Home Arthur C Clarke & Stephen Baxter [Time Odyssey 02] Sunstorm (v4.0) (pdf) MiloĹĄ JesenskĂ˝ & Robert LeĹniakiewicz Tajemnica ksiÄĹźycowej jaskini Carey Mary Virginia Tajemnica Ĺmiertelnej PuĹapki Harris Charlaine Harper 4 Grobowa tajemnica McMaster Bujold, Lois MV7, Cetaganda Graham Masterton Tengu L. J. Smith śÂwiat Nocy 02 . . . , AniośÂ CiemnośÂci, . . [caśÂa] COBIT wytyczne zarzć dzania Hall Steffie Przygoda z milionerem Emily Ryan Davis All the Women in Pearl (pdf) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] skandal. Godfrey był lekkomyślny. Aatwo ulegał wpływom otoczenia. Niewątpliwie dostał się w złe towarzystwo, które zrujnowało mu życie. Jeżeli tak, to sprawa była przykra, ale nawet i wtedy - myślałem - powinienem go odszukać i zobaczyć, czy nie mogę mu jakoś pomóc. Medytowałem nad tym, gdy uniósłszy nagle wzrok, ujrzałem Godfreya Emswortha przed sobą. Dodd zamilkł jakby pod wpływem silnego wzruszenia. Niech pan mówi dalej - powiedziałem. - Ta historia wygląda niezwykle ciekawie. A więc stał za oknem, panie Holmes. Przycisnął twarz do szyby. Powiedziałem już panu, że odsunąłem kotary, by wyjrzeć na dwór. Zostawiłem je rozsunięte. Godfrey stał w tym otworze niby w ramie. Okno sięgało aż do posadzki, widziałem więc całą postać, lecz moją uwagę przykuła twarz. Godfrey był śmiertelnie blady... pierwszy raz w życiu widziałem kogoś równie bladego. Duch chyba tak wygląda, nie lepiej - przyszło rni na myśl, ale nasze spojrzenia skrzyżowały się i zrozumiałem, że mam przed sobą żywego człowieka. A kiedy zobaczył, że patrzę na niego, odskoczył i znikł w ciemnościach. W jego wyglądzie, panie Holmes, było coś wstrząsającego. Nie chodzi tylko o twarz odcinającą się od mroku niby kawał kredy. Chodzi o coś znacznie subtelniejszego, jakąś tajemniczość, nieśmiałość... coś zupełnie obcego temu zawsze szczeremu i męskiemu chłopcu, którego znałem. Ten widok przeraził mnie nie na żarty. Ale gdy się przez rok czy dwa bawiło w wojenkę z braćmi Burami, potrafi się trzymać nerwy na wodzy i atakować szybko. Godfrey nie zdążył jeszcze zniknąć mi z oczu, gdy już stałem przed oknem. Zamek przy nim był trochę wymyślny, toteż minęło parę minut, nim się z nim uporałem. Hycnąłem przez okno i pobiegłem aleją, jak mi się zdawało - w ślad za Godfreyem. Aleja była długa, a noc ciemna. Niemniej jednak zdawało mi się, że coś się tam rusza przede mną. Biegiem więc i wołałem Godfreya, niestety daremnie. Kiedy zaś dobiegłem do końca alei, znalazłem się przed paroma odnogami, wiodącymi do różnych zabudowań. Przystanąłem, żeby się namyślić, i wtedy usłyszałem trzask zamykanych drzwi. Ale nie za mną, we dworze, lecz gdzieś przede mną, w ciemności. To do reszty przekonało mnie, że nie padłem ofiarą żadnego przywidzenia. Godfrey biegł przede mną i teraz zatrzasnął drzwi. Byłbym przysiągł. Cóż mogłem więcej zrobić? Noc spędziłem bezsennie, zastanawiając się nad tym, co widziałem i szukając rozwiązania zagadki. Nazajutrz pułkownik był jakoś przystępniejszy, a gdy jego małżonka wspomniała, że w okolicy są rzeczy warte widzenia, skorzystałem z tego i zapytałem, czy nie zrobię zbytniego kłopotu, jeżeli zostanę na jeszcze jedną noc. Wraz z mrukliwą zgodą gospodarza zyskałem cały dzień na dalsze poszukiwania. Byłem przekonany, że Godfrey jest gdzieś ukryty w pobliżu, musiałem więc wyjaśnić gdzie i po co. Dwór był tak wielki i rozległy, że cały pułk zdołałby się w nim ukryć bezpiecznie. Na tym terenie trudno by mi było odszukać Godfreya. Ale drzwi, które trzasnęły w parku przede mną, na pewno nie wiodły do jakiejś części dworu. Należało więc zbadać park i zobaczyć, do czego to mnie doprowadzi. Aatwo mi z tym poszło, bo starsi państwo mieli swoje sprawy i pozostawili mnie samemu sobie. W parku było sporo budyneczków gospodarczych, ale przy jego końcu stał większy i samotny domeczek... dość duży, by w nim mieszkał ogrodnik lub gajowy. Czyżby to stąd doszedł mnie trzask zamykanych drzwi? Niedbale podszedłem bliżej, tak jakbym chodził bez celu. W tym momencie drzwi domku otworzyły się i wyszedł z nich jakiś niski, ruchliwy i brodaty człowiek w czarnym palcie i w meloniku, wcale nie wyglądający na ogrodnika. Zdziwiłem się, że zamknął drzwi, a klucz wsunął do kieszeni. Potem, spojrzał na mnie i też się - zdziwił. - Czy pan jest gościem ze dworu? zapytał Wyjaśniłem, że tak i że w dodatku jestem przyjacielem Godfreya. Jaka szkoda - zakończyłem - że wyjechał w podróż, bo z pewnością uradowałaby go moja wizyta. Z pewnością, z pewnością - rzekł i zrobił taką minę, jakby coś przeskrobał. - Może jednak przyjedzie pan znowu w odpowiedniejszym czasie. Poszedł sobie, ale kiedy się obejrzałem, spostrzegłem, że obserwuje mnie z oddali spoza laurowych krzaków. Mijając ten domek mogłem mu się dobrze przyjrzeć. Okna miał zasłonięte i sprawiał wrażenie opuszczonego. Czułem, że wciąż jestem obserwowany, zepsułbym więc wszystko albo i naraziłbym się na wyrzucenie z parku, gdybym działał zbyt natarczywie. Odszedłem zatem i postanowiłem czekać nocy. A kiedy już zrobiło się ciemno i wszyscy poszli spać, wyszedłem przez okno i cicho przemknąłem się do tego tajemniczego pawilonu. Powiedziałem już, że jego okna były szczelnie zasłonięte, a teraz stwierdziłem, że są też zamknięte na okiennice. Ale przez szparę w jednej z nich przebijało światło. Skierowałem śię w tamtą stronę. Miałem szczęście, bo zasłony były rozchylone i przez szparę w okiennicy mogłem zajrzeć do środka. Wyglądało tam wcale przyjemnie: lampa świeciła jasno, na kominku wesoło płonął ogień. Na wprost siebie ujrzałem tego niepozornego jegomościa, z którym rozmawiałem rano. Palił fajkę i czytał gazetę. - Jaką? - zapytałem. Mój klient najwidoczniej poczuł się urażony, że mu przerywam. Jakież to ma znaczenie? - zapytał z kolei. Bardzo duże. Nie przyglądałem się. Może pan jednak zauważył, czy to była wielka [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||