Home Saga rodu Michorowskich 02 CĂłrka Michorowskich RohĂłczanka Anna Anna Keraleigh [Fairy 01] Fair Flavor [Evernight] (pdf) Moja pierwsza ksišżeczka. W przedszkolu Anna Boradyń Bajkowska tłum Anna Leigh Keaton, Madison Layle [Once Upon A Time] M Anna J. Evans Enchanted (EC) (pdf) James H. Schmitz Dangerous Territory Boys and Foreign Language Learning.Real Boys Don't Do Languages (J.Carr&A.Pauwels) James P. Hogan Hammer of Darkness 0997. Braun Jackie NajpićÂkniejsza muzyka Diana Palmer Denim and Lace as Diana Blayne |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] i uparta dziewczyna. - Wiem. Masz rację. - W tym właśnie sęk, że nie los rządzi naszym życiem, każdy sam za nie odpowiada. Jej matka była słaba. A Gośka opiekowała się nią już jako sześciolatka. Szkoda tylko, że była za mała, aby zapobiec tragedii. Widocznie tak miało być... - Ale niewiele brakowało... - zauważyłem. - Wtedy, kiedy przestała mówić. - O nie, to nie tak. - Ada zdecydowanie pokręciła głową. - Ona wcale nie przestała mówić, dlatego że dała się złamać. Na odwrót! Przestała mówić, żeby się nie dać. Schowała się głęboko w swojej skorupie, gdzie nikt nie mógł jej dotknąć ani zranić. Po to, żeby przetrwać. - Może i masz rację. To znaczy: na pewno masz, jak zwykle. Zresztą zawsze lepiej ode mnie ją rozumiałaś. Choć to ja za nią szalałem... A Gosia bardziej wdała się w swego ojca niż w matkę. Jarek jest tak samo jak ona zrównoważony, uczciwy i twardy. - O tak. - Ada skinęła głową. - To jego krew. Na szczęście. Wiesz, cieszę się, że jesteśmy teraz rodziną... Przerwało jej gwałtowne poszczekiwanie i popiskiwanie Buni. - Co jest, sunia? To tylko śnieg! Bokser również zaczął niespokojnie węszyć i skomleć. Zbliżaliśmy się już do pierwszych zabudowań, lecz wciąż znajdowaliśmy się na wydeptanej w śniegu ścieżce pomiędzy polem, teraz równą jak stół, białą powierzchnią a zagajnikiem. Zaświeciłem latarką, lecz niczego nie udało mi się wypatrzyć. Za to coś usłyszeliśmy. Coś jakby żałosny, cieniutki skowyt. Nasze psy oszalały zupełnie. - Trzymaj Bunię, a ja spuszczę Boksera ze smyczy. On przynajmniej nie zrobi nic głupiego - powiedziałem. Zanim jednak zdążyłem odpiąć smycz od obroży, pies, czując przyzwolenie, wyrwał mi się i pognał w zarośla. Po chwili dobiegło nas poszczekiwanie. - Masz wysokie buty, idz sprawdz. - Ada mocno trzymała wyrywającą się labradorkę. Co było robić? Poszedłem, świecąc sobie latarką i brodząc w głębokim śniegu, tam skąd dochodziło natarczywe szczekanie Boksera. Nie musiałem iść daleko. Dosłownie kilka metrów od drogi, w płytkiej niecce, gdzie śnieg się zapadał, zobaczyłem drżącą, puchatą, płową kulkę, a nad nią zaniepokojonego Boksera. Kulka sapała i popiskiwała przerażona. A trzęsła się zapewne zarówno z zimna, jak i ze strachu. Wziąłem malucha na ręce i gwizdnąłem na moje stare, mądre psisko. - Idziemy, Bokser! Trzeba tego malucha szybko ogrzać! Ada z Bunią czekały na nas zaciekawione. Psica z emocji wydeptała dziurę w śniegu. - No, co tam macie?! - Zobacz! - Pokazałem Adzie kurdupla. - Jakaś swołocz musiała zostawić go w lesie na zatracenie! Przecież ten malec nie zaszedłby sam aż tak daleko! Jak ja bym chciał dorwać tego bydlaka! Ada odebrała ode mnie drżącą kulkę. - Boże, takie maleństwo na mrozie? Tylko potwór mógł zrobić coś takiego. I to jeszcze w taką noc... Cześć, maluchu. Nie bój się. Pójdziesz z nami do domku. - Zostanie? - zapytałem, choć już wiedziałem, że mamy trzeciego psa. - A jak inaczej? - Ada opatuliła malca swoim szalikiem. - To jak bożonarodzeniowy prezent! Poza tym... Poza tym spójrz! To całkiem mój Reks, jak był malutki! Od razu przypomniały mi się słowa Małgosi. Te o czasie, energii i krwiobiegu. Bo mimo że Reksa od dawna z nami nie było, teraz pojawił się na nowo. Przyśpieszyliśmy kroku. Ada niosła posapujące maleństwo, ja prowadziłem dwa psy. Bunia zachowywała się bardzo grzecznie. * Przechodząc przez wieś, minęliśmy chatkę Baby Jagi, gdzie Ada wciąż miała swoją pracownię lalek. Bo robi je nadal, choć teraz mniej dla teatrów, a więcej na wystawy. Nie tylko w Polsce, ale w całej Europie. Ma mnóstwo zamówień. Zrobiła się sławna. Zapomniałem wspomnieć, że domeczek wykupiliśmy na własność już parę lat temu i wyremontowaliśmy go; teraz naprawdę wygląda jak z bajki. Zwłaszcza w tym sypiącym [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||