Home Felicjan SĹawoj SkĹadkowski StrzÄpy meldunkĂłw (1988) Kochanek Ĺmierci Akunin Boris Child_Composers Craig_Rice_ _Roze_Pani_Cherington Hard to Be a God Boris Strugatski Eden Cynthia Grzeszne szlaki MacLean Alistair (1970) Tabor do Vaccares Hassel_Sven_ _Zlikw 49 Pan Samochodzik i Pruska Korona Sebastian Miernicki Desiree Holt [Rawh |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] - Dla ciebie. - Laura wzięła nowy pędzel i umoczyła go w białej farbie na palecie. Położyła białe akcenty na piętrzących się falach oceanu na obrazie. Woda natychmiast ożyła, nabrała groznego wyglądu. Teraz wygląd wody odpowiada jej nastrojowi, pomy- ślała. - Nie prosiłam cię, żebyś się o mnie martwił - dodała. - Może nie, tylko że ta prośba była w twoich oczach. Widziałem ją, ilekroć na mnie spojrzałaś. Marzenia i plany na przyszłość, które nie miały się ziścić. - Więc chciałeś mnie uratować przede mną samą? - Chciałem, żeby było łatwiej. Nam obojgu. - Uhm. No i jak się w tym odnajdujesz? - Dosyć kiepsko, jak na razie. - Dobrze wiedzieć - mruknęła. Zanurzyła pędzel w słoiku z terpentyną, po wyjęciu wytarła szmatką; w domu oczyści go staranniej. L R T Nie było sensu pozostawać dłużej nad oceanem. Poranne światło się skończyło, zresztą obecność Ronana nie pozwalała skoncentrować się na malowaniu. Laura zaczęła odkładać tubki z farbami do mahoniowego pudła, każdą do odpowiedniej przegródki. - Miałaś rację w jednej sprawie - odezwał się po minucie czy dwóch milczenia. - Naprawdę? W jakiej? - zainteresowała się. - W sprawie Bestii. Nie zastanawiałem się, co się z nim stanie, kiedy będę musiał wrócić do Irlandii. - Kiedy po niego przyszedłeś, twierdziłeś, że chcesz zabrać go z sobą. - Tak, ale chyba mówiłem trochę na wyrost. - Kłamałeś. - Zakręciła słoiki z terpentyną oraz olejem lnianym i też umieściła je w pudle. - Poniekąd. Z tym że teraz to bez znaczenia, na pewno go zabiorę z sobą. - Bo bez niego czujesz się samotny? - Nigdy nie jestem samotny. Po prostu uważam, że dom jest pusty bez psa. Ronan Connolly, miliarder, rogata dusza, nigdy się nie przyzna, że czuje się sa- motny, ale Laura miała wyczulone ucho. Słyszała to, czego nie chciał powiedzieć. Ty- siące mil od rodzinnego kraju, sam w wielkim domu na klifie, musiał się czuć samotny. Nic dziwnego, że chciał odzyskać psa. - W tej ostatniej kwestii zgadzam się z tobą - oznajmiła, zatrzaskując pudło z przy- borami do malowania. - Nadal nie zamierzasz mi go oddać? - Nie oddam go. - Teraz już nie chodziło o dobro psa, by nie przechodził z rąk do rąk, ani o udzielenie nauczki Ronanowi, by zrozumiał, że posiadanie psa wiąże się z obowiązkami. Laura pokochała Bestię i ona też odkryła, że dom bez psa jest pusty. - No to między nami wojna. Laura złożyła stołek i oparła go o pień najbliższego drzewa. Odstawiła na bok ob- raz, złożyła sztalugi. Spojrzała na Ronana, gdy była spakowana. - Przypuszczam, że tak. - Dlaczego mi to robisz? - zapytał nagle. - Nic ci nie robię. L R T - Nic? Wiem, że ta wojna o psa to temat zastępczy. Tak naprawdę chodzi ci o to, żeby robić mi zamęt w głowie. Tym razem też ci się udało. Stoję tu i gadam bez sensu. Fatalnie się czuła, wiedząc, że jemu nie sprawia przyjemności jej towarzystwo, tyl- ko jest zbyt uparty, by odejść, nie uzyskawszy odpowiedzi na swoje pytania. Ale i ona nie była lepsza. Specjalnie nic mu nie mówiła. Gdyby dostał to, na czym mu zależy, odszedłby na dobre. Teraz jednak była skłon- na zmienić zdanie. Nic już nie będzie takie jak przedtem, dlaczego więc miałaby mu nie powiedzieć? Czego się czepia? Resztek marzeń? Złudnych nadziei? Wszystko skończo- ne. Dla własnego dobra trzeba zamknąć ten rozdział. - Jak nie chcesz stać, to nie stój. Pochwycił ją za ramiona, przyciągnął ku sobie. W jego oczach ujrzała determina- cję. - Powiedz mi wreszcie, co cię gnębi. Co jest przyczyną tej wrogości w oczach, ile- kroć na mnie patrzysz. Przecież nie ten mój pies! - Masz rację, nie chodzi o Bestię. - Wyrwała mu się. - To o co, kobieto? - Chcesz wiedzieć, co mnie gnębi? Więc ci powiem. Kiedy ty pilnowałeś tej nasto- latki, ja opłakiwałam utratę naszego dziecka. Ronan stanął jak rażony gromem. - Straciłaś dziecko... - Teraz już wiesz. - Uniosła głowę i spojrzała w jego przerażone oczy, wiedząc, że robi to po raz ostatni. - %7łegnaj, Ronan. Niech ci się wiedzie w życiu. Pozbierała swoje rzeczy i zostawiła go na deptaku. Odeszła, nie oglądając się za siebie. Poszedł za nią. Co innego mu pozostało? W głowie kłębiły mu się myśli jak fale w skalistym przesmyku morskim. Nieomal na oślep dotarł do swojego samochodu i ruszył [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||