Home
Ian Morson [William Falconer Mystery 04] A Psalm for Falconer (pdf)
John Ringo Council War 04 East of the Sun, West of the Moon v5.0
Anthony, Piers Incarnations of Immortality 04 Wielding A Red Sword
Jeffries Sabrina Taniec zmysłów Stare panny Swanlea 04
Andrew Grey [Farm 04] Love Means... Freedom (pdf)
Loius L'Amour Valley of the Sun
Hawkins Rachel Dziewczyny z Hex Hall 02 Diable SzkśÂ‚o rozdz 1 18
Animorphs 36 The Mutation
0032. Monroe Lucy Grecki magnat
edw 2003 02 s13
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    zapiąć kurtkę, ktoś złapał ją za rękę i pociągnął za sobą na zewnątrz.
    Na dworze wszystko było przykryte pierzynką śniegu, na którą latarnie uliczne rzucały
    złotą poświatę. Bez nieustannych klaksonów i ryku silników samochodowych w mieście pa-
    nował przyjemny spokój - jakby Nowy Jork w końcu zasnął. Banda modelek, stylistów i foto-
    grafów brnęła przez zaspy po uda, piszcząc z uciechy. Wszyscy zaczęli ścinać śnieżki nad
    siatką, zupełnie nie zważając na sielski spokój.
    - Prawda, że jest pięknie? - westchnęła Serena. %7łałowała, że nie ma z nią Aarona, bo
    wtedy mogłaby go pocałować i powiedzieć, jak bardzo go kocha, a jednocześnie wrzucić mu
    za koszulę wielką śnieżną pigułę. Lecz Aarona nie było - ponurak! - więc jakoś będzie musia-
    ła sobie poradzić bez niego. Odwróciła się do faceta, który trzymał ją za rękę. To ten chłopak
    w czarnym kombinezonie narciarskim. Był wysokim blondynem i wyglądał rewelacyjnie. Jak
    wszyscy na tym przyjęciu. Puściła jego dłoń i nabrała garść śniegu.
    - Chodz tu - przywołała go. - Powiem ci coś w sekrecie.
    Zrobił krok w jej kierunku. Jego oddech zmieniał się w kłęby pary.
    - Co takiego?
    Serena stanęła na palcach i objęła go za szyję. Potem pocałowała go w zimny, gładki
    policzek.
    - Kocham Aarona! - pisnęła, wsadziła mu śnieżkę za kołnierz kombinezonu i uciekła
    przez śnieg do bawiących się łudzi.
    Facet pobiegł za nią, złapał ją za nogi i przewrócił w chwili, gdy dobiegli do siatki.
    Gra się urwała, tłum ślicznych rozrabiaków zaczął ciskać śnieżkami w baraszkującą parę,
    przerywając czasem na papierosa albo żeby ponownie nałożyć wazelinę na usta. Serena wyła
    ze śmiechu, gdy śnieg wleciał jej do dżinsów. To właśnie jest wspaniale w byciu pięknym i
    beztroskim. Nieważne, z kim jesteś albo jakie głupoty wyprawiasz - zawsze bajecznie się ba-
    wisz. Właściwie to nie musisz zakochiwać się tylko w jednej osobie, skoro już cały świat za-
    kochał się w tobie.
    eksperymenty mogą okazać się mocno przereklamowane
    Jenny i Elise nadal się całowały, gdy zadzwonił Rufus.
    - Cholera! - Jenny odepchnęła od siebie Elise, zeskoczyła z kanapy i popędziła do
    kuchni. Nikt ich nie widział, ale i tak poczuła się przyłapana na czymś niewiarygodnie za-
    wstydzajÄ…cym.
    - Wszystko w porządku? - zapytał radośnie Rufus w słuchawce. - Ugrzęzłem tu z
    Maksem, Lyle i resztą frajerów. Sypie jak cholera. - Rufus większość piątków spędzał z za-
    przyjaznionymi komunistycznymi pisarzami w starym barze w East Village. Glos miał weso-
    ły, jak zawsze po dwóch czy trzech kieliszkach Czerwonego wina. - A wy, dziewczyny, nie
    rozrabiacie?
    Jenny zaczerwieniła się.
    - E, nie.
    - To powiedz swojej przyjaciółce, żeby została. Nikt przy zdrowych zmysłach nie po-
    winien dzisiaj nigdzie wychodzić.
    Jenny kiwnęła głową.
    - Dobra. - Miała nadzieję, że Elise wróci do domu, a ona wezmie gorącą kąpiel i zbie-
    rze myśli, ale nie wypadało prosić, by wyszła, kiedy na ulicach leżało ponad metr śniegu i na-
    dal padało. - Do zobaczenia, tato - powiedziała, niemalże żałując, że nie może mu powie-
    dzieć, jaka się czuje zagubiona. Może i jest rozkwitającą artystką, ale to nic znaczy, że przez
    cały czas musi eksperymentować.
