Home James P. Hogan Giants 2 The Gentle Giants of Ganymede James Clavell Asian Saga 03 King Rat James Alan Gardner [League Of Peoples 03] Vigilant James Axler Deathlands 044 Crucible of Time James Axler Outlander 02 Destiny Run Allison Heather Nawiedzona Douglas Arthur ZśÂoto z Porto Bello Harry Turtledove V Rice Anne Spiaca Krolewna 1, Przebudzenie Spiacej Krolewny Ed Lacy Enter Without Desire (pdf)(1) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Rudolphów w Sztokholmie. Do czego jest ten mały kluczyk? * Jaki kluczyk? * zapytał Jacob. * Mały kluczyk, o którym wspomina się na trzeciej stronie na dole. * Jak, do diabła, udało ci się to znalezć, Lyndon? Przecież raport jest po szwedzku. * Zajrzyj na www.tyda.se * odparł Lyndon Crebbs. * Trochę mnie to zaciekawiło. Sztokholmska policja musiała to chyba sprawdzić, pomyślał Jacob. * Cała ta historia jest niezle porąbana * powiedział. * Wiesz, za co relegowali braciszka i siostrzyczkę z UCLA? Uprawiali ze sobą publicznie seks. * Ach, ta dzisiejsza młodzież * mruknął agent FBI. * Przyszło mi do głowy coś innego. Może jest więcej zabójców? Może Rudolphowie mają naśladowców? * Mnie też to przyszło do głowy * odparł Jacob. * Ale to niezbyt przekonujące. Nigdy nie ujawniono treści pocztówek. Jeśli jest więcej zabójców, muszą ze sobą współpracować. * Zdarzały się gorsze rzeczy * stwierdził Lyndon Crebbs. * Kiedy mogę się ciebie znowu spodziewać na Citrus Avenue? Jacob spoważniał. * Tym razem już cię nie odwiedzę * powiedział. * Wyjeżdżam. Lyndon Crebbs nie odpowiedział. Zapadło niezręczne milczenie. Jacob krępował się zadać pytanie, które było najważniejsze: jak bardzo zaawansowany był rak prostaty Lyndona. * Jeszcze jedno * odezwał się. * Czy mógłbyś pociągnąć za parę sznurków i spróbować dowiedzieć się czegoś o Lucy? O mojej byłej. Powinienem jej powiedzieć o Kimmy. Stary agent głęboko westchnął. * Myślałem, że nigdy mnie o to nie poprosisz * mruknął. * Dziękuję za wszystko. * Cóż, w takim razie adios, amigo * odparł Lyndon Crebbs. * Hasta la vista * powiedział Jacob. * Do następnego razu. Ale połączenie zostało już przerwane. Zastanawiał się, czy kiedykolwiek jeszcze usłyszy głos swojego przyjaciela. Rozdział 114 Wtorek, 22 czerwca Oslo, Norwegia Kamper stał na kempingu tuż za miastem. Wjazd na kemping nie był już zagrodzony, ale policyjna taśma nadal broniła dostępu do pojazdu. Dessie podciągnęła zamek błyskawiczny kurtki pod samą szyję. Kemping był prawie pusty i to nie z powodu pogody. Włoski kamper stał osamotniony niczym trędowaty, którego sąsiedzi uciekli w panice. Podeszła bliżej. Po wewnętrznej stronie okien leżały sterty martwych owadów. Zakrywały jedną trzecią przedniej szyby. Naciągnęła kaptur na głowę. Wiejący z leżącego niżej fiordu wiatr przewiewał ją na wylot. To obecność much zaniepokoiła ludzi, którzy uznali, że coś jest nie w porządku z włoskim kamperem. Mieszkańcy pobliskich namiotów zaczęli się skarżyć na ciągłe bzyczenie, a.potem na smród. Właścicielowi kempingu, facetowi o nazwisku Olsen, zbytnio to nie przeszkadzało. Pieniądze za pobyt Włochów nadal wpływały na jego konto i nie kręcił nosem. Jeśli ludzie chcieli trzymać muchy w charakterze domowych zwierzątek, nie zamierzał ich powstrzymywać. Kiedy zjawiła się w końcu policja, okna były pokryte rojącymi się czarnymi owadami. Oceniono, że ciała leżały tam przeszło miesiąc. Dessie wyciągnęła kserokopię zdjęcia z polaroidu zrobionego, nim muchy zaczęły składać jajeczka. Wiatr próbował wyrwać jej kartkę i musiała ją trzymać w obu dłoniach. List i pocztówkę odkryto zaledwie dzień wcześniej. Reporter, którego wybrali zabójcy, wyjechał na wakacje w dniu, kiedy została nadana pocztówka. Nikt nie sprawdzał jego poczty. Gdy wrócił do pracy, czekała na niego pocztówka z napisem być albo nie być" i fotografia, którą trzymała w tym momencie w rękach. Antonio Bonino i Emma Vendola, zwiedzający samochodem Europę, przybyli do Oslo rankiem 17 maja. Chcieli obejrzeć obchody święta narodowego, które