Home
Donita K Paul [DragonKeeper Chronicles 03] DragonKnight (pdf)
Denise A Agnew [Daryk World 03] Daryk Craving (pdf)
Brandy Golden [Brocton Chronicles 03] More of Maddie Danvers [DaD] (pdf)
Leigh Lora Twelve Quickies of Christmas 03 Heather's gift
Krentz Jayne Ann Eclipse Bay 03 Koniec lata
Burroughs, Edgar Rice Pelluc
Hardy Kate MiśÂ‚ośÂ›ć‡ na urodziny
Dead Saare J.A. Undead, or Somewhere In Between
Beverly Sims Menage & More 09 Caroline's House
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • commandos.opx.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    Kerk, mierząc w gardło wodza. - Ale zaraz
    stracisz życie. Zabiję cię.
    Temuchin spuścił ostrze na jego głowę. Cios
    ten mógł rozpłatać człowieka na dwoje, ale
    stal zadzwoniła tylko o miecz Kerka. Z furią
    natarli na siebie; żadnych szkolnych ciosów,
    żadnych reguł. Ewentualne zwycięstwo należało
    do silniejszego.
    W ciszy dziedzińca słychać było tylko
    dzwięczenie stali i ciężkie oddechy
    walczących. %7ładen się nie poddał, a byli
    godnymi siebie przeciwnikami. Kerk był
    starszy, ale silniejszy. Za to Temuchin od
    dziecka zaprawiony do walki na miecze.
    Niejedną bitwę miał za sobą; zupełnie nie znał
    uczucia strachu.
    Planeta Zmierci III
    - 225 -
    Rozdział XXIII
    - Już nie chcę - zaprotestował Jason,
    odsuwając jedzenie, które przyniosła mu Meta.
    Siedział na swojej koi na "Walecznym", umyty,
    opatrzony, nafaszerowany lekami, z kroplówką
    Planeta Zmierci III
    - 226 -
    przymocowaną do ramienia. Naprzeciw niego
    siedział Kerk. Jego bok wybrzuszał się w
    miejscu, gdzie był opatrunek. Teca wyciął mu
    kawałek przebitego jelita i zawiązał parę
    naczyń krwionośnych. Kerk najchętniej
    zapomniałby o wszystkim.
    - Opowiedz nam - poprosił - podłączyłem ten
    mikrofon do systemu nagłaśniania statku,
    wszyscy chcą cię usłyszeć. Jeśli mam być
    szczery, nadal nie wiemy, co się wydarzyło,
    oprócz tego, że obaj - ty i Temuchin,
    stwierdziliście, że on przegrał, zwyciężając.
    To bardzo dziwne.
    Meta nachyliła się nad Jasonem i dotknęła jego
    czoła złożoną chusteczką. Uśmiechnął się i
    ujął jej dłoń.
    - To cała historia. Poszedłem do biblioteki,
    żeby znalezć odpowiedz. Powinienem był to
    zrobić wcześniej, ale na szczęście jeszcze nie
    było za pózno. Biblioteka przeczytała całą
    masę książek i szybko mnie przekonała, że
    kultury nie można zmieniać z zewnątrz. Może
    zostać podbita albo zniszczona - ale nie
    zmieniona. A właśnie to próbowaliśmy zrobić.
    Czy słyszeliście kiedykolwiek o Gotach i
    Hunach - plemionach na Starej Ziemi?
    Potrząsnęli przecząco głowami. Jason
    przepłukał gardło.
    - Były to bandy leśnych barbarzyńców, którzy
    żyli w puszczach. Uwielbiali pić, zabijać,
    mieli swój własny rodzaj niezależności i bili
    się z rzymskimi legionami, kiedy tylko się z
    nimi spotkali. Zawsze dostawali w skórę.
    Myślicie, że potraktowali to jako nauczkę?
    Oczywiście, że nie.
    Po prostu ci, co przeżyli zbierali się do kupy
    i zaszywali głębiej w lasach, by spróbować
    następnym razem. Ich kultura pozostawała
    nietknięta. Zmieniła się dopiero, gdy WYGRALI.
    Planeta Zmierci III
    - 227 -
    Ostatecznie ruszyli na Rzymian, zdobyli ich
    stolicę i zakosztowali wszystkich zdobyczy
    cywilizacji. Przestali być barbarzyńcami.
    Podobną sztuczkę stosowali przez całe stulecia
    starożytni Chińczycy. Nie byli wielkimi
    wojownikami, ale działali jak gąbka. Byli
    najeżdżam i podbijali wielokrotnie, ale
    narzucali najezdzcom własną kulturę i sposób
    życia. Nauczyłem się tej lekcji i po prostu
    zorganizowałem wszystko tak, aby podobne
    wypadki miały miejsce również tutaj. Temuchin
    był bardzo ambitnym człowiekiem i nie mógł się
    oprzeć pokusie zdobycia nowych ziem. Najechał
    więc niziny, gdy pokazałem mu drogę.
    - I zwyciężając, przegrał - powiedział Kerk.
    - Właśnie. Zwiat należał do niego. Zdobył
    miasta i zapragnął ich bogactwa. Musiał wieje
    okupować, by dostać to, co chciał. Jego
    najlepsi dowódcy zostali administratorami
    nowego państwa i pławili się w luksusie.
    Spodobało im się tutaj. Chętnie by zostali. W
    sercach byli jeszcze koczownikami, ale
    następne pokolenie?... Jeśli Temuchin i jego
    wodzowie mieszkali w miastach, to jak mogli
    oczekiwać, że uda się wprowadzić z powrotem
    prawo zabraniające ich budowania? Wyglądałoby
    to raczej głupio. Przyzwoity barbarzyńca nie
    ma zamiaru cierpieć zimna na stepach, jeśli
    może przybyć na niziny i mieć swój udział w
    zdobyczy. Wino było mocniejsze niż achadh, a
    mają tu nawet gorzelnie. Koczowniczy tryb
    życia jest skazany na zagładę. Temuchin to
    wiedział, choć nie umiał ubrać tego w słowa.
    Wiedział po prostu, że zwyciężając, zostawił
    za sobą i zniszczył bezpowrotnie tryb życia,
    który pozwolił mu wygrywać. To dlatego nazwał
    mnie demonem i powiesił w klatce.
    - Biedny Temuchin - powiedziała Meta w
    przebłysku intuicji. - Zgubiła go własna
    Planeta Zmierci III
    - 228 -
    ambicja i w końcu to zrozumiał. Chociaż to on
    był zdobywcą, stracił najwięcej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.