Home Kotowski_Krzysztof_ _Noc_kaplanow Jack L. Chalker God inc 3 The Maze in the Mirror M207. Taylor Jennifer Wysoko nad ziemić Terry Brooks Kapitan Hak Roberts Nora_Czekajć c na Nicka ciekawe malowanie(1) Beverly Sims Menage & More 09 Caroline's House D. Virtue Dzieci Indygo. Opieka i Wsparcie Falzmann Robert Cybercop 3 Amber Kell Protecting His Soul |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] nięte włosy ze schodzącymi pasemkami. I Megi zaczyna mówić: o tym, jak zaciskały się wokół niej płotki, od wzmianki Martyny, że widziała na ulicy Jonathana z Andreą, przez niby przypadkowe napomknienia Przemka, po reakcję Jonathana na wiadomość, że Andrea odeszła od Simona. A teraz znów Martyna zadzwoniła, pytając niby troskliwie, co się mogło stać Jonathanowi, że tak gwałtownie wybiegł z imprezy od Ludwika. - To jeszcze nie jest powód, żeby... - próbuje ją uspokoić matka. - Szedł z Andreą! Niósł siatki! Matka gładzi ją po plecach. Pewnie uważa, że córka jest za lekko ubrana, w końcu jest minus pięć stopni, ale nic nie mówi, stoi przy niej, biorąc na siebie słowa lepkie od łez. Naraz Megi podrywa głowę z jej ramienia. - Zadzwonię do tej larwy! Zadzwonię i jej nawrzucam! Wir podejrzeń kręci nią od chwili, gdy powiedziała na głos do matki: Myślę, że on mnie zdradza". Od tej chwili wszyst- 310 kie opiłki lgnęły do tego magnesu - zgadzały się daty, wyjaśniały spóznienia, nawet koszulka Jonathana, mokra wzdłuż linii kręgosłupa, nie była taka, bo był na siłowni, ale dlatego, że polał ją wodą z butelki, chcąc wyglądać wiarygodnie. - Zadzwonię do niej, zadzwonię. - Megi wciska klawisze w komórce, ale nie może znalezć telefonu do Andrei. - Boże, jaka jestem głupia - jęczy i zaraz szybko ociera łzy, bo we wnętrzu mieszkania widać ruch. Właśnie obudziła się Antosia, za chwilę wstanie Tomaszek. - Idz do nich - szepcze Megi do matki. - Proszę cię. Sama odwraca się i wystawia twarz na mrozny podmuch. Myśli o Jonathanie - i przeraża ją bezmiar miłości, nienawiści, pogardy i podziwu, jakie do niego czuje. Bo jeśli on odejdzie od nich, jeżeli pójdzie za swoim uczuciem, jeśli zostawi swoje życie dla tamtej, to Megi go znienawidzi. Jednocześnie będzie go podziwiać, a sobą gardzić za ten podziw, za swoją słabość dla siły mężczyzny, który ma odwagę iść własną drogą. Ale jeśli Jonathan z nimi zostanie, jeśli wybierze to, co niedawno wybrała Megi, kiedy rzuciła mężczyznę, w którym się zakochała, wtedy też go zrozumie. W swojej nienawiści i wstręcie pojmie jego skrupuły, głęboką miłość do swoich, nierozerwalność z dziećmi, to, co czuje do niej - przyzwyczajenie...? O tym Megi nie może myśleć, tak kluje ją ból. Czy czuł do niej obrzydzenie, czy to dlatego nie mógł się z nią kochać?! O własnym romansie myśli teraz z lekceważeniem - nie ma porównania z tym, co Jonathan robi jej teraz! Tamto to była zwykła ,japiszońska obsuwa", klasyczny pracowy romans". Ale choć Megi destyluje banał, zasłania się nim, to pamięta, że była zakochana. Gdyby to się wtedy wydało, nie wie, jak wszystko by się skończyło. Rękawem strąca kubek, herbata rozlewa się po kafelkach balkonu. Megi nie może iść po ścierkę, bo ma twarz w czer- 311 wone ciapki, Antosia zaraz się zorientuje, że płakała, będzie pytać. Więc Megi stoi, pod jej stopami zamarza brązowa kałuża z fusami w środku. "A może dać mu spokój, żeby sam się z tym uporał?"