Home Arthur C Clarke & Stephen Baxter [Time Odyssey 02] Sunstorm (v4.0) (pdf) Alan Dean Foster Spellsinger 06 The Time Of The Transferance Anna Leigh Keaton, Madison Layle [Once Upon A Time] M James Axler Deathlands 044 Crucible of Time 210. Davis Suzannah NajpićÂkniejszy prezent Alex Beecroft Captain's Surrender (pdf) Pratchett_Terry_ _Dywan LA Banks Huntress 10 The Darkness Pilcher Rosamunde Dziki tymianek 185 James Susanne Biznesmen bez serca |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] motocykle z dwoma siodełkami. Były napędzane silnikami antygrawitacyjnymi i mogły przeskoczyć kilka tysięcy lat. (Zarówno pojazdy jak i chronocykliści zostali tutaj przywiezieni w dużych kapsułach transportowych). Pojazd Feliz był obładowany aparaturą rejestrującą Tom nie zdołał jej przekonać, że go niebezpiecznie przeciążyła. Zaprosił więc Everarda najwyższego rangą oficera w bazie, mimo że spędzał on tu tylko urlop, żeby się do nich przyłączył. Miał nadzieję, że samodzielny agent zauważy nadmierne obciążenie chronocykla dziewczyny i rozkaże, by przekazała część urządzeń asystentowi. Feliz wskoczyła na siodełko. Ruszajmy! powiedziała. Robi się pózno. Tom usiadł za kierownicą i dotknął guzika na tablicy rozdzielczej. Oba pojazdy wyjechały z garażu i uniosły się w powietrze. Po wzniesieniu się na wysokość, na której zwykle latają orły, skręciły na południe, gdzie ocean wlewał się do Zrodka Zwiata. Kłęby mgły zawsze przesłaniały horyzont srebro stopniowo przechodzące w lazur. Gdy zbliżałeś się do nich pieszo, wisiały w górze, jak gdyby w każdej chwili miały runąć ci na głowę. Dalej przestrzeń wypełniała szara mgła o gorzkim smaku; słychać było huk wody spadającej ze skał i przebijającej się przez muł. Zimna słona mgła była tak gęsta, że niebezpiecznie było nią oddychać dłużej niż kilka minut. Z góry widok ten budził jeszcze większą grozę. Od razu można było poznać, że jest to koniec jakiejś epoki geologicznej. Przez półtora miliona lat basen Morza Zródziemnego był pustynny, a teraz słupy, a właściwie wrota Herkulesa stały otworem i wlewał się przez nie Atlantyk. Nie zwracając uwagi na pęd powietrza, Nomura spojrzał na wschód ponad niespokojnym wielobarwnym żywiołem, ozdobionym koronką z morskiej piany. Widział masy wody pędzące w stronę niedawno powstałej wyrwy pomiędzy Europą i Afryką. Zderzały się i cofały, tworząc sięgający niebios biało zielony chaos, który wdzierał się na wiele mil w głąb lądu. Nadciągał stamtąd śnieżnobiały, połyskujący szmaragdowo potok, który nieco dalej zmieniał się w wysoką prawie na trzynaście kilometrów ścianę między kontynentami a położonym niżej dnem pózniejszego Morza Zródziemnego. Pył wodny rozpryskiwał się na wszystkie strony, przesłaniając potężne bałwany prącego naprzód oceanu. W obłokach pyłu wodnego i piany wirowały tęcze. Wysoko w górze huk gigantycznego wodospadu brzmiał jak chrobot olbrzymich kamieni młyńskich. Nomura usłyszał w słuchawkach głos Feliz, która zatrzymała się i podniosła rękę. Zaczekaj, chcę zrobić jeszcze kilka zdjęć, zanim ruszymy dalej. Czy nie masz dość? zapytał. Czy można mieć dość cudu? odrzekła dziewczyna łagodniejszym głosem. Serce Nomury zabiło mocniej. Nie jest żołnierką urodzoną po to, by rozkazywać tłumowi sług. Nie jest nią mimo poprzedniego trybu życia i zwyczajów. Odczuwa przerażające piękno, tak, czuje rękę Boga . Po chwili pomyślał z przekąsem: Lepiej, żeby tak było! Przecież to właśnie Feliz powierzono zarejestrowanie całego wydarzenia za pomocą aparatury multisensorycznej od początku, aż do chwili, kiedy po upływie stu lat basen się wypełni i zapluska w nim morze, po którym kiedyś będzie pływał Odyseusz. Zabierze to jej wiele miesięcy osobistego czasu (I mojego, błagam, mojego!). Każdy