Home
William R. Forstchen Crystal Warriors 1 Crystal Warriors
William Shatner Tek War 01 Tek War
William Shatner Tek War 4 Tek Vengeance
Ian Morson [William Falconer Mystery 05] Falconer and the Great Beast (pdf)
Lensman 09 Smith, E E 'Doc' & Ellern, William B New Lensman
L Frank Baum Oz 06 The Emerald City of Oz
Sword of the Guardian Merry Shannon
Childress Dav
Hall Steffie Przygoda z milionerem
Fraser Anne Lekarz z PowośÂ‚ania
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    Poszedłem, ale nie włączyłem się w rozmowę. Jeśli się nie chce, to nie trzeba. Siedziałem
    obok dobrze ubranego, wyraznie nietrzezwego mężczyzny. Nikt nie spoglądał na niego z
    niechęcią, każdy z nas przez to przechodził. Bardzo starał się uważać. Zauważyłem to, boja się
    nie starałem.
    Już samo uczestnictwo w spotkaniu AA przynosi spokój wewnętrzny nawet, gdy jest się
    myślami całkiem gdzie indziej. Odnalazłem teraz ten spokój i upajałem się nim, lecz moje myśli
    wciąż wypełniali Mallow i Palmer oraz problem, czy zdołam wymknąć się z pułapki, z której nie
    ma ucieczki.
    Pijany mężczyzna podniósł się i wygłosił mowę. Bardzo sympatyczną, chociaż logika nie była
    jej najmocniejszą stroną. Nikt się nie roześmiał. Zbyt przypominało to spoglądanie w lustro.
    Wyszedłem, zanim spotkanie formalnie dobiegło końca. W jednym z ostatnich rzędów
    spostrzegłem znajomego prawnika. Skinęliśmy sobie
    KAKA bMItKU
    233
    głową, wymieniając uśmiechy, jakbyśmy byli członkami jakiegoś eleganckiego klubu dla
    wybrańców. Bo AA jest klubem wybrańców. Musisz być pijakiem, żeby się do niego dostać.
    Podjechałem do domu Bishopa, żeby sprawdzić, czy już wrócił, a ponieważ wciąż go nie było,
    powoli zawróciłem w kierunku Pickeral Point.
    Kiedy znalazłem się w domu, pomyślałem, że warto by zadzwonić do Sue Gillis. Ale
    wiedziałem, że chcę ją tylko wykorzystać, by przebrnąć przez chandrę, a to nie byłoby w
    porządku. Zasługiwała na coś więcej. Nie mogłem opowiedzieć jej o swoich problemach. Mimo
    wszystko była policjantką.
    Mój problem polega! na tym, że w każdej chwili mogłem stać się kryminalistą. O czymś takim
    nie rozmawia się z oficerem policji, zresztą właściwie z nikim, może oprócz mądrego prawnika,
    kogoś takiego jak sędzia Bishop.
    Zdobycie żądanych pieniędzy nie było trudne. Miałem zaoszczędzone trzydzieści tysięcy plus
    następne trzydzieści, które otrzymałem od Doktora Dobijaki. Wystarczyło pójść do banku.
    Siedziałem w mieszkaniu, popijałem colę i oglądałem stare filmy w telewizji. Trafiłem akurat
    na jakiś kryminał. Wszystko tam było jasne jak kryształ. Czarno-białe, zarówno jeśli chodzi o
    kolor taśmy, jak i treść. Sierżant Joe Friday potrafił odróżnić dobro od zła, nie istniało nic
    pośredniego ani dla niego, ani dla tych, którzy pisali scenariusz. Zresztą dla publiczności, która
    niegdyś oglądała ten film, także nie.
    Kilka razy w życiu zdarzyło mi się pójść na skróty, jeśli chodzi o ścieżki prawa. Każdemu
    prawnikowi, który staje w sądzie, czasami to się zdarza. Ale istniało coś, co można nazwać linią
    etyczną, niekiedy niezbyt widoczną, lecz zawsze obecną, i tej nie przekroczyłem nigdy. Nikogo
    nie przekupiłem ani nie namawiałem, by wydał niesprawiedliwy wyrok. Nie akceptowałem
    prokuratorów i sędziów, którzy tak postępowali, i czułem do nich wyłącznie odrazę.
    Teraz zastanawiałem się, czy to kręgosłup moralny, czy raczej instynkt przetrwania
    kilkakrotnie w przeszłości powstrzymały mnie, gdy mogłem bardzo łatwo przekroczyć tę granicę.
    Prawo chroni samo siebie. Korupcja, jak rak, jest wycinana, kiedy tylko trafi się na jej ślad. I
    podobnie jak rak niekiedy trzeba ją wypalić bardzo głęboko. Sędzia lub prokurator czy adwokat,
    który bierze lub daje łapówkę, w razie wpadki zawsze odsiaduje wyrok. Wobec przedstawiciela
    prawa nie stosuje się zwolnienia warunkowego ani ugody o złagodzenie wyroku. Za coś takiego,
    czego ode mnie żądano, idzie się prosto do więzienia.
    234
    KAKA MYllfcKCI
    Gdy pracowałem w sądzie i obrońca starał się wzbudzić w ławie przysięgłych współczucie,
    zawsze powtarzałem: oskarżonego nie wiesza się dlatego, że kradł konie, wiesza się go dlatego,
    żeby inni nie kradli koni. W czasach Dzikiego Zachodu, mówiłem ławie, ludzkie życie zależało od
    koni. Gdyby wypuszczało się koniokradów na wolność, inni bardzo szybko poszliby w ich ślady. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.