Home Burn Rate Models for Gun Propellants Anton Szandor LaVey Biblia Szatana Evelyn Richardson Lady Alex's Gamble (pdf)(1) Graśźyna Plebanek Nielegalne zwić zki M007. O'Neill Margaret śÂwić teczny dyśźur Frederik Pohl The Best of Frederik Pohl Billionaire Bachelors 3 The Billionaire Falls Dave Mead Stix (retail) (pdf) LE Modesitt Timegods 02 Timediver's Dawn Christopher Moore The Lust Lizard of Melancholy Cove (v5.0) (pdf) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] ręce w geście Mojżesza przemawiającego do tłumów i Sebastian wiedział, że afektowany, poufały ton był grą. Tę informację, prawdziwą czy nie, Hugh Gordon ujawnił celowo, prawdopodobnie po to, by odwrócić od siebie podejrzenia. - Zwykle kobiety mają ustalone schematy. Jedna będzie szukała mężczyzn z pieniędzmi, inna lubi ładnych chłopców, jeszcze inna ma obsesję na punkcie tytułów. Ale nie Rachel. Ona wybierała mężczyzn, którzy pracowali w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, jak sir Albert. Albo byli blisko króla, jak hrabia Grimes. Raz nawet miała za towarzysza admirała. Admirał Worth. Sebastian słyszał to nazwisko, razem z nazwiskami Alberta, Grimesa i innych, o których szeptała ulica. Uświadomił sobie, że to prawda, iż wysoko urodzeni kochankowie Rachel mieli jedną wspólną cechę: wszyscy mieli dostęp do informacji, które mogły okazać się bardzo użyteczne, gdyby wpadły w niepowołane ręce. - Nie robi pan tajemnicy z faktu, że podziela radykalne sympatie Rachel - powiedział Sebastian. - Francuzi nigdy nie próbowali pana zwerbować? Spodziewał się gwałtownych zaprzeczeń i gorącej patriotycznej retoryki. Zamiast tego Gordon wytrzymał pytający wzrok Sebastiana i odpowiedział tylko: - Niezależnie od tego, jak bardzo chciałbym zmian, wciąż jestem Anglikiem. Nigdy nie zdradziłbym swojego kraju. - Ale myśli pan, że Rachel mogłaby to zrobić? Gordon wzruszył ramionami. - Rachel miała w sobie wiele gniewu i nienawiści - zarówno z powodu tego, co ją w życiu spotkało, jak i tego, co widziała wokół. Raz w tygodniu pracowała jako ochotniczka w Przytułku Zwiętego Judy. Wiedział pan o tym? Zwykle mawiała, że Napoleon może i zdradził Rewolucję, ale Francuzi i tak mają lepiej niż większość ludzi tutaj. Sebastian wpatrzył się w przystojną twarz o gęstych brwiach. Hugh Gordon był aktorem, człowiekiem, który zarabiał na życie kłamiąc tak, by inni ludzie myśleli, że to prawda. Sebastian nie zaufałby mu nawet przez chwilę. Ale mimo wszystkich póz jego słowa brzmiały szczerze i nieznośnie prawdopodobnie, jak prawda, której nie chce się poznać. Na zewnątrz wiatr wzmagał się. W zapadłej ciszy odgłos płatków śniegu rozbijających się o szyby zabrzmiał nienaturalnie głośno. Sebastian zdał sobie sprawę, że Hugh Gordon badawczo przypatruje mu się zmrużonymi oczami. - Nie wierzy mi pan, nieprawdaż? Ale na pewno zdążył pan sprawdzić, że wcześniej mówiłem prawdę, iż Leo Pierrepont płacił za pokoje Rachel. - W co, według pana, powinienem uwierzyć? W to, że Leo Pierrepont jest szpiegiem Napoleona? - To by było zbyt proste. Leo Pierrepont jest szefem siatki szpiegowskiej. Sebastian wstał. - Rodzina Pierreponta straciła cały