Home Beverley Jo MalĹźeĹstwo z rozsÄ dku 01 MalĹźeĹstwo z rozsÄ dku William Shatner Tek War 01 Tek War Jack Vance Dying Earth 01 The Dying Earth Kurtz, Katherine Adept 01 The Adept Brian Daley Coramonde 01 The Doomfarers of Coramonde (v4.2) Gordon Dickson Dragon 06 The Dragon and The Djinn B A Tortuga Collars and Cuffs [Torquere MM] (pdf) Glen Cook Garrett 03 Cold Copper Tears Tim LaHaye & Jerry Jenkins Left Behind Series 5 Apollyon Debra Webb The Doctor Wore Boots |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] S R - Chcesz powiedzieć... - zaczęła łamiącym się głosem - chcesz powie- dzieć, że to była tylko jedna noc? Przez ułamek sekundy Georgii wydawało się, że twarz Rykera wykrzywił ból. - To zależy od ciebie - odparł, nie patrząc w jej stronę. Dziewczyna przymknęła oczy. Po chwili milczenia zmusiła się, by na niego spojrzeć. - To nie musi być tak, Sam. Wiem, co przeszedłeś, ale ja nigdy cię nie zranię... - Drugi raz nie mogę ryzykować. - Nie jestem Megan, Sam - westchnęła. Spojrzał na nią zimno i wycedził przez zęby: - Nie wiesz jeszcze wszystkiego o mojej żonie. - Pamiętam, co mi mówiłeś... - Mówiłem ci, że była suką - przerwał jej Ryker. - Ale nie powiedziałem, że zabiła moje dziecko. - Och, Sam - jęknęła przerażona, patrząc na jego stężałą z bólu twarz. - Nie sądzę, by jakikolwiek sąd uznał to za morderstwo - ciągnął Ryker. - Ale... ale ja nie mogę nazwać tego inaczej... - przerwał, starając się zapa- nować nad swoim drżącym głosem. - Kiedy ode mnie odchodziła, była w ciąży. Tak, to było moje dziecko - dodał, widząc jej pytające spojrzenie. - Efekt jednej z prób ratowania naszego małżeństwa - roześmiał się cynicz- nie. - Byłem ostatnim głupcem, sądząc, że to może cokolwiek zmienić. - I co się stało? - spytała głucho Georgia. S R - Kilka tygodni pózniej napisała list, w którym zawiadomiła mnie, że usunęła ciążę. Nie uważała nawet za stosowne spytać mnie o zdanie, po- nieważ nie wiązała już ze mną żadnych planów. - Sam, proszę ... - Wyciągnęła rękę w jego stronę, ale odskoczył jak opa- rzony. - Nie potrzebuję twojej litości. Megan nigdy nie chciała mieć dziecka - wycedził przez zęby. - Chyba lepiej, że tak się stało. Nie umiałaby być do- brą matką. A ja... nie chcę już nigdy więcej przez to przechodzić. - Spojrzał na Georgię i uśmiechnął się smutno. - Nie myśl, że nie nachodzi mnie nie- kiedy ochota, żeby mieć dzieci. Ale kiedy myślę trzezwo, wiem, że mógł- bym pózniej tego żałować. Nie chcę już ryzykować... - Czy nie jesteś czasem trochę niesprawiedliwy? -przerwała mu gwał- townie. - To, że raz ci się nie udało, nie oznacza, że nigdy ci się nie uda. Tak nie musi być, Sam - powiedziała drżącym głosem. - Dlaczego nie chcesz dać nam szansy? - Nie umiem siebie zmienić, Georgia. A ty nie umiesz zmienić siebie. Za- sługujesz na to wszystko, czego ja nie mogę ci dać. Powinnaś mieć dzieci. Niestety, nie będą to moje dzieci, ponieważ nie jestem w stanie zapłacić tak wysokiej ceny. - A czy pomyślałeś, co ja czuję? - szepnęła, kiedy drzwi do gabinetu za- mknęły się za Rykerem. - Czy choćby przez chwilę pomyślałeś o mnie? Czy nie widzisz, głupcze, że cię kocham i że jeśli nie będę mogła mieć two- jego dziecka, nie będę go miała w ogóle? Ale przecież na tym właśnie polega kłopot, pomyślała, przyciskając dło- nie do ust. Kochać się z kimś i kochać kogoś to dwie zupełnie różne spra- S R wy. Popełniła błąd, biorąc jedną z nich za drugą i trudno jej było teraz po- cieszać się tym, że mogłaby się zadowolić którąkolwiek z nich. Sam nie zo- stawił jej żadnego wyboru. Trzy dni pózniej Georgia szybkim krokiem zdążała w stronę szpitala, przyglądając się z zachwytem porannemu słońcu wschodzącemu za widno- kręgiem. Zatrzymała się i rozglądając wokół, starała się nasycić oczy pięk- nem afrykańskiego poranka. Nawet jeśli nie zobaczy tego już nigdy więcej, przez całe życie będzie pamiętała to, co tu widziała i przeżyła. Na błękitnym niebie nie było ani jednej chmurki. Za pół godziny na dwo- rze będzie upał nie do wytrzymania, pomyślała, wychodząc zza rogu pawi- lonu. Na podwórku przed wejściem do szpitala Dave pochylał się nad uchy- loną maską ciężarówki. Widząc, że Georgia zbliża się do niego, przywitał ją wesołym uśmiechem. - Jakieś kłopoty? - spytała, zatrzymując się koło samochodu. - Nie - odparł, wycierając ubrudzone smarem dłonie o kombinezon. - Sprawdzam tylko, czy wszystko działa bez zarzutu. Tu nie można liczyć na przypadek. Ciężarówka jest już załadowana. Za kilka minut powinienem być gotowy do drogi. - Słyszałam o epidemii w jednej z wiosek. Czy wiesz coś o tym? Dave potrząsnął głową. - Usłyszałam meldunek radiowy - ciągnęła Georgia. - Mówiono o wy- miotach i biegunce. Wygląda na to, że wszyscy mieszkańcy tej wioski jedli zakażone mięso. S R - To zdarza się dość często - wyjaśnił Dave, zamykając maskę. Spojrzał uważnie na Georgię. - Słuchaj... czy u ciebie wszystko w porządku? Słysza- łem, że Sam... Myślę, że on ma nie po kolei w głowie, ale... - Tak, czuję się doskonale - przerwała mu, siląc się na uśmiech i szybko odwróciła wzrok, by nie wyczytał z jej twarzy, co czuła naprawdę. - Muszę przyznać, że będę tęskniła za Batandi i za ludzmi, których tu poznałam. Czy wiesz - spytała, przygryzając wargę kiedy... kiedy lecimy do Addis Abeby? - Za kilka dni. Transport z lekami i żywnością już tam dotarł - odparł Dave, przyjaznie obejmując ją ramieniem. - Jeśli to dla ciebie jakaś pocie- cha - mruknął - w głębi duszy jestem pewien, że Sam nie chce ciebie stracić. - W takim razie wybiera najdziwniejszy sposób, by mi to okazać. - Największy problem tego człowieka polega na tym - westchnął - że czasami on sam jest swoim najgorszym wrogiem. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||