Home
01. Bretton Barbara Blaski i cienie Hollywood Tylko ty
Christian J. Bennett Galactic Messiah (pdf)
Angelique Anjou Chameleon (pdf)
Jack London On the Makaloa Mat and Island Tales
Alan Dean Foster The I Ins
Dahlia Rose Outlaw's Delight [Amira] (pdf)
Zapomnij ze mna tom 2 J.Lynn
185 TOEFL Writing (TWE) Topics and Model Essays
Beverly Sims Menage & More 09 Caroline's House
Amanda Carpenter The Great Escape [HP 735, MB 2269] (pdf)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    jaką mieliśmy od niego i księżniczki Leii, zanim straciliśmy z nimi wszelki kontakt.
    - Han i Leia są na planecie, a my nie mamy z nimi łączności? - Lando z niedowierzaniem
    pokręcił głową. - Co oni tam właściwie robią?
    - Uhm, polecieli ocalić Luke a Skywalkera, panie generale.
    - A co Luke... zresztą, nieważne. Nie chcę tego wiedzieć - mruknął Calrissian.
    - Mistrzowi Luke owi grozi jakieś niebezpieczeństwo? - podchwycił przerażony C-3PO. -
    Och, panie generale Calrissian, nie może go pan tam zostawić... a co się dzieje z Artoo?
    - Nikt nie zamierza nikogo zostawiać - odparł Lando. - Sygnały skanerów odbijają się od
    atmosfery, w której jest mnóstwo ciężkich metali i panuje bardzo silne pole magnetyczne. Co wam
    wiadomo na ten temat?
    Wedge wzruszył ramionami.
    - Atmosfera nadaje się do oddychania, jeżeli komuś nie przeszkadza ustawiczne krztuszenie
    się i kasłanie - powiedział. - Jest jednak tak naładowana, że nie znamy sposobu na przesłanie przez
    nią sygnału... Jeżeli ktoś naprawdę chce się zorientować, co się tam dzieje, jedynym sposobem jest
    wylądowanie na powierzchni i rozejrzenie się po okolicy.
    - Jeżeli promienie naszych skanerów nie mogą się przebić, ta atmosfera zablokuje również
    każde inne promieniowanie, mam rację? - zapytał Lando.
    - No cóż, owszem, ale... - Wedge zmarszczył brwi. - Panie generale, muszę powiedzieć, że
    nie bardzo mi się podoba kierunek, w jakim zaczyna zmierzać ta rozmowa. Nic nam nie wiadomo
    na temat ich systemów obronnych... nie mamy nawet pojęcia, ilu Shadowspawn ma tam żołnierzy!
    - To dobrze - mruknął Lando.
    - Dobrze?
    - Jak mówi czasami mój dobry przyjaciel... - Calrissian wyszczerzył zęby w drapieżnym
    uśmiechu - ...nigdy mi nie mów o prawdopodobieństwach.
    Han Solo nigdy nie przepadał za zaglądaniem w wylot lufy blastera. Jego samopoczucia nie
    poprawiało także to, że jest to lufa jego ulubionej broni. Najgorsze jednak, że wszystko się działo w
    towarowej ładowni własnego statku Hana...
    Postanowił się nad tym nie zastanawiać. Nie poprawiłby swojej sytuacji, gdyby się dał
    doprowadzić do furii.
    - Niech będzie - powiedział, a blaster KYD Aeony nadal wisiał na jego wskazującym palcu
    za osłoną spustu. Rzucił Leii spojrzenie mówiące:  Stań za mną! , bo nagle cała grupa Mindoran w
    ładowni wyciągnęła spod pancerzy z brył lawy używane podczas napadu małe blastery. Chewbacca
    wciąż jeszcze klęczał na jednym kolanie między dwoma rannymi mężczyznami, których opatrywał,
    ale zacisnął ogromne dłonie w potężne, włochate pięści. Wydał charakterystyczne dla istot rasy
    Wookie warknięcie i obnażył ogromne kły.
    - Spokojnie... spokojnie, Chewie - powiedział Han. - Nie musimy załatwiać tego po złości.
    Załatwimy to po dobroci, rozumiesz?
    Chewie stopniowo się odprężył i spuścił głowę, ale Han zdążył zauważyć błysk zrozumienia
    w jego jaskrawoniebieskim oku.
    - Padnij! - Aeona Cantor chwyciła rękę z bronią, żeby skierować blaster DL-44 Hana prosto
    w nos poprzedniego właściciela. - Natychmiast!