majątek, dwadzieścia lat temu uciekając przed Rewolucją. Gordon uśmiechnął się zaciśniętymi ustami. - Pierrepont uciekł przed Rewolucją i przed Republiką. Jednak Francja nie jest już Republiką, nieprawdaż? Spostrzeżenie było trafne. Krwawe, pełne okrucieństwa dni Republiki i Rok II należały do przeszłości. Ostatnio kolejne rody arystokratów na emigracji zawierały ugodę z cesarzem Francji, przysięgając wierność nowemu rządowi, i odzyskiwały utracone włości. Sebastian zmierzył aktora taksującym spojrzeniem. - To dość łatwe oskarżenie. Jakie ma pan dowody? - Tacy zawodowcy jak Pierrepont nie zostawiają dowodów. - Istotnie. Jednak gdy ostatnio z panem rozmawiałem, usiłował pan mi wmówić, że Leo Pierrepont był kochankiem Rachel. Na twarzy Gordona zagościł grymas szczerej pogardy. - O ile pamiętam, powiedziałem, że władze powinny przyjrzeć się powiązaniom Rachel z tym mężczyzną. Nie przypominam sobie, bym nazwał go jej kochankiem. Ten wniosek wyciągnął pan sam. ROZDZIAA 32 Wizyta hrabiego Hendonu mogła rozwiać wiele wątpliwości sir Henry'ego Lovejoya co do winy wicehrabiego Dewlinu. Lovejoy był jednak człowiekiem metodycznym, więc część sobotniego popołudnia postanowił poświęcić na zamknięcie wątku kapitanostwa Talbotów. Lovejoy dowiedział się, że kapitan - wysoki, przystojny, mniej więcej trzydziestoletni mężczyzna - był najmłodszym synem niewielkiego obszarnika z Devonshire. Dzięki przydziałowi do Straży Konnej jego przyszłość zapowiadała się obiecująco, dopóki nie popełnił błędu, uciekając z dziedziczką arystokratycznej rodziny, Melanie Peregrin. Przełożeni Talbota nie odnieśli się życzliwie do tej romantycznej przygody; jego kariera wojskowa, utknęła w martwym punkcie, zaś ojca Melanie tak rozwścieczyła, jak to określił, perfidia córki , że zostawił ją bez grosza i zabronił wstępu do domu. Zanim Lovejoy dotarł do wąskiej kamienicy Talbotów na Upper Union Street w dzielnicy Chelsea, znów zaczął padać gęsty śnieg. Dom był niewielki i na pewno wynajęty, ale frontowe drzwi pomalowano na wesoły czerwony kolor, kołatka lśniła, a ktoś uzdolniony artystycznie umieścił przy wejściu dwie doniczki z rozmarynem. Lovejoy zauważył te szczegóły i zachował je w pamięci do przyszłych analiz. Wyraznie kłóciły się z obrazem łkającej, bitej żony, jaki przedstawił mu sir Christopher. Podobnie jak spokojna, opanowana młoda kobieta, która przedstawiła się jako Melanie Talbot. Miał dużo szczęścia, że zastał ją w domu i w dodatku samą. Lovejoy przeprosił za pózną wizytę, a pani Talbot przeprosiła za nieład, w jakim ją znajduje. - Obawiam się, że gdy maluję, robię wokół dużo bałaganu - powiedziała z pełnym słodyczy uśmiechem, trąc kciukiem plamę niebieskiej farby na bladym nadgarstku. Lovejoy mógłby wyciągnąć błędny wniosek, że pani Talbot przejawia umiarkowane, jak przystało damie, zainteresowanie pastelami, gdyby nie to, że wchodząc, zobaczył, jak stoi na drabinie i maluje ściany jadalni. - Dziękuję, że przyjęła mnie pani bez zapowiedzi - powiedział Lovejoy, siadając na wskazanym krześle w niewielkim przyjemnym saloniku z oknami wychodzącymi na [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||