Home
McMahon Barbara Romans z szejkiem 07 Spotkanie na pustyni
Krzyszton„_Barbara_ _Kapitan_Derko_ _Czlowiek_w_czarnym_kapeluszu
01. Bretton Barbara Blaski i cienie Hollywood Tylko ty
Dunlop Barbara Gorący Romans 959 Gra pozorów
Sandemo Margit Saga O Ludziach Lodu Tom 29 Miłość Lucyfera
GombrowiczWitold TransAtlantyk
Fran Detela Malo śĹźivljenje
210. Davis Suzannah Najpić™kniejszy prezent
Jack L. Chalker God inc 3 The Maze in the Mirror
Harry Turtledove Gladiator
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wypiekibeaty.keep.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    - Zobaczą tylko, \e ktoś le\y w łó\ku - stwierdziła z przekonaniem Rosebel. - Mo\esz
    być pewna, \e są bardzo ostro\ni i nie chcą, abym spostrzegła, \e mnie szpiegują. Ja jednak
    dobrze o tym wiem i chocia\ doprowadza mnie to do furii, nie mogę nic na to poradzić.
    - Dobrze cię rozumiem - odrzekła Idona. - Przemknę do twojego pokoju, gdy tylko
    stwierdzę, \e nikogo nie ma w pobli\u.
    Rosebel zarzuciła jej ramiona na szyję i mocno ją ucałowała.
    - Jesteś aniołem! - powiedziała. - Nigdy ci tego nie zapomnę. Któregoś dnia, gdy
    będziesz zakochana, zrozumiesz co teraz czuję.
    Wymknęła się szybko z pokoju, a niania wróciła, by pomóc Idonie się przebrać.
    - Czego tym razem chciała jaśnie pani? - spytała.
    - Dlaczego wydaje ci się, \e czegoś chciała? - zainteresowała się Idona.
    - Z tego co słyszę, to niezłe ziółko - stwierdziła niania. - Zawsze próbuje coś
    wykombinować! Dobry Bo\e, jego lordowska mość będzie miał mnóstwo kłopotów, jeśli
    kiedykolwiek się z nią o\eni.
    Idona wcale nie była zdziwiona tym, \e niania wie o planowanym mał\eństwie markiza.
    Pamiętała, co kiedyś powiedziała jej matka:
    - Słu\ący wiedzą wszystko i nie ma sposobu, \eby cokolwiek przed nimi ukryć.
    - Czy masz jakieś powody, aby sądzić, \e jego lordowska mość o\eni się z lady Rosebel?
    - spytała z ciekawością Idona.
    - Będzie miała szczęście, jeśli uda jej się go zdobyć! - odrzekła niania. - Nazywają go
     Wykrętnym Kawalerem", tak przynajmniej mówił jego lokaj. Wszystkie panny i mę\atki
    próbują go uwieść, i to podobno ju\ od czasu gdy skończył szkołę.
    Niania podeszła do szafy, jakby miała wra\enie, \e powiedziała zbyt du\o.
    W tej samej chwili Idona poczuła dziwne przygnębienie, a światła w pokoju jakby nieco
    przygasły w jej oczach.
    - To dlatego, \e nie wiem co począć - powiedziała do siebie. Wiedziała jednak, \e chodzi
    tu o coś innego.
    Rozdział 6
    Idona nie spodziewała się, \e tak miło spędzi wieczór. Cały czas czuła przecie\ obawę
    przed tym, co miała zrobić dla Rosebel.
    Markiz zaprosił na kolację dwóch przyjaciół, tote\ przy stole siedziało teraz tyle samo
    mę\czyzn, co kobiet. Cały czas \artowali, śmiali się i wesoło przekomarzali ze sobą.
    Idona znowu miała wra\enie, \e ogląda dowcipną, zabawną komedię, jedną z tych, które
    kiedyś czytała razem z matką.
    Gdy lady Dowager wstała od stołu z zamiarem udania się w towarzystwie pań do salonu,
    Rosebel ziewnęła ostentacyjnie, po czym oznajmiła wszystkim:
    - Jestem zmęczona! Po tylu męczących nocach mogę wreszcie poło\yć się spać przed
    wschodem słońca.
    - Pamiętam jak kiedyś mówiłaś, \e chodzenie spać przed świtem to zwykła strata czasu.
    - Byłam wtedy trochę młodsza - Rosebel zarumieniła się i oparłszy dłonie na sofie,
    zamknęła oczy, udając ogromne zmęczenie.
