Home Nigel Cawthorne śąycie erotyczne wielkich dyktatorów Jacques Philippe Szukaj pokoju i Naomi Novik Temeraire 1 His Majesty's Dragon 117. O'Neill Margaret śąona dla szefa Jeff Kirvin Unification Chronicles Between Heaven and Hell How Not To Be Popular Jennifer Ziegler James Clavell Asian Saga 03 King Rat Flint, Kenneth S Januszewska Krystyna Przytulać kamienie Clive Barker MisterBGone |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] stosowaną techniką, doskonalsze. Przez następny tydzień oddawałem się kolejnym fantastycznym eksperymentom. W dzielnicy Montmartre, w obecności szalejącego z zachwytu tłumu, otoczony osiemdziesięcioma dziewczętami, które doprowadziłem niemal do ekstazy, napełniłem nawilżonym w atramencie miękiszem chleba dwa wydrążone rogi nosorożca, po czym przywołując pamięć Wilhelma Tella zmiażdżyłem je na kamieniu. I stał się cud, za który należy dziękować Bogu na klęczkach: rogi nosorożca narysowały dwa rozerwane skrzydła wiatraka. I stał się jeszcze jeden cud: pierwsze odbitki, jakie otrzymałem, były poplamione na skutek złej techniki drukarskiej. Uważałem za swój obowiązek utrwalić i jeszcze bardziej zaakcentować te plamy, pragnąc ukazać paranoicznie całą elektryczną tajemnicę liturgii tej sceny. Don Kichot spotykał na zewnątrz paranoicznych olbrzymów, których nosił w sobie. W scenie z bukłakami wina Dali 52 dostrzegł chimeryczną krew bohatera oraz krzywą logarytmiczną tworzącą wypukłość czoła Minerwy. Co więcej Don Kichot, będąc Hiszpanem i realistą, nie potrzebuje lampy Aladyna. Wystarczy, że ujmie w palce żołądz, aby odrodził się Złoty Wiek. Gdy tylko powróciłem do Nowego Jorku, moje buletystyczne doświadczenia stały się przedmiotem sporu w środowisku producentów telewizyjnych. Jeśli zaś o mnie chodzi, bez ustanku spałem, aby sny ukazały mi najbardziej precyzyjna metodę wystrzeliwania napełnionych atramentem kul, w celu osiągnięcia matematycznej kompozycji śladów po wystrzałach. Wraz ze specjalistami od broni palnej w Nowojorskiej Akademii Wojskowej każdego ranka budziłem się na dzwięk wystrzałów z arkebuza. Każda eksplozja zwiastowała narodziny całkowicie gotowej litografii, którą pozostawało tylko podpisać, a którą wielbiciele wyrywali mi z rąk za bajeczne sumy. Po raz kolejny zauważyłem, że wyprzedziłem ostatnie odkrycia naukowe, kiedy to trzy miesiące po moim pierwszym wystrzale z arkebuza dowiedziałem się, że, podobnie jak ja, uczeni używają strzelby oraz kuli, pragnąc zgłębić tajemnice stworzenia. W maju tego roku ponownie zawitałem do Port Lligat. Joseph Foret czekał już tam na mnie z następnym zapasem kamieni, którymi wypełniony był bagażnik jego samochodu. Kolejne wystrzały z arkebuza znów zwiastowały narodziny Don Kichota. Przygnębiony, przeobrażał się w młodzieńca, którego niezmierzony smutek był całkowicie usprawiedliwiony, zważywszy na jego zalaną krwią głowę. W świetle godnym samego Vermeera, sączącym się przez hiszpańsko-mauretańskie witraże, pogrążony był w lekturze romansów rycerskich. Za pomocą kuli silly past podobnej do tych, jakimi bawią się amerykańskie dzieci, tworzyłem spirale, którymi spływał atrament litograficzny: była to anielska postać o złocistych włosach narodziny dnia. Don Kichot, paranoiczny mikrokosmos, zlewał się z Drogą Mleczną, to znów oddzielał się od niej. Nie jest ona niczym innym, jak drogą świętego Jakuba. Zwięty Jakub czuwał nad moim dziełem. Objawił mi się 25 sierpnia, w dniu swego święta, kiedy to w ramach kolejnych doświadczeń