Home Beverley Jo MalĹźeĹstwo z rozsÄ dku 01 MalĹźeĹstwo z rozsÄ dku William Shatner Tek War 01 Tek War Jack Vance Dying Earth 01 The Dying Earth Kurtz, Katherine Adept 01 The Adept Brian Daley Coramonde 01 The Doomfarers of Coramonde (v4.2) DARIA MILKO śÂwiat cieni Frederik Pohl Heechee 2 Beyond the blue event horizon ENCYKLIKA 1985. Jan PaweśÂ II Slavorum apostoli 687. Michaels Leigh śÂlub na śźyczenie Alchemical Allegories |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] upadek. Skończyłam w pozycji wiszącej, trzymając się krawędzi parapetu, która boleśnie wpijała się w moje dłonie. Puściłam parapet i opadłam, czując delikatny ból w kostkach, który ustąpił po minucie czy dwóch. Udało mi się. Byłam w środku. W nocy, Lipstyx stawał się kolorowy i seksowny. W ciągu dnia, wyglądał po prostu pusto i bez życia. Powietrze cuchnęło potem i rozlanym alkoholem. Podłoga była brudna, jakby ekipa sprzątająca miała swoją pracę dopiero przed sobą. Obeszłam ją, ale nie wykryłam niczego, co mogłoby być ukrytym przejściem. Przez chwilę stałam nieruchomo, decydując się, gdzie ruszyć. Następnie, pod wpływem impulsu, zamknęłam oczy i zaczęłam się powoli obracać. Robiłam tak, aż mój instynkt powiedział mi, by się zatrzymać. Gdy otworzyłam oczy, patrzyłam na bar. Podeszłam do niego, przebiegając palcami po jego powierzchni, po czym weszłam za niego. Na podłodze leżała gumowa mata, ułatwiająca pracę barmanowi i tym samym pochłaniająca nagłe wycieki. To było prawdziwie obrzydliwe, ale nachyliłam się i podwinęłam gumę. Pod nią znalazłam to, czego szukałam: prostokątną klapę w kształcie drzwi. Było w niej metalowe kółko. Chwyciłam je i pociągnęłam. Drzwi się uniosły, na bezgłośnych zawiasach, ujawniając pół tuzina drewnianych schodów. Całkowicie otworzyłam klapę i tak ją pozostawiłam, nie było sensu odcinać sobie jedynej drogi ucieczki. Następnie zapalając latarkę, zaczęłam schodzić po stopniach. Pod Lipstyx był jeden pokój, równie ogromny jak klub nad nim. Zwiatło z mojej latarki błyskało przede mną, ale nie zaszłam daleko zanim nie zdałam sobie sprawy, że go nie potrzebuję. Delikatna poświata oświetlała pomieszczenie. Nie mogłam zlokalizować jej zródła, ale byłam za nią wdzięczna. Dzięki niej miałam obie ręce wolne. Wrzuciłam latarkę do torby i ruszyłam przed siebie. Z każdym krokiem rosło we mnie uczucie nierzeczywistości. Chyba sobie żartujesz, pomyślałam. To wyglądało jak scenografia z filmu, na której każda rzecz pochodziła z innego miejsca. Pajęczyny grube sznury zwisały z sufitu. Tuziny żelaznych żyrandoli. Doszłam do końca pokoju. W rogu stał instrument. Brakowało jedynie Upiora z Opery. %7ładna wampirza kryjówka nie wyglądała jak ta, pomyślałam. Właśnie starałam się zdecydować na kogo byłam bardziej wkurzona, na Temptation czy na siebie, gdy poczułam jak włoski na moim karku stają dęba pod wpływem uczucia zimna. Szybko obróciłam się. Mimo śmieszności wystroju, coś tu było. Ktoś był. Po prostu go jeszcze nie znalazłam. Skąd pochodziło zimno? Zaczęłam iść drogą, którą przyszłam, wyjmując jeden z kołków z włosów. W dalekim kącie, naprzeciw instrumentu, znalazłam to, czego szukałam. Trumna wykonana z ciemnego, wypolerowanego drewna. Po prostu styl Dru Bensona. Teraz pozostawało mi tylko modlić się by był on w środku. Wykonałam jeszcze jeden krok i patrzyłam przerażona, jak wieko zaczęło bezgłośnie się unosić. Zdążyłam westchnąć, gdy przykrywa zatrzymała się i Dru Benson usiadł, jego głowa obróciła się w moją stronę, ciemne oczy szukały moich. Zamarłam. Zawsze chciałem to zrobić powiedział tonem, który sugerował, że wyznawał sekret, który chciałabym poznać. Wtedy się zaśmiał, a jego głos rozniósł się echem po pokoju. Jeśli wcześniej nie chciałabym go zabić, z pewnością chciałam to zrobić teraz. Och, jakbym chciał, żebyś widziała swoją minę, Candace. Jest całkowicie bezcenna. Wciąż chichocząc, wydostał się z trumny. Z pewnością muszę ci to przyznać powiedział. Dostarczałaś nam niezłej zabawy przez ostatnie kilka dni. Właściwie, nie pamiętam kiedy tak bardzo się uśmialiśmy. My? Powtórzyłam. Nie przypuszczam byś miał ochotę to wyjaśnić. Jego uśmiech był pozytywnie uwodzicielski. Jego oczy świeciły nie świętą radością. Zrobił krok w moją stronę. Wykonałam dwa do tyłu. Oczywiście, że mam ochotę powiedział. Nie sądzisz chyba, że przeszliśmy przez to wszystko, abyś teraz pozostała z niewiedzą, czyż nie? To nie sprawiłoby nam żadnej przyjemności. Chcemy byś przed końcem wszystkiego się dowiedziała. I znowu liczba mnoga powiedziałam. Domyśliłam się, ze nie musiałam go prosić by wyjaśnił mi, co miał na myśli poprzez koniec . To była wystarczająco jasne. Skrzywił się, jakby zirytowany, że go popędzałam, i nagle poczułam chłód. Patrzyłam prosto na niego, na jego przystojną, kuszącą twarz. W ogóle się nie ruszył. Ale nagle było mi tak zimno, że zaczęły mnie boleć kość. Okropne podejrzenie zaczęło się rozwijać w mojej podświadomości. Twoja mina się zmieniła. Zaobserwował Dru. Ale ty zawsze byłaś szybka. Mówiłem tak, od samego początku. Ale nie wystarczająco szybka, prawda Candace? Wtedy nadszedł atak, całkowicie bez ostrzeżenia. W jednej chwili, Dru [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||