Home Jennifer Armintrout Blood Ties 2 Blood Ties The Possession Jennifer Armintrout Blood Ties 3 Ashes to Ashes Jennifer L. Jordan Kristin Ashe Mystery 6 Selective Memory R757. Drew Jennifer Pora siÄ ĹźeniÄ Camilleri Andrea Komisarz Montalbano 10 Sierpniowy śźar Orr Leonard Tajemnice niesmiertelnych D20040094Lj Crimson on the Dance Floor Stephani Hecht Cartland Barbara MiśÂośÂć jest grć 22. Cartwright Vanessa Małżeństwo z rozsądku |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Zatrzymała go, kładąc mu dłoń na ramieniu. - Nie wezmiesz jej pod uwagę? - spytała cierpko. Natychmiast tego pożałowała, bo znowu rozdzielił ich chłód. - Uparłeś się, żeby nie mieć własnego życia, prawda? - ciągnęła. - Nie chcę o tym rozmawiać... - Wiem! Tak samo jak wiem, że to nie moja sprawa! A jednak powiem ci to, Matt. Wiem, jak bardzo kochasz Jessicę i rozumiem, że zrobiłbyś dla niej wszystko. Robisz jednak błąd, zapominając w tym wszystkim o sobie. - Jeśli masz na myśli seks, powiedz to otwarcie! - Raził ją wzrokiem, instynktownie cofnęła się o krok. - Nie spałem z kobietą od śmierci Claire. Mówi ci to coś o moich potrzebach? No, przecież masz na wszystko odpowiedz. Zamilkła. Nie wiedziała, czy to jego złość ukradła jej słowa, czy zaniemówiła zaszokowana jego celibatem, ale zupełnie nic nie mogła wymyślić. Rzucił coś ostro i pchnął ją, przechodząc. Nie śmiała iść za nim. Udało jej się jakimś cudem znalezć kabinę. Padła na koję. Miała wrażenie, że jej serce rozpada się na kawałki. Wyobraziła sobie, jak strasznie ją znienawidzi, że wydobyła z niego tak intymne wyznanie. Musiała zasnąć, bo obudziło ją nagle stukanie do drzwi. Poruszając się niezdarnie w ciemnościach, otworzyła i w jednej chwili wróciła do rzeczywistości. - Wybacz - odezwał się krótko Matt. - Frank kazał ci powiedzieć, że pokazują film. Mozę chciałabyś go obejrzeć. Miał już odejść, ale nie mogła mu na to pozwolić, nie próbując przynajmniej przeprosić za swoje zachowanie. - Zaczekaj... Chętnie obejrzę - zebrała się w sobie - ale najpierw chcę ci coś powiedzieć. Wejdz, proszę. - Zapaliła światło i odsunęła się, lecz się nie poruszył. - Sharon, to nie... RS 66 - Powinnam cię... Równocześnie zaczęli mówić i równocześnie przestali. Matt wszedł do środka, wzruszając ramionami. - Zacznij pierwsza. - Chciałam przeprosić cię za to, co powiedziałam. - Wbiła wzrok w podłogę, bojąc się, że nie starczy jej odwagi, by powiedzieć mu to prosto w oczy. - Nie miałam prawa tak mówić. - A ja nie miałem prawa tak na ciebie warknąć, czyli rachunki Wyrównane. - Roześmiał się beztrosko, lecz bez przekonania. Podniosła oczy i ciarki przeszły jej po plecach. W jego twarzy nie było złości, raczej smutek. - Cieszę się. - Lekko, trochę bezradnie, uniosła ramiona. Była mu winna szczerość. - Nie wiem, co we mnie wstąpiło. - Powiedziałaś tylko to, co uważasz za słuszne. - Tak, ale to nie moja sprawa, prawda? - Sądzę, że powodowała tobą tylko troska, i jestem ci wdzięczny. - Naprawdę? - O ileż byłoby jej łatwiej, gdyby nie traktowała tej sprawy tak osobiście. Gorąco tego pragnęła, ale ani o krok nie zbliżała się do celu. - Ależ tak - odparł. - Dobrze wiedzieć, że cię obchodzę, nawet jeśli to niczego nie zmienia. Sens tego, co usłyszała, był tak ostateczny, że łzy napłynęły jej do oczu. - Dlaczego, Matt? Czemu tak uparcie przy tym obstajesz? - dopytywała się. - Chcesz się w ten sposób ukarać? Wstrzymała oddech, bo przyszło jej nagle do głowy, że może znów powiedziała słowo za dużo. - Nie umiem pozbyć się poczucia winy - oświadczył. -Wciąż myślę, co by było, gdybym się wtedy nie spóznił. - Kiedy chciała się wtrącić, potrząsnął głową ze smutkiem, który przyprawił ją o jeszcze gorętsze łzy. - Nic nie mów. Już to słyszałem, ale najpierw muszę sam w to uwierzyć. Zresztą nie tylko poczucie winy nie pozwala mi się z nikim związać. To także ryzyko, że znowu będę cierpiał, na które nie jestem gotowy. Już raczej dokończę życie w samotności. Azy popłynęły jej wartką strugą. Tyle czasu się oszukiwała! - Przestań. Nie mogę na to patrzeć. - Wziął ją w ramiona i przytulił tak jak córkę, kiedy było jej smutno. Tym bardziej się rozbeczała. - Sharon, ja naprawdę nie zasługuję na te łzy. Masz własne życie, a ja dam sobie radę... RS 67 - Jak? - wykrztusiła. - Z premedytacją pozbawiasz się szansy na szczęście. To błąd, Matt. Straszny błąd! Podniosła na niego mokre oczy, żeby postarał się zrozumieć. Pokręcił tylko głową z lekkim uśmiechem. - Nie poddajesz się łatwo? - Nie. Kiedy się z czymś nie zgadzam, robię wszystko. - Jeszcze krok i uwierzę, że byłabyś do tego zdolna - odparł łagodnie. Odgarnął jej włosy i pogłaskał ją po policzku, a potem z dziwnym namysłem przesunął dłoń ku jej skroni. Wstrzymała oddech ze strachu, że zakłóci tę [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||