Home
Christopher Moore The Lust Lizard of Melancholy Cove (v5.0) (pdf)
Leigh Lora Twelve Quickies of Christmas 03 Heather's gift
Cole Allan & Bunch Christopher Sten Tom 6 PowrĂłt Imperatora
Christian Jacq [Ramses 03] The Battle of Kadesh (pdf)
Amarinda Jones Run the Gantlet (pdf)
Cykl Pan Samochodzik (01) Skarb Atanaryka Zbigniew Nienacki
Wiosna 1941 Ida Fink
Desiree Holt Downstroke [EC Breathless] (pdf)
!Gerald Durrell Przecić…śźona arka
Augustyn_Józef_SJ_ _W
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • commandos.opx.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    zostawiła żadnego adresu ani w ogóle nic.
     Nie zamierzała się tam zatrzymywać. Z tego, co mi powiedziano, prawdopodobnie ktoś
    ją uderzył w głowę w jakimś ustronnym miejscu. Potem zaciągnął ją do samochodu i wyrzucił
    na poboczu, tak żeby to wyglądało na wypadek z ucieczką sprawcy. Obudz mnie jutro o
    szóstej trzydzieści, muszę wcześnie być na nogach.
     Przepraszam za tego spalonego kurczaka. Wsadziłem go do piecyka tylko po to, żeby
    się zagrzał, i zupełnie zapomniałem.
     Co tam jakiś kurczak. Zawsze uważałem kury za głupie ptaki. Pakują się pod
    samochody i gdaczą jak opętane. Pochowaj jutro tego trupa, niech ma porządny pogrzeb.
     Ale ona nie umiera, prawda?
     Musisz poskromić te melodramatyczne zapędy. Gdybyś nieco lepiej przykładał ucho,
    usłyszałbyś, że bez problemu odzyskała przytomność, wie, kim jest czy raczej była, oraz
    gdzie przebywa. Lekarze przysięgają, że jej nigdzie nie puszczą, póki sam nie przejmę
    opieki. Nie ma mowy, żeby wymknęła się gdzieś na jakąś pożal się Boże, detektywistyczną
    robotę.
     Skoro mowa o detektywistycznej robocie&  Albert zawiesił głos i kaszlnął znacząco.
     Niespecjalnie chce mi się o tym rozmawiać. Daj sobie spokój, Albercie, naucz się lepiej
    księgowości albo uprawy roślin pod szkłem czy czegoś&
     Ja tylko tak sobie myślałem& to znaczy jeśli chodzi o ślady&
     Dobra, co z tymi śladami?
     Trochę o nich myślałem.
     I stąd właśnie biorą się wszystkie życiowe kłopoty: z myślenia.
     Zlady&  podjął Albert.  Na przykład ten obraz. To jest jakiś ślad, prawda?
    Tommy zauważył, że Albert zdążył już zawiesić obraz na ścianie.
     Skoro ten obraz może stanowić ślad, to jak pan myśli, czego?  Zaczerwienił się lekko,
    kiedy zrozumiał, jak niezręcznie sformułował zdanie.  Chciałem powiedzieć: o co właściwie
    tu chodzi? Bo to powinno coś znaczyć. A ja sobie pomyślałem& Przepraszam, że o tym
    wspominam&
     Wal śmiało.
     Pomyślałem o tym biureczku.
     Biureczku?
     Tak. O tym, co właśnie wróciło z renowacji razem ze stolikiem, dwoma krzesłami i
    jeszcze paroma rzeczami. To należało do rodziny, prawda?
     Do mojej ciotki Ady.
     No więc& W takich meblach można czasem znalezć jakiś ślad. W starych, antycznych
    biurkach.
     Możliwe.
     Wiem, że to nie moja sprawa, i naprawdę nie powinienem zawracać panu głowy, ale
    kiedy pan wyjechał& Po prostu nie mogłem się oprzeć i zajrzałem.
     Co? Zajrzałeś do biurka?
     Tak, tylko po to, żeby sprawdzić, czy nie ma tam jakiejś wskazówki. Bo wie pan, w
    takich biurkach zdarzają się skrytki.
     Owszem.
     Więc sam pan widzi. Mogła być jakaś wskazówka. Zamknięta w skrytce.
     To nawet przyjemnie brzmi. Ale z tego, co wiem, moja ciotka nie miała powodu, by coś
    ukrywać.
     Ze starszymi paniami nigdy nic nie wiadomo. Lubią utykać rzeczy po kątach jak kawki
    czy sroki. Może to być tajny testament albo coś napisanego sympatycznym atramentem,
    albo jakiś skarb. Bo gdzie miałby pan znalezć ukryte skarby, jak nie w takiej skrytce?
     Przykro mi, Albercie, ale muszę cię rozczarować. Jestem absolutnie przekonany, że w
    tym przyjemnym rodzinnym mebelku, należącym dawniej do mego wuja Williama, nic takiego
    nie ma. Ten wuj to jeszcze jeden nasz krewny, który na stare lata stetryczał. Poza tym był
    głuchy jak pień i miał podły charakter.
     Tak sobie pomyślałem  ciągnął swoje Albert  że nic złego się nie stanie, jeśli tylko
    zajrzę.  I dodał zgodnie z prawdą:  Zresztą i tak biurko należało wysprzątać. Wie pan,
    jak to jest ze starszymi paniami. Nie wyciągają zbyt często swoich rzeczy, zwłaszcza jeśli
    cierpią na reumatyzm i trudno im się ruszać.
    Tommy nie odzywał się przez chwilę. Pamiętał, że razem z Tuppence ledwie rzucili okiem
    na szuflady. Całą ich zawartość zapakowali do dwóch dużych kopert, odkładając tylko parę
    motków włóczki, dwa swetry, czarną aksamitną etolę i trzy porządne poszewki na poduszki z
    dolnej szuflady. Dołączyli to wszystko do ubrań i innych rzeczy przeznaczonych do oddania. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.