Norwegowie ustanowili w rocznicę uzyskania przez ich kraj niepodległości. Emma pracowała jako sekretarka w agencji public relations, Antonio studiował stomatologię. Od dwóch lat byli małżeństwem. Dessie przyjrzała się ponownie ofiarom. Trzymali dłonie blisko twarzy, przyłożone do uszu. Zabójcy wetknęli im do ust czarne rajstopy, co nadało twarzom wyraz groteskowego bólu i przerażenia. Natychmiast domyśliła się, o jakie może chodzić dzieło sztuki. Rzeczywiście było słynne. Krzyk Edvarda Muncha, seria obrazów, które młodzi ludzie na całym świecie kojarzyli z filmowym horrorem pod tym samym tytułem. W oczach stanęły jej łzy. Nie wiedziała, czy to z powodu wiatru, czy współczucia, jakie budziła w niej zamordowana para. Od samego ślubu oszczędzali na ten samochód. Miał sześć łóżek, żeby mogli zabierać ze sobą dzieci, kiedy się urodzą. Czy mieli czas się przerazić? Czy doświadczyli bólu? Odwróciła się plecami do kampera i ruszyła w stronę wyjścia, nie chcąc dłużej myśleć o zabitych. Zamiast tego spróbowała przypomnieć sobie Jacoba. Jego potargane włosy, pogniecioną zamszową kurtkę, lśniące błękitne oczy. Nie skontaktował się z nią. Zniknął z jej życia tak, jakby go w ogóle nie było. Miniony tydzień wydawał jej się teraz snem, albo raczej koszmarem, w którym całe jej życie zostało wywrócone do góry nogami przez niezależne od niej siły. Przeszedł ją dreszcz. Przy wyjściu zatrzymała się i odwróciła, żeby po raz ostatni spojrzeć na opustoszały kemping. Brzozy gięły się pod naporem wiatru, szara woda w dole upstrzona była kropkami białych gęsi. Taśma okalająca kamper trzepotała na wietrze. Rudolphowie mogli popełnić te morderstwa. W połowie maja jeszcze ich nie aresztowano. Rozdział 115 Sztokholm, Szwecja Sylvia puściła Malcolma przodem. Z przyjemnością obserwowała, jakie wrażenie robił na biednej, nudnej Andrei Friederichs: prawniczce robiło się mokro między nogami za każdym razem, kiedy wchodził do pokoju. * Drogi Malcolmie * powiedziała teraz, wstając i biorąc w dłonie jego rękę. Miała zarumienione policzki. Przez chwilę wpatrywała się w jego biceps, a potem popatrzyła na pośladki. Sylvia usiadła naprzeciwko niej i uśmiechnęła się. * Cieszę się, że jesteśmy bliscy zawarcia porozumienia * oświadczyła. Prawniczka spojrzała na nią i uśmiech spełzł z jej twarzy. Założyła swoje brzydkie okulary do czytania i zaczęła kartkować leżące na stole papiery. Siedzieli w jednej z mniejszych sal konferencyjnych Grand Hotelu, którą Andrea wynajęła, by prowadzić negocjacje dotyczące globalnych praw do historii Sylvii i Malcolma. * Mam ostateczne propozycje, jeśli chodzi o książkę i prawa filmowe * powiedziała, kładąc przed sobą dokumenty na dwóch stosach. * Jest czterech kontrahentów proponujących oba pakiety, trzech zainteresowanych wyłącznie książką i około dziesięciu, którzy chcą wyłącznie nakręcić film. Pomyślałam, że powinniśmy wspólnie omówić ich oferty, żeby... * Kto proponuje największą zaliczkę? * zapytała Sylvia. Adwokatka kilka razy zamrugała za szkłami okularów. * Do propozycji dołączone jest wiele różnych klauzul * oświadczyła. * Na przykład Nielsen & Berner z Nowego Jorku ma bardzo interesującą ofertę, w której mowa jest o serialu telewizyjnym, grze komputerowej, cyklu wykładów... dla was obojga. * Przepraszam * przerwała jej Sylvia * ale jak wysoką proponują zaliczkę? Andrea w teatralny sposób westchnęła. * Niezbyt dużą. Ich łączna propozycja opiewa na największą sumę, ale w dużym stopniu zależna jest ona od waszego udziału w kampanii marketingowej... Malcolm przeciągnął się i kiedy jego T*shirt się uniósł, podrapał się po brzuchu. * Zaliczka * powiedział, uśmiechając się do Andrei. Na jej kanciastej twarzy pojawił się głupkowaty uśmiech i zaczęła ponownie przekładać papiery. * Największą zaliczkę proponuje Yokokoz, japońska firma, która tak naprawdę chce uzyskać wyłącznie prawa cyfrowe. Chcą nakręcić serial manga i myślą o wszelkiego rodzaju [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||