stworzyłem plamę, która zapisze się złotymi zgłoskami w historii dyscyplin morfologicznych. Na wiek wieków uwieczniona wstała na jednym z kamieni, które z niezmiernym uporem Joseph Foret żarliwie poświęcał błyskom mojej wyobrazni. Wziąłem pustą skorupę po ślimaku burgundzkim i wypełniłem ją po brzegi atramentem litograficznym. Następnie włożyłem ją do lufy arkebuza i wycelowałem w kamień znajdujący się w bezpośredniej bliskości. Gdy padł strzał, cały płyn dokładnie wypełniający spiralę skorupy rozbryznął się tworząc plamę, która - w miarę jak ją wnikliwie studiowałem -wydawała mi się coraz bardziej boska: przybierała ona jakby formę galaktyki przedślimakowej w decydującym stadium jej powstawania. Dzień świętego Jakuba będzie więc dla historii dniem najbardziej przekonywającego zwycięstwa Dalego nad antropomorfizmem. Nazajutrz po owym błogosławionym dniu, na skutek gwałtownej burzy pojawiło się mnóstwo maleńkich ropuszek, których nie omieszkałem zanurzyć w atramencie, by stały się charakterystycznym elementem haftowanego stroju Don Kichota. Ropuchy te ucieleśniały wilgotność płazów, w przeciwieństwie do eksplozji suszy na wyżynach kastylijskich, królujących w głowie bohatera. Chimera chimer. Nic już nie było chimerą. Sanczo jawił się, niczym w myślach Cervantesa, jako nierealny i namacalny , natomiast Don Kichot dotykał palcem smoków doktora Yunga. Dziś, kiedy Joseph Foret położył mi na stole arcyunikatowy egzemplarz, mogę wznieść okrzyk: Brawo, Dali! Zilustrowałeś Cervantesa. Każda z twoich plam kryje w sobie wiatraki olbrzyma. Twoje dzieło jest bibliofilskim olbrzymem, będąc zarazem szczytowym osiągnięciem wszystkich najpłodniejszych sprzeczności litograficznych... 1958 Wrzesień Port Lligat, 1września Niełatwo jest przyciągać uwagę ogółu przez dobre pół godziny. Mnie się to udawało przez dwadzieścia lat, i to dzień w dzień. Miałem dewizę następującą: niech się mówi o Dalim, nawet jeśli mówi się o nim dobrze. Z mojego to powodu przez dwadzieścia lat gazety publikowały wysyłane dalekopisem najbardziej zaskakujące wiadomości naszych czasów: PARY%7ł - Dali wygłasza odczyt na Sorbonie na temat Koronczarki Vermeera oraz Nosorożca. Przyjeżdża białym rolls royce m, wypełnionym tysiącem białych kalafiorów. RZYM - W iluminowanych pochodniami ogrodach księżnej Pallavicini Dali rodzi się na nowo, wyłaniając się znienacka z sześciennego jaja, pokrytego magicznymi napisami Raimundusa Lullusa, i wygłasza płomienne przemówienie po łacinie. GERONA, HISZPANIA - W Kaplicy Matki Boskiej Anielskiej odbył się niedawno w kameralnym gronie 53 ślub kościelny Dalego i Gali. Dali oświadcza: jesteśmy teraz istotami archanielskimi! WENECJA - Gala i Dali, przebrani za dziewięciometrowych gigantów, schodzą po stopniach pałacu Beistegui i tańczą pośród oklaskującego ich tłumu na La Piazza. PARY%7ł - W dzielnicy Montmartre, naprzeciwko Moulin de la Galette, Dali ilustruje Don Kichota, strzelając z arkebuza do kamienia litograficznego. Oświadcza: wiatraki dają mąkę a ja zrobię teraz z maki wiatraki. I napełniając dwa rogi nosorożca mąką oraz nawilżonym w atramencie litograficznym miękiszem chleba, ciska je energicznie, realizując to, co przed chwilą powiedział. MADRYT - Dali wygłasza przemówienie zachęcające Picassa do powrotu do Hiszpanii. Rozpoczyna je od następujących słów: Picasso jest Hiszpanem ja także! Picasso jest geniuszem -ja także! Picasso jest komunistą -ja już nie! [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||