Home
Burroughs, Edgar Rice Tarzan 02 The Return of Tarzan
Brian Daley Coramonde 02 The Starfollowers of Coramonde v4.1 (htm)
Saga rodu Michorowskich 02 CĂłrka Michorowskich RohĂłczanka Anna
H Beam Piper Fuzzy 02 Fuzzy Sapiens v2.0 (lit)
072. Harper Madeline Tym razem na zawsze
Gabrielle Evans Moonlight Breed 2 By the Light of the Moon
Her Driving Desires
Fred Hoyle The Andromeda Breakthrough
Jason Frost The Warlord v1
carmen
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    książkę. Ale wiedziałam już, skąd znam nazwisko Thorne i czemu nie dawało mi spokoju.
    Nosiła je kobieta, której zaklęcie zmieniło Alice w demona. I która, zapewne nie celowo,
    zrobiła demona też ze mnie. Nie miałam cienia wątpliwości co do tego, że Alice była w
    grupie dziewcząt, które trafiły tutaj podczas nalotów dywanowych, i że wszystko zaczęło się
    właśnie w Thorne Abbey. Tak czy owak, chciałam zobaczyć jakieś jej zdjęcie z tego miejsca
    wykonane jeszcze przed przemianą.
    - Dobra - przytaknęłam. - Poszukamy pózniej. Nie jest to aż taka wielka sprawa.
    Jenna nie była idiotką. Znała mnie dostatecznie długo, aby się zorientować, że kłamię. Puściła
    to jednak mimo uszu i powiedziała:
    - Spójrz tam!
    Wciśnięty w kąt, tuż pod Wnerwionym Facetem na Koniu, stał czarny regalik. Sięgał mi
    zaledwie do piersi. Był zakurzony i od razu spostrzegłam, dlaczego zwrócił uwagę Jenny. Na
    półce leżała tylko jedna książka, ale za to pod sześcianem z grubego szkła, na którym zostały
    wydrapane symbole, z jakimi się jeszcze nigdy nie zetknęłam.
    - Spróbuj otworzyć - zachęciła mnie Jenna.
    Nie widząc żadnego uchwytu, wsunęłam końce palców pod szkło w nadziei, że uda mi się je
    podnieść. Momentalnie wyszarpnęłam dłoń spod  wieka".
    - Ja cię kręcę!
    - No nie? Ten sześcian chroni jakieś niezłe zaklęcie. Określenie  niezłe zaklęcie" było
    stanowczo za słabe. Palce wciąż piekły mnie jak sto diabłów. Czegoś podobnego doznałam,
    kiedy wodząc dłonią po piersi Archera, natrafi.
    łam na parzące znamię Oka... .
    - Nie wiem, o czym jest ta książka, ale ktoś bardzo się
    postarał, żeby nie można było do niej zaglądać.
    - Owszem.
    37
    Równocześnie podskoczyłyśmy, obracając się do tyłu. Przed nami stał mój tato, z lekkim
    uśmieszkiem na ustach.
    - Ta książka to grymuar rodu Thorneow. Księga czarów.
    - Wiem, co to jest grymuar - odparłam ze złością, ale mówił dalej, jakbym się w ogóle nie
    odezwała.
    - Zawiera opisy najmroczniejszej magii, z jaką Prodi-gium miało kiedykolwiek do czynienia.
    Rada trzyma tę księgę pod kluczem od lat.
    - Czyli Thornebwie byli czarnoksiężnikami, prawda?
    Tato przesunął ręką nad szklanym sześcianem. Wzdrygnęłam się za niego, ale najwyrazniej
    nie poczuł nawet najsłabszej falki czarodziejskiej mocy.
    - Tak - odpowiedział. - Mrocznymi, rzecz jasna. Potężnymi i nad wyraz biegłymi w sztuce
    ukrywania swej prawdziwej tożsamości przed gatunkiem ludzkim.
    - I to oni zmienili Alice w demona? Powiedz! Stojąca obok mnie Jen wydała cichy odgłos
    zdumienia, a tato przyglądał mi się chwilę.
    - Tak. Niebywałe, jak szybko i sprytnie do tego doszłaś sama - powiedział.
    Był szczerze zadowolony, a ja pomimo nieznacznego przypływu szczęścia odparłam:
    - Tak naprawdę Jenna pomogła mi to rozgryzć. Przeczytała o dziewczętach, które przysłali tu
    z Londynu w czasie nalotów, i wtedy przypomniało mi się, jak pani Casnoff mówiła, że
    kobieta, która... no, przemieniła Alice, nazywała się Thorne. Dlatego tu przyszłyśmy. Byłam
    ciekawa, czy uda mi się znalezć fotografię Alice w jednej z książek, które przeglądała Jen.
