bawić się gitarą? To co innego można z nią robić? - Co on na to? - Pokazał mi, co powinienem ćwiczyć. Jest muzykiem i dużo mnie nauczył. Potem brałem lekcje u in- nych nauczycieli... - Warto było... - Poczuła się tak, jakby byli na wakacjach, w jakimś uroczym zakątku, z dala od świata i ludzi. I nagle nie miało znaczenia, że jej dom strzeżony był przez agentów. - Z pewnością, ale gitara nie pomogła mi w podrywaniu dziewczyn. - Chciałam cię o coś zapytać - powiedziała w zadumie. - Już od samego początku. - Tak? - Chodzi o ten medalionik, który zawsze nosisz na szyi, ten z Santuario de Chimayo w Nowym Meksyku. 172 CASSIE MILES - To miejsce kultu. - Nigdy tam nie byłam, ale wiele słyszałam. - Dawno temu pewien zakonnik z Chimayo odkrył tajemniczy krucyfiks zakopany w ziemi. Zabrał go do Santa Cruz, ale krucyfiks zniknął. Znalazł go ponownie w tym samym miejscu, w którym go wykopał. Gdy powtórzyło się to dwa razy, wybudowano sanktuarium z cegły wypalanej na słońcu. Wkrótce okazało się, że chorzy, którzy odwiedzali to miejsce kultu, w tajemniczy sposób powracali do zdrowia. - Dzięki swoim modlitwom? - Nie, dzięki tej ziemi, w której leżał krucyfiks, świętej ziemi z El Posito. Miała uzdrawiającą moc. - Hm... Trochę mnie dziwi, że taki facet jak ty, naukowiec, wierzy w cuda. - Nie zapominaj, że byłem ministrantem. - Puścił do niej oko. - A tak serio, niektórych spraw nie da się wyjaśnić w logiczny sposób, jak choćby twojego daru. - Nie jestem pewna, czy to dar. Kontakt ze światem zmarłych... - Na pewno twoich wizji nie da się racjonalnie analizować za pomocą programów komputerowych i aparatury z laboratorium. Mimo to wierzę, że ty je widzisz. Przypomniała sobie, jaki był sceptyczny podczas pierwszego spotkania. Nigdy by się nie spodziewała, że nastąpi w nim tak olbrzymia przemiana. - Jesteś prawdziwą wiedzmą, wiesz o tym? I to szaloną, loca bonita, ale w pozytywnym sensie. - Powinnam dziękować Chimayo za twoją otwartość umysłu? ZAB�JCZY WDZIK 173 - Chimayo mnie zmieniło. Kiedyś byłem tak samo dziki jak Dylan. Dos perros, byliśmy jak dwa psy wyjące do księżyca. Dopiero gdy w czasie bójki dostałem kulkę... - O Boże, ile miałeś wtedy lat? - Szesnaście, i choć to była tylko powierzchowna rana, straciłem bardzo dużo krwi, zanim dotarliśmy do lekarza. Było naprawdę groznie. Można powiedzieć, że na jakiś czas przeniosłem się na tamten świat, a potem zapadłem w śpiączkę. - Więc widziałeś światło w tunelu! - Emma była oszołomiona. - Nieskazitelnie białe, jak skrzydła anioła. To było tak niewypowiedzianie piękne, że chciałem tam zostać na zawsze, ale matka nie była gotowa na moje odejście. Pojechała do Chimayo i wróciła z ziemią z El Posito. Wtarła mi ją w ranę... - I obudziłeś się? - Następnego dnia. - Uderzył w struny. - Lekarz wprawdzie twierdził, że obudziłbym się i bez tej ziemi, ale kto to może wiedzieć. Moja matka straciła już jedno dziecko... - Teresę, twoją siostrę. - Widziałaś ją... - W białej sukience. Prosiła, żebym ci powiedziała, że jest jej dobrze. - Wciąż tęsknię za nią. Zginęła kilka dni po swoim święcie ąuinceanera, dostała kulkę przez przypadek. Po jej śmierci zdziczeliśmy z Dylanem jeszcze bardziej, stąd te bójki i strzelaniny. Wiedziała, że rozpacz przybiera różne oblicza. 174 CASSIE MILES [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
![]() |
|||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. |
![]() |
||||
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |