Home
John Norman Gor 17 Savages of Gor
John Ringo Council War 04 East of the Sun, West of the Moon v5.0
Jack Challem The food mood solution John Wiley & Sons 2007
60.Grisham John Bractwo
Jeffries Sabrina Taniec zmysśÂ‚ów Stare panny Swanlea 04
Morey Trish Mć…śź z Toskani
Our Friends From Frolix 8
Greg Keyes Chosen of the Changeling 2 Blackgod
Child Maureen SkśÂ‚óceni kochankowie
Heroes And Fools
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lily-lou.xlx.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    OdliczyÅ‚ do piêciu, wstrzymaÅ‚ oddech i otworzyÅ‚ drzwi. WyszedÅ‚ na ko-
    rytarz.
    Szybkim krokiem przeszedÅ‚ na półpiêtro, z którego rozci¹gaÅ‚ siê widok
    na foyer. Tu dopiero zatrzymaÅ‚ siê i spokojnie rozejrzaÅ‚. Schody biegÅ‚y w dół
    wdziêcznym Å‚ukiem, schodziÅ‚y do poziomu marmurowej posadzki, a potem
    Å‚¹czyÅ‚y siê z innymi, prowadz¹cymi w górê  na zachód  wSród rokoko-
    wych kolumienek, skrzydlatych amorków, Slimacznic i pieczołowicie od-
    tworzonych rycerskich tarcz z herbami. S¹cz¹ce siê przez wysokie, Å‚ukowa-
    te okna SwiatÅ‚o ksiê¿yca wyÅ‚awiaÅ‚o z mroku barokowe pÅ‚askorzexby na su-
    ficie, wymySlne pos¹gi i ozdoby z holenderskiej ceramiki.
    212
    Winterbotham musiaÅ‚ zatem zejSæ na dół, przeci¹æ pust¹ salê  caÅ‚y czas
    na widoku  i wejSæ na schody prowadz¹ce do zachodniego skrzydÅ‚a.
    Zacz¹Å‚ schodziæ.
    Na dole zawahaÅ‚ siê przez uÅ‚amek sekundy, a potem wszedÅ‚ na marmu-
    rowe pÅ‚yty podÅ‚ogi. SpociÅ‚ siê ze strachu. Co go mogÅ‚o czekaæ, gdyby zostaÅ‚
    zÅ‚apany? Nic gorszego, ni¿ los, który i tak byÅ‚ mu przeznaczony.
    PrzeszedÅ‚ po orientalnym kobiercu, po bÅ‚êkitnych fajansowych pÅ‚ytkach
    i znalazÅ‚ siê na drugich schodach.
    Coraz bli¿ej Ruth.
    RuszyÅ‚ na górê.
    Na samym szczycie staÅ‚ wartownik, esesman: Winterbothamowi mignêÅ‚y
    zÅ‚owrogo czubki jego lSni¹cych, czarnych oficerek, ale tylko chwyciÅ‚ siê
    porêczy i szedÅ‚ wolno dalej. Jak¹ miaÅ‚ szansê, ¿e stra¿nik go nie zauwa¿y?
    WszedÅ‚ na ostatni stopieñ.
    Esesman znajdowaÅ‚ siê dosÅ‚ownie o centymetry od niego, za zaÅ‚omem
    Sciany. Winterbotham wyci¹gn¹Å‚ po niego rêce.
    Jedn¹ dÅ‚oñ zacisn¹Å‚ mu na ustach, drug¹ zÅ‚apaÅ‚ go za gardÅ‚o, delikatnie
    przyci¹gn¹Å‚ do siebie i przegi¹Å‚ w tyÅ‚ na kolanie. PróbowaÅ‚ pchn¹æ, poci¹g-
    n¹æ, przycisn¹æ, za wszelk¹ cenê musiaÅ‚ zÅ‚amaæ mu kark albo&
    Ale esesman walczyÅ‚, dyszaÅ‚ ciê¿ko, ze Swistem wydychaÅ‚ powietrze
    przez nos. Winterbotham jedn¹ rêk¹ zakryÅ‚ mu usta wraz z nosem.
    Niemiec siê nie poddawaÅ‚.
    Winterbotham nie ustêpowaÅ‚.
    Stra¿nik wierzgn¹Å‚ nog¹  raz, drugi; za drugim razem trafiÅ‚ Winterbo-
    thama w piszczel. ZabolaÅ‚o. WbiÅ‚ mu Å‚okieæ w brzuch, ale Winterbotham
    spokojnie przyj¹Å‚ cios.
    Opór Niemca słabł.
    Winterbotham trzymał go mocno.
    Kiedy byÅ‚o po wszystkim, uÅ‚o¿yÅ‚ go ostro¿nie na ostatnim stopniu schodów.
    WyjrzaÅ‚ zza rogu w gÅ‚¹b korytarza.
    Na samym koñcu jeden stra¿nik wÅ‚aSnie zapalaÅ‚ papierosa. Wydmuch-
    n¹Å‚ dym przez nozdrza.
    Przy drzwiach w poÅ‚owie korytarza staÅ‚o dwóch nastêpnych.
    Serce waliło mu niczym młot kowalski.
