Home Burroughs, Edgar Rice Tarzan 02 The Return of Tarzan Brian Daley Coramonde 02 The Starfollowers of Coramonde v4.1 (htm) H Beam Piper Fuzzy 02 Fuzzy Sapiens v2.0 (lit) Hawkins Rachel Dziewczyny z Hex Hall 02 Diable SzkĹo rozdz 1 18 Dynastia Kinca Foster, Alan Dean Aliens vs Predator War() Lilley R.K. Pod samym niebem Chmielewska Joanna Janeczka i PaweśÂek 05 Wszelki wypadek Anthology Cherry Heinlein, Robert A Between Planets |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] najmniej dwa serca - w tym momencie spojrzał w jej oczy i zamilkł zmieszany ich wyrazem. Był to smutek, rozczarowanie i jeszcze coś, co nie od razu udało mu się zdefiniować. - Anno! - powiedział cicho z poczuciem winy. - Wybacz! Nie chciałem tego powiedzieć. To była zwykła zazdrość. Nagle zrozumiałem, że nigdy już nie będziesz moją małą siostrzyczką, że wszystko się zmieniło. Bardzo trudno mi oswoić się z tą myślą. Ty wejdziesz w świat, ja... - Nie mów takich głupstw - Anna położyła na chwilę dłoń na jego ramieniu. - Zawsze będziesz mi bliski, tak jak jest mi bliski Maciej. Nic tego nie może zmienić - przerwała wzruszona. Patrzyli na siebie w milczeniu i Andrzej czuł, że ogarnia go radość tak wielka, iż podobnej nie był nawet w stanie sobie wyobrazić. Nie wiedział, ile czasu stali tak wpatrzeni w siebie, bliscy sobie w zupełnie nowy sposób. Andrzej pierwszy ochłonął. - Jak przekonałaś ciotkę, aby pozwoliła ci spotkać się ze mną tak sam na sam? Anna również oprzytomniała i roześmiała się cicho. - Powiedziałam, że muszę z tobą porozmawiać o domu, bo inaczej umrę z tęsknoty. To spotkanie jest zresztą częścią prezentu urodzinowego dla mnie. Ale... - dziewczyna przerwała, nagle poważniejąc. - Naprawdę chcę z tobą porozmawiać o domu - ciągnęła powoli, jakby z namysłem. - Nie chciałabym jednak, aby ktokolwiek dowiedział się, o czym tu mówiliśmy. Andrzej skinął głową, zbyt zdumiony, aby się odezwać. Czy Anna miała jakieś kłopoty? Nie, to niemożliwe, na pewno by się o tym dowiedział. Zawsze jakiś dodatkowy zmysł informował go, że Anna go potrzebuje... Tym razem nic mu nie mówił. Anna, nie oczekując bardziej zdecydowanego zapewnienia zachowania dyskrecji, podała mu dwa ostatnie listy rodziców. - Przeczytaj - poprosiła. - I powiedz, czy wydają ci się takie jak zwykle. - Nie - odpowiedział, gdy uważnie przeczytał oba. - Nie są zwykłe. W jego twarzy Anna znalazła odbicie własnego niepokoju. - Chyba musisz znać tego nauczyciela? Jaki on właściwie jest? Andrzej zastanowił się. Chciał być uczciwy, a miał świadomość, że ten nauczyciel, tak ceniony przez Michorowskich, w nim samym wzbudził nie uzasadnioną niechęć. Wyczuwał w nim coś, co z braku lepszego określenia można było nazwać złem. - Znam go, oczywiście - Andrzej ważył teraz starannie każde słowo. - Jest bystry i inteligentny. I arogancki. Nie wiem, jak ci to wytłumaczyć, bo nigdy nie uważałem uniżoności za zaletę, jego zachowanie nie ma jednak nic wspólnego z dumą czy ambicją. On jest po prostu arogantem, zamek traktuje jak własny... Twój ojciec bardzo go lubi, matka... no, nie wiem. Czasami mam wrażenie, że patrzy na niego z jakąś obawą... - A jak wygląda? - spytała ciekawie Anna. - Jest w moim wieku i mniej więcej mojego wzrostu. Nie jestem kobietą, aby to ocenić, ale chyba jest dość przystojny. Poza tym jednak, pojęcia nie mam, kim może być, z jakiej jest rodziny. Nie wiem też, jak trafił na zamek - byłem wtedy w Warszawie. Z wyrazu twarzy trochę przypomina tych twoich niesympatycznych przodków - naturalnie nie mówię o twojej pięknej, nieszczęśliwej kuzynce. Niedługo sama go zresztą poznasz. Nawiasem mówiąc, do tej pory nie bardzo rozumiem, skąd wzięło się to zaufanie, którym darzą go twoi