    - Jeśli chcesz, to ci dam zdjęcie prababki z okresu jej pobytu w Thorne Abbey. Nie prościej
    byłoby najpierw zwrócić się z tym do mnie?
    Z miejsca przyszła mi do głowy sarkastyczna riposta, ale zagryzłam wargi. Miał rację.
    Zgodnie z wszelką logiką powinnam była pójść z tym do niego, a nie bawić się w sekretne
    poszukiwania w bibliotece. Szczęśliwie Jenna natychmiast obrzuciła wzrokiem tatę ze
    słowami:
    - Widzi pan, Sophie spędziła prawie całe życie, słuchając przeróżnych kłamstw z ust ludzi. W
    Hekate Hall nabrała wielkiej wprawy w samodzielnym rozwiązywaniu problemów. To
    przyzwyczajenie, które trudno zmienić.
    Jenna - drobna blondynka niemal patologicznie zakochana w różu - mimo wszystko była
    wampirzycą i gdy tylko miała na to ochotę, potrafiła wprawić w zakłopotanie każdego. W
    tym momencie najchętniej wzięłabym ją w ramiona i mocno uścisnęła.
    Tato ogarnął nas spojrzeniem.
    38
    - Pani Casnoff powiedziała mi, że stanowicie niepokonany zespół. Teraz rozumiem, co miała
    na myśli. Jeżeli nie potrzebujecie z biblioteki już nic więcej, to - zwrócił się do mnie - czy
    zechciałabyś towarzyszyć mi na przechadzce wokół domu?
    Pomyślałam, czy tacie kiedykolwiek zdarza się nie mówić tak, jakby dopiero co zwiał z
    powieści Jane Austen. Przedziwne, że moja superpragmatyczna mama zakochała się w kimś
    podobnym. Nie przypuszczałam, że mogłaby dać się złapać na takie gładkie słówka. Ale z
    drugiej strony w życiu nie postałoby mi w głowie, że zakocham się w ładnym chłopcu, który
    potajemnie ściga Prodigium, tak że, krótko mówiąc, wszystko było względne.
    - Zciemnia się - rzekłam do taty.
    - Sądzę, że jeszcze długo nie zbraknie nam światła. A o tej porze dom wygląda wprost
    bajecznie.
    W ciągu tych kilku tygodni, odkąd poznałam ojca, nauczyłam się czytać z jego oczu, a nie z
    tonu, jakim wypowiadał myśli. I w tym momencie zakomunikował mi wzrokiem, że pójdę z
    nim na spacer bez względu na moje widzimisię.
    - Okej - odparłam. - Czemu nie?
    - Zwietnie! Przez jakiś czas dasz sobie radę sama, prawda? - zapytał Jennę.
    Zerknęła na mnie.
    - Jasne, panie Atherton - zapewniła. - Zobaczę, co porabia Cal.
    - Wyborny pomysł - odpowiedział tato, podając mi ramię. - Zatem chodzmy.
    ROZDZIAA 8
    Kierując się do frontowych drzwi, w holu minęliśmy jedną ze służących. Odkurzała stół z
    marmurowym blatem, ale zamiast użyć miotełki z piór albo płynu do czyszczenia mebli po
    prostu trzymała ręce nad kamienną płytą. Drobiny pyłu wzbijały się w górę jak obłoczki i
    wirując, znikały. Szok, jakiego doznałam, obserwując to zjawisko, był chyba równie silny jak
    emocje, które budziły pierwsze komputery i telefony komórkowe. W Hekate Hall nikt nie
    posługiwał się magią tak... swobodnie. Pani Casnoff na pewno nie pozwoliłaby nam korzystać
    z mocy w takim celu.
    Tato i ja zaczęliśmy rozmawiać dopiero na zewnątrz.
    - Posłuchaj - powiedziałam - jest mi bardzo przykro, że dotknęłam waszej zaczarowanej
    półki, czy jak się to nazywa. Nie wiedziałam, że nie wolno...
    39
    Szliśmy żwirowym podjazdem, gdy tato nagle wciągnął głęboko powietrze.
    - Ach, co za woń. Czujesz, Sophie?
    - Yyy... co mam czuć?
    - Lawendę. Są nią obsadzone wszystkie ogrody na terenie Thorne Abbey. Najcudowniej
    pachnie właśnie o takiej
    porze, gdy dzień chyli się ku końcowi.
    Wciągnęłam powietrze na próbę. Nie mylił się: pachniało ładnie i wieczór był przepiękny -
    ani za ciepły, ani też za chłodny, a wzdłuż zielonego trawnika cicho skradały się cienie. Z
    pewnością wszystko to cieszyłoby mnie sto razy bardziej, gdybym wcześniej nie trafiła do
    Zakładu dla Krnąbrnych Demonów. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.