    Tam jest Ruth, pomySlał.
    SchyliÅ‚ siê i przeszukaÅ‚ le¿¹cego na ziemi esesmana  znalazÅ‚ pistolet,
    odbezpieczyÅ‚ go i wynurzyÅ‚ siê zza rogu. SzedÅ‚ szybko, trzymaj¹c broñ
    w opuszczonej rêce, nieco z tyÅ‚u.
    213
    Jeden ze stra¿ników odwróciÅ‚ siê w jego stronê.
     Wor ist&
    Winterbotham strzeliÅ‚ do niego. Stra¿nik upadÅ‚.
    Wycelował w drugiego z wartowników.
    Zastrzelił go.
    StrzeliÅ‚ do trzeciego, ale tamten zdoÅ‚aÅ‚ uskoczyæ i znikn¹æ za zaÅ‚omem
    korytarza.
    Trzema krokami pokonaÅ‚ dystans dziel¹cy go od drzwi. Kopn¹Å‚ w nie,
    mierz¹c tu¿ poni¿ej klamki: poleciaÅ‚y drzazgi. Kopn¹Å‚ jeszcze raz i drzwi
    wyleciały z futryny.
    Wszedł do pokoju.
    Wartownik, który tu na niego czekał, trafił go w udo. Winterbotham strze-
    liÅ‚, w ciemnoSci spudÅ‚owaÅ‚, strzeliÅ‚ ponownie  roztrzaskaÅ‚ szybê w oknie 
    a potem wyci¹gn¹Å‚ przed siebie rêkê, zÅ‚apaÅ‚ Niemca za gÅ‚owê i uderzyÅ‚ ni¹
    o Scianê.
    Z korytarza dobiegł go jakiS hałas.
    Winterbotham odwróciÅ‚ siê, wycelowaÅ‚ w Scianê metr od drzwi i dwa
    razy poci¹gn¹Å‚ za spust. Przez uÅ‚amek sekundy nic siê nie dziaÅ‚o, a potem
    zabrzmiaÅ‚ gÅ‚uchy odgÅ‚os, kiedy ciaÅ‚o upadÅ‚o na podÅ‚ogê.
    OdwróciÅ‚ siê i wypuSciÅ‚ z rêki pusty ju¿ pistolet.
    Postrzelili mnie, pomySlaÅ‚. W nogê.
    W rogu pokoju, na łó¿ku, skulona, roztrzêsiona&
     Ruth?
     Mój Bo¿e!  zaszlochaÅ‚a.  Harry?
    Podszedł do niej.
    ByÅ‚a taka wychudzona, tak okropnie chuda, ¿e mógÅ‚ bez trudu policzyæ
    jej ¿ebra, krêgosÅ‚up przypominaÅ‚ w dotyku obleczone materiaÅ‚em guziczki.
    RciskaÅ‚ j¹ z caÅ‚ej siÅ‚y, wiedziaÅ‚, ¿e robi jej krzywdê, ale nie mógÅ‚ siê po-
    wstrzymaæ. PrzycisnêÅ‚a siê do niego, wtulaj¹c mu gÅ‚owê pod brodê, szlo-
    chaÅ‚a, nie mog¹c naprawdê zapÅ‚akaæ, jakby jej oczy caÅ‚kiem wyschÅ‚y, wbi-
    jała mu paznokcie w plecy&
    Ruth. Ruth.
    Uj¹Å‚ j¹ pod brodê i uniósÅ‚ jej twarz ku swojej.
    PocaÅ‚owaÅ‚ j¹.
    PÅ‚akaÅ‚ i caÅ‚owaÅ‚ j¹. ByÅ‚a tak zasuszona, tak chuda, tak kanciasta, zagÅ‚o-
    dzona  ale wreszcie udaÅ‚o siê jej zapÅ‚akaæ. Ruth. TrzymaÅ‚ j¹ w ramionach.
     Mój Bo¿e  powtórzyÅ‚a.  O mój Bo¿e, Harry, mój&
    PocaÅ‚owaÅ‚ j¹.
    214
    RozdzieliÅ‚y ich czyjeS silne rêce.
    Z pocz¹tku Winterbotham próbowaÅ‚ nie zwracaæ na nie uwagi, ale kiedy
    jedna trafiÅ‚a go w skroñ, a druga zacisnêÅ‚a mu siê na gardle, osun¹Å‚ siê na
    ziemiê.
    UsÅ‚yszaÅ‚ metaliczny szczêk i k¹tem oka dostrzegÅ‚ odblask SwiatÅ‚a: ktoS
    przystawiÅ‚ mu pistolet do gÅ‚owy. Mign¹Å‚ wypolerowany do poÅ‚ysku woj-
    skowy but; trafiÅ‚ go w ¿ebra, Å‚ami¹c je.
    OtoczyÅ‚o go kilku mê¿czyzn: kopali go, dysz¹c ciê¿ko. Za ka¿dym ra-
    zem, kiedy próbowaÅ‚ wstaæ, spadaÅ‚ na niego grad ciosów.
    ZÅ‚amali mu z¹b. WypluÅ‚ go wraz z krwi¹. KtoS zaSmiaÅ‚ siê chrapliwie. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.