Home Jackson Lilian Braun Kot, ktĂłry...17 Kot, ktĂłry pchnÄ Ĺ Ĺledztwo na wĹaĹciwe tory John Norman Gor 17 Savages of Gor 17 Zbigniew Nienacki Pan Samochodzik i Testament Rycerza JÄdrzeja Linux Biblia Ubuntu Fedora Debian i 15 innych dystrybucji Child Maureen SkśÂóceni kochankowie Desiree Holt Just Say Yes (pdf) DZHA Ashlynn Pearce Rough Edges Christie Agatha Morderstwo to nic trudnego Dale Carnagie Jak Zdobyć PrzyjacióśÂ i Zjednać Sobie Ludzi |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] wiązka bomb eksplodowała kilkadziesiąt metrów od jego lewej burty, kolejne - kilkanaście tylko metrów z drugiej strony, pozornie również nieszkodliwie - dostatecznie blisko jednak, by potężne wstrząsy, którym poddany został statek, spowodowały w maszynowni popękanie przewodów i wyrwanie z podstaw niektórych jej urządzeń. Kapitan Holmgren wysłał tam natychmiast głównego mechanika, który wrócił z wieścią, że uszkodzenia są zbyt poważne, by można je było na poczekaniu usunąć. Zwalniający wciąż swój bieg "Hoosier", wyprzedzony przez wszystkie prowadzące wciąż ogień do samolotów jednostki, pozostał bez żadnej osłony. Widząc to dowódca dał rozkaz opuszczenia statku. Ponieważ frachtowiec trzymał się prosto na wodzie i nie widać było na nim żadnych większych uszkodzeń, przyciągnął uwagę jeszcze jednego junkersa, ale i ten nie uzyskał bezpośrednich trafień. Gdy samoloty odleciały, do unieruchomionej jednostki podpłynęła korweta "La Malouine". Mimo że na pokładzie jej znalazło się już stu dwudziestu dziewięciu rozbitków, porucznik Bidwell 116 wysłał na statek grupę marynarzy, którzy mieli sprawdzić, czy dałoby się wziąć go na hol. Okazało się to możliwe, ale gdy na obu jednostkach zaczęto przygotowywać cały manewr, nadpłynęła korweta "Poppy", ostrzegając przed zauważonym w odległości 4 mil okrętem podwodnym. Zarządzono alarm, obie jednostki na powrót rozłączono. Orientujący się na bieżąco w sytuacji na podstawie rozmów radiowych kapitan Jauncey z "Palomares" dał w tej sytuacji rozkaz opuszczenia statku i zatopienia go. Korwety otworzyły nań ogień ze swoich 102-milimetrowych dział. Po kilkunastu pociskach wybuchł na frachtowcu rozprzestrzeniający się szybko pożar. Gdy odpłynęły okręty eskorty, ku wrakowi zbliżył się U-376. Również i Niemcy wysłali na "Hoosiera" grupę abordażową, która sprawdziła stan techniczny i ładunek statku - po czym storpedowali go, nadając meldunek o zatopieniu frachtowca załadowanego m.in. szczególnie cennym sprzętem pancernym. Dalej na południe Niemcy kontynuowali swoje ataki z rosnącą zaciekłością. Miejsce samolotów, które zrzuciły swe bomby i odlatywały do baz, zajmowały następne. Tym razem uderzał l dywizjon 30 pułku. Okręty znajdowały się wciąż jeszcze poza zasięgiem myśliwców z lotnisk na półwyspie Kola; samotna łódz latająca MBR-2, która nadleciała, by zlokalizować konwój, oddaliła się, obawiając się szybszych i lepiej uzbrojonych Junkersów. Na okrętach przeciwlotniczych, na których spoczywał główny ciężar obrony, zaczęła się wyczerpywać amunicja. Coraz rzadziej prowadziły one ogień zaporowy, koncentrując się na najgrozniejszych w danym momencie samolotach. Nie udało się też zestrzelić tego dnia ani jednego bombowca, choć kilka odniosło uszkodzenia. Niemcy starali się nadlatywać od strony słońca, co utrudniało wczesne ich wykrycie. Celem nalotu były wyróżniające się rozmiarami frachtowiec "El Capitan" i ratowniczy "Zamalek". O pół do drugiej nad ranem 10 lipca pojedynczy Junkers przeleciał poniżej zapory ogniowej i zrzucił trzy półtonówki za rufą frachtowca. Masy wody spadły na pokład, zalewając wewnętrzne pomieszczenia, w paru miejscach pękły szwy spawalnicze kadłuba, który stopniowo zaczął nabierać wody, choć początkowo uruchomione natychmiast pompy dawały sobie z nią radę. Podobne przeżycia miała też załoga i uratowani rozbitkowie na "Zamalku". Jedna z bomb eksplodowała tuż przed jego dziobem. Dziesiątki ton wody aż przygięły do dołu przednią część statku, jej strumienie wdarły się do wnętrza wszystkimi nie zabezpieczonymi otworami. Wśród rozbitków wybuchła panika. Kilkudziesięciu ludzi wybiegło na pokład i zaczęło szturmować łodzie ratunkowe. Ich natychmiastowemu spuszczeniu zapobiegła tylko 118 stanowcza, zdecydowana postawa kilku oficerów i podoficerów z załogi statku. (%7łycie składa się także ze spraw przyziemnych. Wstrząsy statku spowodowały przedwczesny poród u będącej marynarską maskotką kotki. Dwa kocięta, które przeżyły, nazwano "Blohm" i "Voss"...) Kolejny atak był grozniejszy. Tuż przed godziną 3 przy burcie statku eksplodowała ciężka bomba. Ustanie charakterystycznej wibracji i nagła cisza oznaczały uszkodzenie zespołu napędowego. Podobnie jak przedtem "Hoosier", tak teraz "Zamalek" został w tyle, poza [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||