rodzice. Moim zdaniem, on na nie w najmniejszym stopniu nie zasługuje. Robi wrażenie człowieka, który na coś czeka... - Ale na co? - Nie wiem, Anno! To tylko takie dywagacje. I tak powiedziałem już za dużo. Zaniepokoiłem cię, zamiast uspokoić. Z jednego się tylko szczerze cieszę: bez względu na to, co się stanie, cały czas będę przy tobie. - O czym ty mówisz? - w głosie Anny był strach. - Co się ma stać? - Być może nic - chciałbym w to wierzyć. Przeczucie mówi mi jednak co innego. Myślę, że już się coś dzieje i że jest to związane z zamkiem. Anna zamyśliła się. Andrzej potwierdził wszystkie jej obawy. Niczego sobie nie ubzdurała. W domu działo się coś niedobrego, a może tylko niezwykłego. Oboje, ona i Andrzej muszą dowiedzieć się, co to takiego. * * * Lucia jadła obiad zupełnie nieobecna duchem. Bohdan próbował nawiązać rozmowę, ale szybko zrozumiał, że jego wysiłki idą na marne. %7łona odpowiadała mu równie machinalnie jak jadła, a tak naprawdę, w ogóle nie słyszała, co do niej mówi. - Luciu! - zawołał wreszcie zniecierpliwiony, gdy w pobliżu nie było akurat nikogo ze służby. - Nie traktuj mnie tak! Przecież widzę, że coś cię gnębi. Powiedz mi o co chodzi! Lucia spojrzała na niego z poczuciem winy. Rzeczywiście, nie powinna podczas obiadu pozwolić myślom bujać gdzieś w obłokach. - Przepraszam cię, Bodziu, nic się nie stało. Myślałam tylko o Zdzisławie i... Annie. Bohdan ze zrozumieniem skinął głową. On też zauważył, że podczas balu jego jedyny syn dokonał odkrycia. - Cieszyłbym się z takiego związku - powiedział z łagodnym uśmiechem. - Tyle wujowi zawdzięczam, a Anna jest doprawdy bardzo piękna i do tego nie brak jej charakteru. Byłaby z nich dobrana para. Jak myślisz? - Są kuzynami - Lucia wyglądała na niepewną i zakłopotaną. - Bardzo dalekimi - odparł zdumiony Bodzio. - Czy masz coś przeciwko Annie? Zawsze wydawało mi się, że szczerze zazdrościłaś Waldemarowi i Stefci takiej córki! - Och, kocham Annę, oczywiście, ale sam wiesz jak do tej pory wspomina się w towarzystwie tamten skandal. Annie nie łatwo będzie znalezć męża wśród naszych arystokratów... Mąż, który słuchał tych wywodów z wyrazem niedowierzania na twarzy, teraz nie mógł już opanować wesołości. - Tak ci się wydaje, moja droga? - Lucia nie mogła przeoczyć ironii w jego głosie. - Otóż z przyjemnością spieszę cię uspokoić co do losów Anny. Pierwszy w szranki stanie Adam Brochwicz. Z rozmowy z Melanią wywnioskowałem, że byłaby tym zachwycona. - Melania! - Lucia nie posiadała się ze zdumienia. - To niemożliwe! Może ją zle zrozumiałeś. Ona miałaby się zgodzić, aby jej syn poślubił córkę guwernantki, która została żoną Waldemara w tak skandalicznych okolicznościach. Wykradziona z klasztoru! - Zwykle bladawa twarz Luci zarumieniła się z emocji. Bohdan patrzył na nią z niesmakiem. Wyczuł w jej głosie coś nieprzyjemnego, jakieś lekceważenie i pogardę dla Waldemara i Stefci. Nie mógł tego pojąć. Zawsze wydawało mu się, że Lucia ceni i lubi Waldemara. Kiedyś nawet... no, ale to już przeszłość. Tamto dziewczęce uczucie dawno przecież minęło. Teraz Lucia jest jego żoną i wyglądało na to, że nigdy nie żałowała tego kroku. Skąd więc tyle jadu w stosunku do tamtych dwojga? - Jak widzisz, nie wszystkim przeszkadza tamta skandaliczna historia. Najmniej zaś powinna przeszkadzać tobie, bo jako jedna z nielicznych znałaś całą prawdę. Nie można winić Stefci za winy jej siostry, tak, jak nie można było oczekiwać, że zrezygnuje z miłości i małżeństwa i zostanie w klasztorze, choć nigdy do niego nie wstąpiła. Nie mogę się w tym dopatrzyć żadnego skandalu, a jedynie tragedii, która omal nie złamała życia dwojgu ludziom. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||