    Odłożyła słuchawkę.
    - To co teraz robimy? - zapytała Elise, wchodząc do kuchni nadal w rozpiętych dżin-
    sach. Rozdzieliła dwie połówki ekierki i wylizała krem ze środka.
    Chyba sugerowała, że jest gotowa przejść do następnego rozdziału Mojego ciała - dla
    kobiet, ale w życiu! Jenny nie miała zamiaru sprawdzać, co jest dalej. Udała ziewnięcie.
    - Tata mówi, że zaraz wraca - skłamała. - Zresztą jestem zmęczona.
    Zerknęła przez kuchenne okno. Wszystko było białe, a śnieg nadal padał. Wyglądało
    to jak koniec świata.
    - Chodz. - Poprowadziła ją do swojego pokoju. - Tata chce, żebyś u nas nocowała. -
    Jenny miała tylko pojedyncze łóżko i zdecydowane nie zamierzała dzielić go z Elise. Ta
    dziewczyna okazała się taka... napalona i nieprzewidywalna. - Możesz spać na moim łóżku, a
    ja prześpię się na sofie.
    - Dobra - odpowiedziała Elise niepewnie. - Zadzwonię do mamy. Nie jesteś na mnie
    wściekła, prawda?
    - Wściekła? - odparła jakby nigdy nic Jenny. - A dlaczego miałabym być wściekła? -
    Otworzyła szufladę komody i wręczyła Elise za dużą koszulkę i spodnie od dresu. - To do
    spania - poleciła. W przeciwnym razie Elise mogłaby spać nago. Głupio by wyszło, gdyby
    Rufus wrócił do domu nocą i wpakował się do pokoju Jenny, żeby walnąć jej bezsensowne
    kazanie o sensie życia. Tak się zdarzało, gdy wypił za dużo wina. - Idę wziąć prysznic. Mo-
    żesz zadzwonić do mamy z mojej komórki.
    Elise wzięła ubrania i zapatrzyła się na obrazy na ścianie u Jenny. Nad łóżkiem wysiał
    portret Marksa, kota Humphreyów, drzemiącego na kuchence. Jenny namalowała go ciężkimi
    olejnymi farbami. Marks był ciemnoturkusowy, a kuchenka czerwona. Przy oknie wisiał por-
    tret stóp Jenny, z paznokciami pomalowanymi na pomarańczowo i kośćmi zaznaczonymi na
    niebiesko.
    - Jesteś naprawdę dobra. - Elise zsunęła dżinsy na kolana. - Nie chcesz skończyć mo-
    jego portretu?
    Jenny zÅ‚apaÅ‚a różowy szlafrok frotté, który wisiaÅ‚ na haku na drzwiach.
    - Nie dziś - odpowiedziała i szybko ruszyła do łazienki. Wzięła długi, gorący prysznic,
    mając nadzieję, że nim wróci, Elise będzie już spać. Jutro rano zjedzą grzanki, pójdą na sanki
    do parku i będą wygłupiać się jak normalne dziewczyny. Więcej żadnych eksperymentów. Je-
    śli idzie o zdanie Jenny, eksperymenty okazały się mocno przereklamowane.
    N pomaga wyzdrowieć pokręconej, osieroconej dziedziczce
    - Trzymaj lejce w jednej ręce, a bat w drugiej - pouczyła Nate'a Georgie.
    Poszli na strych, ale zamiast siedzieć we wspaniałym starym powozie, palić trawkę,
    całować się i rozluzniać, Georgie tryskała nadmiarem energii i zaczęła uczyć Nate'a powoże-
    nia.
    Strych okazał się niesamowity, pełen pięknych, starych rzeczy, których czasy dawno
    już minęły, ale mimo to utrzymano je w doskonałym stanie, jakby w każdej chwili ktoś mógł
    znieść je na dół i nadał ich używać. Powóz był pomalowany na złoto i wykończony fioleto-
    wym aksamitem. Pod siedzeniem w środku stał mały skórzany kuferek z futrzanymi pledami i
    mufkami, żeby dłonie nie marzły w trakcie przejażdżki. A najlepsze było to, że w prawdziwej
    skórzanej uprzęży od powozu stało osiem białych karuzelowych koników z przymocowanymi
    do głów białymi pióropuszami.
    - No dalej, szybciej, szybciej, wio, wio! - krzyknęła Georgie na karuzelowe konie,
    strzelając z długiego skórzanego bicza i podskakując na ławeczce dla woznicy z czerwonej
    skóry. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.