    Han westchnął.
    - Wybrałaś parszywą porę na porywanie mojego statku, damo - powiedział.
    Aeona spojrzała na niego i wzruszyła ramionami.
    - Czy kiedykolwiek może być na to odpowiednia pora? - zapytała.
    - Jak myślisz, co z nim zrobisz? - Korelianin posłał jej współczujące spojrzenie. - Dokąd
    polecisz? Shadowspawn naszpikował cały system tyloma grawitacyjnymi generatorami, że miną co
    najmniej dwa dni, zanim dokonasz skoku.
    - Nie mówiłam ci przypadkiem, że masz się położyć na pokładzie? - warknęła Mindoranka.
    - Posłuchaj mnie. - Han zrobił mały krok w jej stronę. - Te asteroidy zaczną wkrótce spadać
    na samą gwiazdę. Jeżeli do tej pory nie wylecisz statkiem z atmosfery, wszyscy się upieczemy.
    - To nie twój problem. - Rudowłosa kobieta wymierzyła lufę blastera w prawe oko Hana. -
    Ty masz się tylko rozpłaszczyć na pokładzie, zanim twój mózg ochlapie śliczną buzkę księżniczki.
    - Zliczną buzkę? - warknęła Leia groznym tonem, który Han znał aż nazbyt dobrze.
    Wyciągnął rękę, żeby ją powstrzymać, ale księżniczka zanurkowała pod jego ręką. - Może odłożysz
    ten blaster na bok i powiesz to jeszcze raz?
    - Co z wami, ludzie? - zapytała Aeona. - Kładzcie się na pokładzie! Natychmiast!
    - Mam lepszy pomysł. - Han wsadził kciuk za pas. - Może byś natychmiast zwróciła mi
    blaster, zanim mój partner ci zademonstruje, co to znaczy  po dobroci ?
    Chewbacca udowodnił to bardzo przekonująco. Wyciągnął przed siebie olbrzymie, włochate
    ręce, chwycił za gardło obu siedzących przed nim na pokładzie rannych Mindoran i błyskawicznie
    zderzył ich głowami. Rozległ się trzask, jakby ogromny, wydrążony orzech tok wylądował na
    twardej skale. Obaj mężczyzni osunęli się na pokład. Chewbacca po prostu wstał i uniósł ofiary w
    powietrze. Trzymał je w taki sposób, że go osłaniały.
    - Na razie wciąż jeszcze żyją - oznajmił uprzejmie Han. - Właśnie to oznacza  po dobroci
    w shyriwooku. A zanim wpadniesz na pomysł jakichś sztuczek czy strzałów, powinnaś wiedzieć, że
    kiedy ludzie wokół Chewiego zaczynają strzelać, Wookie staje się bardzo rozdrażniony... a
    wówczas ludzkie głowy zazwyczaj spadają z karków, no i dochodzi do straszliwego zamieszania. A
    teraz zechcesz oddać mi blaster, czy też zaczniemy grać w borglepiłkę głowami twoich ludzi?
    Zauważył, że blaster w dłoni Aeony nawet nie drgnął.
    - A może zamiast tego zastrzelę cię pierwszego? - zaproponowała.
    Han wzruszył ramionami.
    - Proszę bardzo.
    Kobieta przycisnęła spust, ale rozległ się tylko suchy trzask. Z jej ust wydobyło się
    niezrozumiałe warknięcie, które Han z dużym prawdopodobieństwem uznał za niecenzuralne.
    Otworzył lewą dłoń i pokazał energetyczne ogniwo BlasTecha, które cały czas ściskał w dłoni.
    - Myślałaś, że oddam ci naładowany blaster? - zapytał. - Tobie?
    Mindoranka wydała wysoki skrzek, znaczący pewnie:  Brać ich! Rzuciła blasterem w
    głowę Hana i skoczyła ku niemu z wyciągniętymi drapieżnie rękami.
    Solo chwycił zręcznie blaster w powietrzu, kciukiem otworzył komorę energetycznego
    ogniwa i umieścił w niej zasobnik, zanim Aeona zdążyła zrobić trzy kroki. Zawdzięczał to nie tylko
    znakomitemu refleksowi Leii, która doskoczyła do Aeony i silnym kopniakiem zwaliła ją z nóg.
    Przycisnęła jej twarz do pokładu, wskoczyła na jej plecy i zaczęła walić jej głową o pokład.
    Mniej więcej w tej samej chwili w towarowej ładowni zaczęły się krzyżować ze świstem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.