Home Ian Morson [William Falconer Mystery 04] A Psalm for Falconer (pdf) John Ringo Council War 04 East of the Sun, West of the Moon v5.0 Cecily von Ziegesar 04 Plotkara 4. Bo jestem tego warta Anthony, Piers Incarnations of Immortality 04 Wielding A Red Sword Jeffries Sabrina Taniec zmysĹĂłw Stare panny Swanlea 04 Sandemo Margit Saga O Ludziach Lodu Tom 29 MiśÂośÂć Lucyfera James Axler Outlander 02 Destiny Run William Shatner Tek War 01 Tek War Jacques Philippe Szukaj pokoju i Flint, Kenneth S |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] wdziękiem. - Na ranczu chłopcy też w kółko gadali na nasz temat. Ludzie wszędzie są tacy sami. I dobrze. Fascynowała go łatwość, z jaką Mallory niwelowała różnice między nimi. Dla niej naprawdę wszyscy byli równi. Teraz dla odmiany poczęstowała go jakąś delikatną rybą skropioną sokiem z cytryny. - Jak ci się podoba twój pokój? Pomyślał o ścianach obwieszonych kosztownymi, jak się domyślał, gobelinami, i ogromnych lustrach w złoconych ramach. Aoże z baldachimem było tak wysokie, że wchodziło się do niego po specjalnym stopniu. Chase czułby się daleko swobodniej i przyjemniej, gdyby mógł się przespać w stajni na sianie, zawinięty w derkę, ale przecież nie uchodziło wyskakiwać z taką propozycją. - W porządku - zełgał gładko i zmienił temat: - Nie powiedziałaś mi jeszcze, jak się czuje twój ojciec. I jak twoja praca z dziećmi? - Tata szczęśliwie wyzdrowiał i znów całymi dniami przesiaduje w biurze. Co do mnie... - Zawahała się. - Miałam tyle planów... Zamierzałam na przykład zbudować krytą ujeżdżalnię, żeby stworzyć dzieciom możliwość jazdy konnej również zimą. Po co czekać aż do lata, po co tracić czas? Ale nagle moja działalność przestała mnie cieszyć. Przedtem lubiłam pracować sama, teraz już nie. Na twoim Anula & pona ous l a d an sc ranczu przywykłam do tego, że zajmujemy się czymś wspólnie. Bardzo mi się to podobało, brakuje mi tego. Znowu zrobiło mu się dziwnie ciepło na sercu. Obrócił w palcach kieliszek z winem, zastanawiając się, czy to możliwe, by Mallory tęskniła za nim tak samo jak on za nią. - Cieszę się, że twój tata wyzdrowiał - odezwał się w końcu, nie podejmując wątku bardziej osobistego. - Kiedy wróciłam, poruszał się na wózku inwalidzkim, od tygodni nie wychodził z domu. Od razu poznał się na Peggy Sue, podobnie jak ona od razu rozpoznała swoją ojczyznę. - Podchwyciła jego sceptyczne spojrzenie. - Naprawdę tak było. Chciałabym móc cię wreszcie przekonać! Odsunął od siebie talerz. - Nie po to tu przyjechałem, żeby znowu spierać się z tobą na ten temat, więc darujmy sobie, dobrze? Wystarczy, że przekonałaś twojego ojca. - Nie musiałam go przekonywać. Miałby nie poznać potomka rasy Cornelle? Zresztą Peggy Sue dała nam niezbity dowód swojej tożsamości. Uniósł brew. - Nie mówisz poważnie! - Jak najbardziej. Niedługo ci pokażę. - Jak to? Domyślasz się, gdzie ona jest? Mallory uśmiechnęła się tajemniczo jak Mona Lisa. Anula & pona ous l a d an sc ROZDZIAA CZTERNASTY Po lunchu pokazała mu stajnie. Stadnina zrobiła na nim ogromne wrażenie. W końcu stanęli przed boksem, w którym Peggy Sue spędziła zaledwie parę godzin. - Tata nie chciał o niczym słuchać. Uparł się, że trzeba ją puścić wolno, i to od razu pierwszego dnia. - Czyli nie uciekła, tylko została wypuszczona? Skoro więc chcesz, żeby wróciła, czemu po prostu na nią nie zagwiżdżesz jak kiedyś na ranczu? Z uśmiechem wzięła go pod ramię. - To by nic nie dało. Ona słucha teraz głosu serca. Chase nie mógł nie odpowiedzieć uśmiechem. Po prostu nie mógł. - Rozczarowałaś mnie. Co to za trening, kiedy koń nie słucha? - Mówisz tak, jakby podążanie za głosem serca było czymś nagannym. - Wyszli na zewnątrz. - Spójrz, i ty, i ja przez całe życie staramy się kierować rozsądkiem, podejmować rozważne decyzje... - Co w tym złego? Nie odpowiedziała wprost. - Peggy Sue jest teraz jak wiatr. Biegnie tam, dokąd chce. Jest wolna. Zazdroszczę jej tego. Zwolnił kroku. - Mówisz tak, jakby ci tu czegoś brakowało. - Ruchem ręki wskazał bajkowy pałac, wypielęgnowane trawniki, kort tenisowy, Anula & pona ous l a d an sc basen, stajnie. Powiodła dookoła wzrokiem, a jej wymowne milczenie przypomniało mu, że za pieniądze nie można mieć wszystkiego. Następnie poprowadziła go ku ogromnej łące, która była ogrodzona tylko od tej strony, zaś swobodnie otwarta w stronę gór. Chase aż gwizdnął z podziwu. - Chodz, pokażę ci coś. - Mallory wzięła go za rękę i otworzyła bramę. Nie przestawał się rozglądać, a jego spojrzenie nieustannie biegło ku górom. - Szukasz Peggy Sue? - spytała. - Tak. Mam dziwne wrażenie, jakby gdzieś z oddali na nas patrzyła. - Bo pewnie tak jest - rzuciła Mallory z tym swoim zagadkowym uśmiechem. Doszli do linii wysokich krzewów, skręcili za nie, a Chase aż przystanął z wrażenia. Jeszcze przed chwilą znajdowali się na otwartej przestrzeni, teraz zaś byli w ukrytej kotlince, otoczonej pasem gęstych zarośli. Na jej dnie znajdowało się jeziorko, którego powierzchnia nie przestawała delikatnie falować, ponieważ poruszała ją woda spadająca z położonego wyżej zródła. - Gdy mój tata był małym dzieckiem, wyglądało tu tak samo. Potem jego dziadek utracił konie Cornelle i woda znikła. Pamiętam już tylko suchą dziurę w ziemi. I nagle wszystko się zmieniło. Chase ogarnął pełnym niedowierzania spojrzeniem rosnące w Anula & pona ous l a d an sc załomach skał rozłożyste paprocie, bujne pnącza i kępy pachnących białych kwiatów. - Jak na filmie... - wymruczał, schodząc po kamieniach. Przykucnął na płaskim głazie, który częściowo wystawał nad jeziorko, i zanurzył dłoń w wodzie. - Ciepła! - wykrzyknął ze zdumieniem. - Aha. Tata mówi, że ta woda ma uzdrawiające właściwości. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||