    Idona miała wra\enie, \e trochę przesadza.
    Chciała właśnie odezwać się do markizy, kiedy nagle lady Dowager wyjęła z torebki
    niewielką karteczkę.
    - Nie wiem, czy widziałaś, Id ono - powiedziała - ale w hallu stoi ogromny bukiet
    orchidei, które przysłał ci hrabia Buckcliff.
    Idona zarumieniła się.
    - Tak, madam, wiem o tym. Dostałam równie\ list.
    - List? - powtórzyła lady Dowager. - Có\ takiego pisze nasz hrabia?
    - Ten list... jest na górze - odrzekła niepewnym głosem Idona.
    Markiza spojrzała na bilecik, który trzymała w dłoni, a potem stwierdziła:
    - Có\, to całkiem jasne.
    Zamilkła na moment, a potem przeczytała głośno:
    - Dla Czarodziejki, która jest Panią mego serca.
    Rosebel szeroko otworzyła oczy.
    - To brzmi jak wyznanie - stwierdziła
    - Jest więc tak, jak myślałam - odrzekła markiza. - Idono, jesteś znacznie sprytniejsza ni\
    się spodziewałam. Nic tak nie podnieca mę\czyzny, jak kobieta, która wymyka mu się sprzed
    nosa. Oczywiście, nie mo\na uciekać zbyt daleko.
    Markiza i Rosebel zaśmiały się, Idona natomiast oświadczyła:
    - Nie chcę orchidei od hrabiego i uwa\am, \e po tak krótkiej znajomości nie powinien
    pisać... do mnie tak... jakbyśmy od dawna byli przyjaciółmi.
    Markiza poło\yła bilecik na małym wypolerowanym stoliku.
    - Ale\ dziecino - zwróciła się do Idony - musisz zrozumieć, \e konwenanse, które
    obowiązują na prowincji, w Londynie mogą być łamane, szczególnie w przypadku kogoś, kto
    jest tak wysoko postawiony jak hrabia.
    - Ma pani całkowitą rację - wtrąciła się Rosebel, zanim Idona zdą\yła wykrztusić z siebie
    choć słowo. - Pomyśl tylko, będziesz właścicielką jednego z najwspanialszych pałaców w
    Anglii, prawie równie pięknego jak ten, który nale\y do Sholto. Poza tym słyszałam, \e
    klejnoty Buckcliffów są naprawdę niezwykłe!
    - Rzeczywiście, masz rację - zgodziła się markiza- Pamiętam jak poprzednia \ona
    hrabiego po raz pierwszy pojawiła się w pałacu Carlton. Miałam wra\enie, \e ugina się pod
    cię\arem diademu, a poza tym cała błyszczała od drogocennych kamieni, prawie jak
    świąteczna choinka.
    Słuchając ich Idona pobladła. Zciskając palce, zwróciła się do markizy:
    - Proszę, madam... musi mnie pani wysłuchać.
    - Dobrze wiem, co usłyszę - odrzekła markiza. - Jeśli będziesz opowiadać takie
    głupstwa, jak wczoraj, gdy wracałyśmy z pałacu Devonshire, naprawdę się rozzłoszczę!
    - Nie, proszę się nie gniewać - błagała Idona. - Nie chcę w \aden sposób zachęcać
    hrabiego Buckcliffa do dalszych starań, a jeśli pani zrobi to w moim imieniu, to cała ta
    sytuacja... jeszcze bardziej się... skomplikuje.
    - Ja nie muszę go zachęcać - odrzekła po chwili markiza. - Jestem jednak całkowicie
    pewna, \e hrabia ju\ wkrótce poprosi mojego wnuka o twoją rękę. Sholto jest według prawa
    twoim opiekunem i wątpię, \eby miał coś przeciwko temu mał\eństwu.
    Idona miała wra\enie, \e ktoś kładzie jej na piersi cię\ki, przygniatający kamień.
    Nikt nie musiał jej przekonywać, \e lady Dowager ma rację, a markiz z radością skorzysta
    z tak świetnej okazji pozbycia się jej.
    Rozpaczliwie szukała jakiegoś wyjścia z tej sytuacji, natomiast markiza, uznając jej
    milczenie za zgodę, powiedziała:
    - Jeśli poślubisz hrabiego, nie będę musiała troszczyć się o twoją wyprawę, tym bardziej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.