Home
Beverley Jo Malżeństwo z rozsądku 01 Malżeństwo z rozsądku
William Shatner Tek War 01 Tek War
Jack Vance Dying Earth 01 The Dying Earth
Kurtz, Katherine Adept 01 The Adept
Brian Daley Coramonde 01 The Doomfarers of Coramonde (v4.2)
WzM 12 Black Dawn pierwsze próbne rozdziały ENGLISH
Callan Method Teacher's Handbook
James Follett Earthsearch 01 Mindwarp
śÂšwiat Cygar
Lois McMaster Bujold 11 Memory
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • commandos.opx.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    zauroczone dziewczę.
    80
    RS
    - Musisz lepiej... - Och! Co on wyprawia za moim uchem? -
    Poznać moje dzieci.
    Stawka była wysoka, oboje to wiedzieli. Nie zbudują wspólnej
    przyszłości, dopóki nie staną się rodziną. Wszyscy czworo.
    - Rok - powiedziała, opierając głowę na jego ramieniu. - Jak się
    na to zapatrujesz?
    Wydał głuchy jęk.
    - To cholernie długo.
    - Ojcostwo bez przygotowania może się rozminąć z twoimi
    oczekiwaniami.
    - Mam troje chrześniaków. Wszyscy poniżej ośmiu lat.
    - Okej. - Roześmiała się. - Może naprawdę masz jakieś pojęcie.
    - Rok to długi okres czasu - powiedział z poważną miną, jakiej
    jeszcze u niego nie widziała. - Może się okaże, że życie ze sławną
    osobą nie jest wcale zabawne. - Paparazzi. Plotki w kronikach
    towarzyskich. Plenery filmowe, które wystawiają związki na ciężkie
    próby.
    - Przyznam, że tego najbardziej się boję.
    - Znajdziemy jakieś wyjście. Innym się udało. Skorzystamy z
    porad tych najlepszych.
    Kiedy uśmiechnęła się do niego, znowu zobaczył kościół z
    długim białym kobiercem i kroczącą ku niemu najpiękniejszą pannę
    młodą na świecie.
    - Jeden rok. - Ujął w dłonie jej twarz.
    - Jeden rok. - Popatrzyła na niego i ujrzała niemowlę z
    dołeczkiem na lewym policzku i jasnoniebieskimi oczami.
    81
    RS
    Nastąpiły pierwsze pocałunki. Ich usta się spotkały, potem
    rozdzieliły, potem znowu spotkały, a szybkie przelotne pieszczoty
    przerywały przeciągłe spojrzenia, jakby żadne z nich nie mogło do
    końca uwierzyć w to, co się dzieje. On wdychał jej zapach. Ona
    upajała się jego czułością.
    - Nie będziemy się śpieszyć. - Musnął wargami jej usta.
    - Masz rację. - Czy powiedziała to po angielsku? Nie miała
    pewności. Jej mózg wyłączył się w momencie, kiedy Jack jej dotknął.
    - Powoli, powoli.
    - Zrobimy to pięknie i wolno. - Chwycił zębami jej dolną wargę,
    a ona jęknęła z rozkoszy.
    Poprowadziła go do salonu i do dużej, żółtej miękkiej sofy, która
    najlepsze czasy miała już za sobą.
    - Właściwie to nie musimy być aż tak powolni...
    Ze śmiechem osunęli się na sofę i oddali się miłości.
    82
    RS
    ROZDZIAA PITY
    Rok pózniej
    - Wyglądasz fantastycznie - powiedziała Bonnie, cofając się,
    żeby przyjrzeć się swojemu dziełu. - Od góry aż po przynoszące
    szczęście Blahniki. Wyglądasz nawet lepiej niż w zeszłym roku.
    - I jestem jeszcze bardziej zdenerwowana niż przed rokiem -
    przyznała Julia. - Nie wiem, co o tym sądzić.
    - Ale ja wiem. Twój narzeczony wrócił do miasta.
    - To może mieć z tym coś wspólnego. - Włożyła okulary i
    zerknęła do lustra na nową i ulepszoną Julię. - On mnie nie pozna!
    - E tam, jeszcze jak pozna. Nie było go tylko przez miesiąc.
    - Powiedz to dzieciom - zaśmiała się Julia. - Zlą do niego mejle
    pięć razy dziennie, ścigają się ze mną do telefonu, kiedy dzwoni, i
    zajechały dwa DVD z  Gryzaczkami". - A Jack nie był wcale lepszy.