- myśli naraz trzezwo. "Nie robić z tego mieszczańskiej tragedii, nie walić w największe dzwony?" Jeśli odejdzie od Jonathana, ludzie ucieszą się z igrzysk", będą patrzeć, jak dwoje się naparza. W zamian za to odliczą sumiennie wyrazy potępienia dla osoby, którą Megi kocha. A ona wskoczy w swoją rolę - zdradzonej, zranionej. Czy tego chce, plastrów z cudzą śliną? Megi prawniczka nakazuje sobie pragmatyzm i obejmuje się ramionami, bo jest jej strasznie zimno. W końcu Andrea to nie jedna z tych spryciul, pnących się po plecach faceta, Andrea na związku z Jonathanem tylko by straciła. Herbaciana ka łuża połyskuje w wychodzącym zza chmur słońcu, oczy Megi znów łzawią. Nienawidzi siebie za to zrozumienie" dla rywalki. Przecież tak naprawdę Megi nie chce stracić Jonathana! Przygniata ją konkret: jego spodnie zwinięte w kłąb w szafie, choć tyle razy prosiła, by składał, umywalka, w niej małe włoski po goleniu, których nie spłukał, jak zwykle. To, że grał z dziećmi w piłkę. Znów ją łapie atawistyczny wkurw. - Mamo - woła. - Mamo! Matka staje w drzwiach, Megi płacze, ale nie może się przytulić, jest sztywna z rozpaczy. - Mogłabym ich zabić. Usta ma wykrzywione, nie poznaje samej siebie. Mogłabym zabić! Jonathan siedzi na werandzie brukselskiego domu. Jest sam, w miłości i w bólu. Nie ma wątpliwości, że to, co mu się zdarzyło, to miłość - a boli gorzej niż korzonki. Andrea i Simon, Andrea i dupek od trzech kobiet, Andrea i jej skandynawska wolność, słowiański urok, potrzeba podobania się. 312 Rozkłada kochankę na czynniki pierwsze, w końcu sporo o niej wie: córka emigrantów, rodzice - działacze an-tyreżimowi, uciekinierzy po praskiej wiośnie". Gdy znalezli się w Szwecji, przetrwali razem tylko parę lat. Matka, ambitna chemiczka, nie mogła znieść, że pracuje jako sprzątaczka, ojciec, przyzwyczajony do konspirowania, do stania po drugiej stronie barykady, stracił grunt pod nogami. Tęsknili za Pragą, za czasem, który dał ich życiu sens. Andrea była ostatnim porywem miłości, rozkładającej się w marazmie szwedzkiego życia. Gdy się urodziła, świat na chwilę rozbłysnął, a potem wszystko zgasło. Nie pamiętała swojego ojca z dzieciństwa, poznała go lepiej, kiedy dorosła. Mówiła o nim dobrze, rozgrzeszała go i usprawiedliwiała. Z matką łączyły ją trudne relacje. Andrea od niej uciekła, najpierw na studia, potem w pracę, wreszcie do Brukseli. Ojciec wkrótce umarł. Andrea i Simon. Starszy od niej, charyzmatyczny, przystojny. A on, Jonathan, kim był w jej życiu? To z nim się śmiała, jadła palcami, traciła dech z zachwytu, gdy ubierał ją po stosunku, przekrzywiała głowę, kiedy napomykał o Antosi i Tomaszku. Starał się tego nie robić, bo wydawało mu się, że widzi na jej twarzy dezaprobatę, znudzenie - a ona potem powiedziała mu, że chce mieć z nim dziecko... Ale przecież mówiła też tyle innych rzeczy! %7łe pojadą razem nad morze, że on pokaże jej któregoś dnia Warszawę, Londyn, Paryż - miejsca swojej młodo ści. I wybiorą się do Sztokholmu - Jonathan pomoże jej polubić kraj, gdzie się wychowała, w którym była biedna, nie miała na ubrania, jakimi chwaliły się bogate, szwedzkie koleżanki. Chciała, żeby wlał w nią część swojego zachwytu Skandynawią - i wiele, wiele więcej. Z Simonem miała osobny świat, ale Jonathan w ciągu tych lat zaczął go traktować trochę jak postać z kreskówek - superbohater, bożyszcze kobiet, nieco śmieszny 313 w swoim dążeniu do doskonałości; ot, starszy facet, który czepia się pozorów młodości. A jednak to Simon został ojcem dziecka Andrei, to on z nich dwóch, jak by powiedziała, okazał się czynem". To z nim, żeby nie wiem jak się zapierała, związała się przez to na zawsze. Z nich dwóch"... Kto jeszcze, oprócz Simona? Jonathan drży, ręce wędrują do twarzy, niezręczne drewniane kłody. Zmarzł, mimo że tutejsza zima to żart w porównaniu z polską czy szwedzką. Odrywa dłonie od twarzy, a my śli od torów zazdrości, bo prowadzą tylko do jednego - gdy dotknąć ich językiem, przywrze na amen. A jednak przez to nieustanne hartowanie, ćwiartowa-nie, otwieranie i gojenie ran, ma wrażenie, że miłość dodała mu mocy. Jonathan pochyla się na krześle do przodu i patrzy na puste mieszkanie [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||