Home
Ray Bradbury 451 Fahrenheita
Anna Leigh Keaton, Madison Layle [Once Upon A Time] M
Jennifer Armintrout Blood Ties 2 Blood Ties The Possession
Desiree Holt Downstroke [EC Breathless] (pdf)
01. Adams Audra BśÂ‚ć™kitny śźeton
Guillory Origin Media Concept
Augustyn_Józef_SJ_ _W
Dave Mead Stix (retail) (pdf)
Doyle Arthur Conan Tajemnica zśÂ‚otego Pince nez
Jacqueline Lichtenberg [Lifewave 01] Molt Brother
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

     A teraz przeczytaj to ładnym czystym głosem i powoli.
    Pokój ział żarem, Montag cały był w ogniu, cały był chłodem; siedzieli pośrodku roz-
    ległej pustyni, na której nie było nic, tylko trzy krzesła, a on stał chwiejąc się, czekając, aż
    67
    pani Phelps przestanie przygładzać rąbek sukni, a pani Bowles odejmie palce od swych
    włosów. Potem zaczął czytać powolnym, utykającym głosem, który wzmacniał się, gdy
    postępował od linijki do linijki. Jego głos przechodził przez pustynię, w białą przestrzeń
    wokół trzech siedzących kobiet, w wielką gorącą pustkę.
    Morze wiary
    Też otaczało ongiś ziemi brzegi
    Niby lśniącego pasa długie zwoje.
    Dzisiaj tylko słyszę
    Jego melancholijny, ciągły szum, milknący
    Do wtóru westchnień
    Nocnego wiatru, który mąci ciszę
    Posępnych równin i nagich skał świata.
    Krzesła trzeszczały pod trzema kobietami. Montag czytał dalej:
    Miłości! Bądzmy wierni
    Sobie nawzajem! Bo ten świat przed nami,
    Co nasze oczy świetnym blaskiem mami,
    Tak różnorodny, tak piękny, tak nowy,
    Jest bez radości, pewności, pokoju,
    Miłości, światła, bez ulgi od bólu;
    Błądzimy po nim jak po mrocznym polu,
    Które rozbrzmiewa boju i ucieczki wrzawą,
    Gdy dwie nieznane armie nocą walczą krwawo.
    Pani Phelps płakała.
    Pozostałe wśród pustyni patrzyły, jak płacze coraz głośniej, a jej twarz traci w skur-
    czach wszelki kształt. Siedziały nie zbliżając się do niej, zdumione jej wybuchem. Akała
    niepohamowanie. Sam Montag był ogłuszony i wstrząśnięty.
     śś, ćś...  uspokajała Mildred.  Już wszystko w porządku, Klaro, uspokój się,
    Klaro! Klaro, co ci jest?!
     Ja... ja...  łkała pani Phelps  nie wiem, nie wiem, po prostu nie wiem, och,
    och...
    Pani Bowles wstała i złowrogo popatrzyła na Montaga.  Wiedziałam, że tak bę-
    dzie, oto co chciałam udowodnić! Wiedziałam, że tak się stanie! Zawsze mówiłam: po-
    ezja i łzy, poezja i samobójstwo, i płacz, i okropne samopoczucie, cała ta tkliwość! Teraz
    mam oczywisty dowód. Brzydki pan jest, panie Montag, brzydki!
    68
    Faber powiedział:  A teraz...
    Montag poczuł, że się obraca, idzie do otworu w ścianie i wrzuca książkę przez mo-
    siężne drzwiczki do pełzających płomieni.
     Głupie słowa, głupie słowa, głupie, straszliwie raniące słowa  powiedziała pani
    Bowles.  Dlaczego ludzie chcą ranić innych ludzi? Jak by nie było dość zła na świecie,
    jeszcze drażnić ludzi tego rodzaju rzeczami!
     Klaro, ależ, Klaro!  błagała Mildred chwytając ją za ramię.  Dalej, bawmy się!
    Włącz teraz  rodzinkę . Dalej. Zmiejmy się i bądzmy szczęśliwi teraz, przestań płakać,
    przecież jesteś w gościach!
     Nie  oznajmiła pani Bowles.  Wychodzę i idę prosto do domu. Jeśli chcesz od-
    wiedzić mój dom i moją  rodzinkę , bardzo dobrze. Ale nigdy w życiu nie wejdę więcej
    do domu pomylonego strażaka!
     Idz do domu.  Montag spokojnie utkwił w niej oczy.  idz do domu i po-
    myśl o twoim pierwszym rozwiedzionym mężu i drugim mężu zabitym w odrzutow-
    cu, i o trzecim mężu, który sobie strzelił w łeb, idz do domu i pomyśl o tych wszyst-
    kich skrobankach, które miałaś, pomyśl o tym i o tych twoich cholernych cesarskich
    cięciach również, i o twoich dzieciach, które cię nienawidzą gorzej od cholery! Idz do
    domu i pomyśl, jak to się wszystko stało i co kiedykolwiek zrobiłaś, żeby położyć temu
    koniec! Idz do domu, idz do domu!  wrzasnął.  Idz do domu, zanim ci dam w gębę
    i wykopnę za drzwi!
    Drzwi zatrzasnęły się i dom był pusty. Montag stał sam wśród zimowych ścian o bar-
    wie brudnego śniegu.
    W łazience szumiała woda. Słyszał, jak Mildred wytrząsa na dłoń tabletki nasenne.
     Głupiec, Montag, ach, Boże, głupiec, głupiec. Ty głupi durniu...
     Milcz!  Wyciągnął zieloną kulkę z ucha i wrzucił ją do kieszeni.
    Syczała cichutko:  ...głupiec... głupiec...
    Przeszukał dom i znalazł książki za lodówką, gdzie Mildred je schowała. Kilku bra-
    kło i wiedział, że zaczęła na własną rękę powolny proces usuwania dynamitu z domu,
    kawałek po kawałku. Nie gniewał się już. Był tylko wyczerpany i zdziwiony sam sobą.
    Wyniósł książki na tylne podwórko i ukrył je w krzakach w pobliżu płotu przy uliczce.
    To na dziś tylko, pomyślał, na wypadek, gdyby się zdecydowała na dalsze palenie.
    Wrócił do domu.  Mildred?  zawołał przy drzwiach ciemnej sypialni. Nie słyszał
    ani szmeru.
    Idąc do pracy próbował nie dostrzegać, jak bardzo ciemny i opuszczony jest dom
    Klarysy McClellan...
    W drodze do miasta był tak całkowicie samotny w świadomości swej potwornej
    omyłki, że poczuł potrzebę dziwnego ciepła i dobroci bliskiego i szlachetnego głosu
    mówiącego wśród nocy. Choć minęło zaledwie kilka krótkich godzin, zdawało mu się,
    69
    że zna Fabera przez całe życie. Montag wiedział teraz, że żyje w nim dwóch ludzi, że jest
    przede wszystkim Montagiem, który nic nie wie, który nie wie nawet, że jest głupcem, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.