Home Turba Philosophorum Saga rodu Michorowskich 02 Córka Michorowskich Rohóczanka Anna Diana Palmer Najlepsze wcić…śź przed nami Cabot Meg Pamić™tnik Ksi晜źniczki 08 Ksi晜źniczka w rozpaczy Evelyn Richardson Lady Alex's Gamble (pdf)(1) Kleypas Lisa Bow Street 3 Worth Any Price Flint, Kenneth S Janet Morris Kerrion Empire 03 Earth Dreams Nigel Cawthorne śąycie erotyczne wielkich dyktatorów Diana Palmer Her Kind of Hero |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Kiedy weszli, zamknął za nimi drzwi. John postawił Tomka na podłodze, a starszy pan zapowiedział: - Pójdę zawołać żonę, bo chyba nie słyszała dzwon ka... Musiała jednak go usłyszeć, gdyż pojawiła się w prze ciwnym końcu holu. Miała srebrnobiałe loki i taką cerę, że wyglądałaby młodo jeszcze po osiemdziesiątce. Ubrana była w niebieską spódnicę, taki sam rozpinany sweter i różową bluzkę z kokardą pod szyją. W ręku trzymała zdjęte z nosa okulary. Wiktoria wyobraziła sobie, jak nie cierpliwie musiała czekać na Tomka, próbując wypełnić czas lekturą lub rozwiązywaniem krzyżówki. W tym momencie nastąpiła chwila ciszy. Starsza pani i Tomek mierzyli się wzrokiem z przeciwległych końców holu, aż ona uśmiechnęła się pierwsza. Schyliła się, opie rając dłonie na kolanach, i zagadała do małego: - A kto to czeka na Tomeczka w domciu? Wiktoria była cała spięta, ale okazało się, że bezpod stawnie. Po chwili milczenia Tomek jakby nagle zrozumiał, co się właściwie dzieje. Na jego różowej buzi rozlał się wyraz absolutnej euforii. Nabrał w płuca olbrzymią porcję powietrza i wypuścił je wraz z pierwszym pełnym zdaniem, jakie w życiu wypowiedział: - To apcia Tomecka! Rzucił się ku babci, która porwała go w objęcia. To, co teraz nastąpiło, miało w sobie duży ładunek uczuciowy. Pani Archer śmiała się i płakała na przemian, ściskając swego wnuczka. Jej mąż wyciągnął chusteczkę i wysiąkał nos. Z piętra zbiegła młoda dziewczyna, pulchna i różowa jak krew z mlekiem. Jakoś udało się jej przekonać panią Archer, żeby wypuściła z rąk Tomka, i sama porwała go na ręce. Kiedy wreszcie postawiła chłopca na podłodze - podreptał do dziadka, który przestał pociągać nosem 271 i zaczął podrzucać wnuka wysoko, jak to zwykle robią mężczyzni. Tomek był z tego najwyrazniej zadowolony. W tym czasie Wiktoria i John stali z boku i przyglądali się tej rozczulającej scenie. Wiktoria miała ochotę dyskret nie się wycofać, zanim ogólna radość ustąpi miejsca pre tensjom. Obawiała się jednak, że byłoby to niegrzeczne. Tym, kto ostatecznie przerwał ceremonie powitalne, okazał się Tomek. Wyśliznął się z ramion dziadka i zde cydowanym krokiem pomaszerował ku schodom wiodą cym do jego pokoju. Pamiętał przecież, że zostały tam wspaniałe zabawki! Rozsądni dziadkowie nie przeszkadzali mu w tym, a młoda opiekunka podążyła za nim. Kiedy znikli za zakrętem schodów, Wiktoria pociągnęła Johna lekko za rękaw. Nie wiadomo, czy pani Archer zauważyła ten znak, ale nie dała tego po sobie poznać. - Przepraszam, że tak państwa trzymałam - odezwała się w końcu, ocierając ostatnie łzy szczęścia i wydmuchując nos w koronkową chusteczkę. - Chodzmy się czegoś napić. - Ależ my naprawdę musimy już jechać... - zaczęła Wiktoria, ale pani Archer nie dała jej skończyć. - Mus i ci e państwo zostać, choćby na chwilę. Proszę usiąść tu, przy kominku. Edwardzie, pan Dunbeath na pewno chciałby się czegoś napić. Nie mieli więc wyjścia, musieli iść za nią do salonu, przytulnie urządzonego meblami obitymi francuskim kre- tonem. W staroświeckim kominku migotał ogień, na fortepianie ustawiono całą kolekcję rodzinnych fotografii, a całości dopełniały gustownie wyeksponowane kwiaty i poduszki, na których chyba nikt nie siadał. W tej ciepłej i przyjaznej atmosferze Wiktoria nieco się odprężyła, tym bardziej że pani Archer była jej przede wszystkim wdzięczna. Panowie wyszli przynieść drinki, toteż przez chwilę obie kobiety zostały same. Wiktoria odważyła się ostrożnie usiąść na kanapie, a pani Archer, o dziwo, nie zatroskała się o poduszki. 272 - Zapali pani? - zaproponowała. - Ach, pani nie pali! Na pewno jest pani zmęczona po całym dniu drogi, w dodatku z takim żywym dzieckiem jak Tomek... Wiktoria zorientowała się, że pani Archer jest równie zdenerwowana jak ona. Kompletnie ją stropiło to, że stara dama zachowuje się zupełnie inaczej, niż się spodziewała. - Ależ skąd, to takie grzeczne dziecko - zaprotestowała. - Przez cały czas zachowywał się bardzo dobrze. - Czy to pani jest tą Wiktorią, która napisała ten miły list? - Tak, to ja. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||