Home LA Banks Huntress 10 The Darkness Arthur C Clarke & Stephen Baxter [Time Odyssey 02] Sunstorm (v4.0) (pdf) 17 Zbigniew Nienacki Pan Samochodzik i Testament Rycerza JćÂdrzeja 396. Bevarly Elizabeth Panna mśÂoda dla gangstera 4.Michael Moorcock śÂnić ce Miasto Book of Concealed Mystery Courtney Breazile [The Immortal Council 02] Keeping Blood (pdf) garth_nix_ _cykl_stare_królestwo_03_ _abhorsen Computer Viruses The Technology and Evolution of an Artificial Life Form Frederik Pohl Heechee 2 Beyond the blue event horizon |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] podłogę. Czujesz zapach czosnku. Jeszcze parę kaszlnięć i mężczyzna zaczyna oddychać swobodnie. Upewniasz się, że się nie udławi. Gdy zaczyna znów wydawać nieartykułowane dzwięki, chwytasz go za kosmyk włosów z tyłu głowy i kilka razy owijasz taśmą dookoła, zaklejając usta. Zostawiasz go tak i pakujesz rzeczy do teczki. Znów zaczyna się poruszać, najpierw słabo, potem coraz mocniej. Ledwie słyszalne dzwięki, dobywające się z jego nosa, przybierają na sile i jęki przechodzą w odgłos, który byłby z pewnością krzykiem, gdyby człowiek mógł otworzyć usta. Kucasz obok fotela, gdzie gumowy wąż od butli spada w dół, potem zapętla się ku górze i łączy z mosiężną końcówką. Na siedzeniu fotela spoczywa czarny i nie na miejscu żelazny ruszt z kominka w saloniku. Przywiązałeś drutem do rusztu mosiężną końcówkę, kierując ją wprost na obtłuczoną czerwoną ściankę butli z gazem, jakieś piętnaście centymetrów wyżej. Głowa sir Rufusa znajduje się około półtora metra od fotela. A więc, sir Rufusie zaczynasz, szarpiąc za nie istniejącą grzywkę i naśladując śpiewny walijski akcent. Stukasz palcem w ściankę butli. Przypuszczam, że wie pan, co to takiego wybuch gazu, prawda? Jego oczy wyglądają tak, jakby za chwilę miały wyjść z orbit. Głos, wydobywający się przez nos, zamiera. Pewnie, że tak. Uśmiechasz się pod maską i kiwasz głową. To właśnie przytrafiło się twojemu powiedzmy, że twojej firmy tankowcowi w porcie w Bombaju, prawda? Kiwasz głową ponownie, płynnym, sprężystym ruchem, który jakoś kojarzy ci się z Walią. Tysiąc ofiar śmiertelnych, zgadza się? No tak, ale przecież to tylko Hindusi, co? Sąd nie dał ci spokoju do tej pory. Niektóre sprawy nieznośnie się wloką, prawda? Zmienić strukturę dużej firmy, uczynić statek jej jedyną własnością ruchomą i od razu życie staje się łatwiejsze. Całkiem tłuste odszkodowanie, prawda? Kaszle przez nos, kicha i próbuje coś krzyczeć. Straszna rzecz, taki wybuch. Potrząsasz głową. Zastanawiałeś się kiedyś, jak to wygląda z bliska? Kiwasz znów głową. Ja wiem, bo widziałem. A więc odwracasz się i poklepujesz zimny pękaty cylinder przygotowałem dla ciebie coś takiego. Odkręcasz kanciasty zawór. Gaz zaczyna syczeć leciutko. Wyjmujesz zapalniczkę z kieszeni i przytykasz do mosiężnej końcówki, którą przymocowałeś do rusztu. Pstrykasz zapalniczką i gaz skacze małym, żółtym drżącym płomieniem do butli. Tak, nie wygląda to zbyt przekonywająco, prawda, sir Rufusie? Mógłbyś tu leżeć przez całą noc. Odkręcasz mocniej zawór, aż żółty płomień zaczyna wściekle kąsać ścianę butli. Teraz lepiej. Sir Rufus krzyczy, ile sił w płucach, jego twarz nabiega krwią. Masz nadzieję, że nie dostanie ataku serca przed wybuchem. To byłoby... no właśnie, dokładnie to, czego można się spodziewać po kimś takim jak Rufus: wyśliz-nięcie się ze stryczka na szyi. Niestety, nie możesz tu zostać i dopilnować wszystkiego osobiście. Rzucasz szybkie spojrzenie od frontowych drzwi, za którymi panuje noc. Twoje ręce drżą lekko, gdy słyszysz ryk wybuchu w salonie (to potrwa jeszcze dłuższą chwilę) i słabe, niemal dziecięce krzyki. Ciągle pada. Zamykasz drzwi na klucz i oddalasz się szybko w ciemność. Pięć minut pózniej, gdy stoisz obok motocykla i już zaczynasz się obawiać, że nie wyszło że jakoś się uwolnił albo że gaz wypalił się sam, albo kochanka wróciła wcześniej z kluczem, albo jeszcze coś innego bajeczny ogień rozdziera ciemność nocy, oświetlając całą skąpaną w deszczu dolinę i chmury. Niewielki grzyb błyszczącego gazu wspina się ku niebu. Uruchamiasz motor przy akompaniamencie huku przetaczającego się po walijskich wzgórzach. A zatem, panie Colley, powiem panu od razu, co się tu dzieje. W porządku mówię to odrobinę pewniej, niż się w rzeczywistości czuję. Detektyw inspektor McDunn i detektyw sierżant Flavell siedzą naprzeciw mnie w sali konferencyjnej. Sala konferencyjna Kaledończyka znajduje się dokładnie nad gabinetem redaktora naczelnego, pod spadzistym, zwieńczonym blankami dachem. Jest to pomieszczenie pełne imponujących drewnianych krokwi, z majestatycznym stołem pośrodku, otoczonym krzesłami wyglądającymi jak niewiele tylko pomniejszone repliki tronu w biurze Eda. Zciany pokryte są płytami dębowymi, na których wiszą bezbarwne szablonowe portrety poprzednich redaktorów o surowych spojrzeniach. Mają one przypominać, że to jedna z najstarszych gazet na świecie. Jesteśmy jedno piętro nad gabinetem Eda, więc widok stąd jest [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||