z agentów Patrolu pragnął doświadczyć zdumienia i przerażenia, gdyż tylko ludzie owładnięci żądzą przygody mogli zostać przyjęci do policji temporalnej. Jednakże tylko nieliczni mogli podróżować w tak zamierzchłą przeszłość, tłocząc się w wąskiej szczelinie czasowej. Większość będzie musiała skorzystać z cudzego pośrednictwa. Szefowie wybrali prawdziwą artystkę, która przeżyje wszystko dla nich i przekaże im swoje wrażenia. Nomura przypomniał sobie swoje zdziwienie, kiedy wyznaczono go na asystenta Feliz. Skoro Patrol cierpiał na chroniczne braki kadrowe, jak mógł sobie pozwolić na werbowanie artystów? Po tym jak odpowiedział na enigmatyczne ogłoszenie, poddał się kilku dziwacznym testom i dowiedział o podróżach intertemporalnych, zapytał, czy mogą w nich uczestniczyć policjanci i ratownicy. Odpowiedziano mu, że zazwyczaj mogą. Zdawał sobie sprawę, że Patrol potrzebuje personel administracyjny i urzędników, agentów rezydentów odkomenderowanych do konkretnej epoki, historiografów, antropologów, no i oczywiście takich jak on przyrodników, ale podczas kilku tygodni wspólnej pracy Feliz przekonała go, że i bez artystów nie można się obejść. Człowiek nie żyje tylko samym chlebem, wojaczką, papierkową czy naukową robotą, nie zadowala go nagi pragmatyzm. Dziewczyna ponownie schowała aparat. Jedzmy! rozkazała. Kiedy oddaliła się od swojego asystenta i skierowała na wschód, jej włosy zalśniły w słońcu jak roztopiony brąz. Nomura leciał za nią w milczeniu. Dno przyszłego Morza Zródziemnego znajdowało się trzy kilometry poniżej poziomu Atlantyku. Przypływ zalał sporą jego część, tworząc cieśninę oddaloną od słupów Herkulesa o osiemdziesiąt i pół kilometra. Przepływało przez nią szesnaście tysięcy km3 wody w ciągu roku, czyli sto Wodospadów Wiktorii albo tysiąc Niagar. Tyle statystyki. Rzeczywistość to biały, huczący, spieniony, przesłonięty wodnym pyłem żywioł, który rwał na kawałki ziemię i wstrząsał górami. Ludzie mogli widzieć, słyszeć, wąchać, czuć smak, ale nie byli w stanie sobie tego wyobrazić. Dalej kanał stawał się szerszy, a wody spokojniejsze, zielono czarne. Mgła zrzedła i wyłoniły się z niej wyspy podobne do statków przecinających fale potężnymi dziobami. %7łycie znów mogło zapuścić tam korzenie albo przenieść się na jeden z kontynentów. Zanim jednak upłynie sto lat, większość tych wysp zniknie pod powierzchnią morza, a żywe organizmy zginą w zmienionym klimacie. Wydarzenie to zakończy epokę mioceńską i zapoczątkuje plioceńską. Mknąc naprzód, Nomura słyszał coraz większy hałas. Chociaż tutaj morze było nieco spokojniejsze, to jednak ryczało basem, który wzmagał się i wzmagał, aż całe niebo dzwięczało jak jeden wielki mosiężny dzwon. Tom rozpoznał cypel, którego nędzny szczątek zostanie kiedyś nazwany Gibraltarem. Niedaleko za owym przylądkiem szeroka na trzydzieści dwa kilometry katarakta tworzyła prawie połowę gigantycznego wodospadu. Wody oceanu przerażająco łatwo spływały z tej krawędzi. Na tle ciemnych klifów i brunatnej trawy rosnącej na obu kontynentach wodne masy były zielone jak szkło. Promienie słoneczne odbijały się od ich powierzchni. Dalej rozciągało się błękitne jezioro, skąd wypływały rzeki żłobiące wąwozy, coraz głębiej wdzierające się w spalone słońcem piaski pustyni, którą chciały zamienić w morze. Wody huczały, kipiały i wirowały. Feliz znowu zatrzymała pojazd. Nomura dołączył do niej. Znajdowali się wysoko nad ziemią; zimny wiatr owiewał ich świszcząc. Dzisiaj powiedziała chcę spróbować uchwycić wrażenie ogromu wodospadu. Podlecę blisko do najwyższej katarakty, rejestrując wszystko, a potem obniżę lot. Nie za blisko ostrzegł. Dziewczyna nastroszyła się. Wiem, co mam robić. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||