    Przysyłał dzieciakom draczne pocztówki i animowane mejle. Co
    więcej, postrzegał je jako indywidualne jednostki, a nie tylko jako jej
    dzieci, jednym słowem podchodził do nich poważnie i z miłością.
    No właśnie. Sama to powiedziała - kocha jej dzieci, a one jego.
    Ani się spostrzegli, jak w ciągu dwunastu miesięcy wszyscy czworo
    stali się rodziną.
    Poprosiła o roczną próbę i właśnie dzisiaj kończył się rok.
    Spełniły się wszystkie jej marzenia, ale ku własnemu zdumieniu
    stwierdziła, że to za mało. Chciała więcej.
    83
    RS
    Chciała mieć wszystko. Cały komplet. Pragnęła romantyzmu i
    żarliwego uczucia. Chciała śmiechu i przyjazni. Chciała, żeby jej
    dzieci miały ojca do kochania, do żartów i do szanowania. Chciała,
    żeby mężczyzna, którego kocha, odwzajemniał jej miłość. Chciała
    faceta, który będzie kochał i ochraniał jej dzieci, gdyby z nią się coś
    stało.
    I znalazła to wszystko i jeszcze więcej w osobie, która
    teoretycznie do niej nie pasowała. Nie był maniakiem komputerowym
    ani pracującym w domu pisarzem, który utrzymuje się z tego, co ma w
    głowie, ani miejscowym chłopakiem, ani znajomością z internetu.
    Zakochać się w gwiazdorze filmowym... takie coś przydarzyć się
    mogło tylko jej.
    Ostatni miesiąc Jack spędził w Kalifornii, pomagając Clive'owi
    urządzić dom w niedużym kurorcie niedaleko Palm Springs. Trzy
    miesiące temu jego przyjaciel i menadżer przeszedł operację
    wszczepienia czterech by-passów i chcąc nie chcąc, musiał trochę
    zwolnić tempo życia. Jack wszelkimi sposobami starał się omijać
    drażliwy temat piętrzących się filmowych propozycji, i to był jeden z
    wielu powodów, dla których go kochała. Prędzej zwolniłby tempo
    własnej kariery zawodowej, niż zranił uczucia człowieka, który był
    dla niego ojcem od niepamiętnych czasów.
    Nie przeszkadzało jej nawet, że pozostaje w dobrych, wręcz
    przyjaznych stosunkach z byłą żoną. Kilka razy odwiedzili Lindę i
    Mike'a w Southold i gościli ich u siebie na kolacji na Brooklynie, i za
    każdym razem było tylko lepiej. Ich dzieci szybko się zaprzyjazniły,
    czego nie zmienił fakt, że Kate nauczyła gromadkę Lindy paru raczej
    84
    RS
    niewybrednych brooklynizmów, które na chwilkę rzuciły cień na
    bezchmurne niebo Southold. Kate i Daniel spędzali właśnie weekend
    z dziećmi Lindy, a Julia mogła mieć tylko nadzieję, że jej córka
    wyczerpała już zasób niecenzuralnego słownictwa i że przejdzie do
    czegoś mniej prowokacyjnego.
    Ten ostatni miesiąc był trudny dla Julii. Bardziej niż
    przypuszczała, brakowało jej bliskości Jacka. Jakby życie straciło
    urok. Przez jedenaście miesięcy Jack na każdym kroku dawał dowody
    swojej miłości, ale co by było, gdyby ostatnie cztery tygodnie
    zmieniły wszystko?
    Takie rzeczy się zdarzają. Ludzie się zmieniają, nawet wbrew
    własnej woli. Może właśnie dlatego nagłośnił tak bardzo ich pierwsze
    spotkanie po swoim powrocie. Może dlatego nie wskoczył do
    taksówki na lotnisku JFK i nie pomknął od razu do jej domu w Bay
    Ridge i nie porwał Julii w ramiona, jak to robił w jej snach przez
    trzydzieści nocy.
    - Monahan, co się dzieje ? - Bonnie dotknęła jej ramienia.
    Julia ocknęła się i zmusiła do uśmiechu.
    - Niewykluczone, że będę miała napad lęku.
    - W związku z dzisiejszym wieczorem? Uwierz mi, wyglądasz
    rewelacyjnie.
    - Co innego mnie martwi. Chodzi o Jacka.
    - Niedługo tu będzie. Jego samolot wylądował o trzeciej.
    - Skąd wiesz? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.