Home
Antologia Bale maturalne z piekła
Antologia 'Dawka Milosci'
Harrison Harry Narodziny stalowego szczura
James Patterson Club 03 Third Degree
Anthology Cherry
1.EwangeliaspisanaprzezMateusza
Hardy Kate Weekend w Wenecji
Blackmailed Sister in law
272. Fraser Alison Zatruta miśÂ‚ośÂ›ć‡
Ed Greenwood Elminster's Daughter
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

     Jeżeli nie będę miał dobrego drzewa, to nie naprawię warsztatu. A jak
    nie naprawię warsztatu, to nie skończę dywanu. Jak go nie skończę, to nie będę
    mógł go sprzedać i moja rodzina będzie cierpieć głód. Lepiej ty przenieś się na
    inne drzewo, a ja zrąbię bukszpan.
     Nie, nie ruszaj go! Tak mi tu dobrze. Wiatr znad oceanu wieje prosto w tę
    stronę, tak że nawet w najskwarniejsze dnie czuję miły chłodek. Poproś mnie
    lepiej, o co tylko chcesz, a ja spełnię zaraz twoją prośbę.
    Sagaradatta pomyślał chwilę i zgodził się. Ale powiedział, że zanim o coś
    poprosi, chce najpierw naradzić się z żoną.
    Na tym stanęło i Sagaradatta wyruszył w powrotną drogę. Zanim doszedł do
    domu, spotkał swego przyjaciela, golibrodę.
     Dokąd tak śpieszysz?  zapytał golibroda.
     Ach, proszę cię, nie zatrzymuj mnie! Widziałem leśnego
    czarodzieja. Przyrzekł mi, że zrobi dla mnie, o co go poproszę. Więc idę prędko do
    domu, żeby się naradzić z żoną, o co go prosić.
     Kiedy tak, to poproś o królestwo!  zawołał golibroda.  Wtedy zostaniesz
    królem, a ja twoim doradcą. We dwójkę nacieszymy się wszystkim, co w życiu
    najprzyjemniejsze.
     Może to dobra rada, ale ja i tak chcę naradzić się z żoną.
    C;LB8O7K:>2>9 ?@>5:B ;L8 $@0=:0 www.franklang.ru 67
    68
     Po co? Nie warto, przecież ja ci dobrze radzę, sam to widzisz.
     Może i dobrze, a jednak to jest moja wierna żona i chcę się z nią naradzić.
    Sagaradatta pośpieszył do domu. Kiedy zobaczył żonę, opowiedział jej o
    wszystkim. Zapytał:
     Jak myślisz, moja kochana? O co mamy prosić leśnego czarodzieja? Mój
    przyjaciel golibroda radzi, żebym prosił o królestwo.
     Głupi ten golibroda! Nie słuchaj jego rady. Czy nie wiesz, że życie króla jest
    pełne trosk, że wciąż musi się frasować, o czyjąś przyjazń zabiegać, martwić się,
    że ma nieprzyjaciół? To napady, to oblężenia, to pochlebstwa, to zdrady  nie
    warto! Takim życiem nie sposób się cieszyć.
     Dobrze mówisz, żono. Więc o co mam prosić?
     Pomyśl, co lubisz nade wszystko, co wolisz nawet ode mnie? Najbardziej
    lubisz tkać swoje wzory na dywanach, prawda?
     Tak, tak, prawda.
     Wszyscy chwalą twoją robotę, każdy się cieszy, kiedy może kupić twój
    dywan. Ale nie udaje ci się zrobić więcej niż jeden na rok. Dlatego jesteśmy tacy
    biedni. Więc proś leśnego czarodzieja, żeby ci podarował taki warsztat, na
    którym będziesz mógł tkać tyle dywanów, ile zechcesz i w najpiękniejsze wzory.
    Poproś o warsztat czarodziejski.
    Tkaczowi spodobała się rada żony. Wyruszył co prędzej nad ocean do
    czarodzieja. Ale im bardziej się zbliżał do bukszpanowego drzewa, tym ciężej
    robiło mu się na sercu.
     Przypuśćmy, że czarodziej da mi taki warsztat, co wtedy będzie?" zastanawiał
    się Sagaradatta.  Warsztat będzie tkał różne piękne wzory, a nie ja, bo to będzie
    warsztat czarodziejski. Ja nie będę miał nic przy nim lepszego do roboty, jak
    sprzedawać dywany i gromadzić pieniądze. Co to za życie"?
    Zrobiło mu się tak gorzko na sercu, że kiedy przyszedł do leśnego czarodzieja,
    powiedział:
     Niczego od ciebie nie potrzebuję. Ponieważ mi nie pozwalasz ściąć
    bukszpanowego drzewa, pomóż mi tylko naprawić jakoś inaczej mój własny
    warsztat, będę z tego zupełnie zadowolony.
     Niech się stanie, jak chcesz  odpowiedział czarodziej.  Spełnię twoją
    prośbę, a ty wracaj do domu.
    Sagaradatta wrócił do swojej chaty i od razu podbiegł do warsztatu. Patrzy:
    wszystkie części ma całe, wszystkie złożone jak się należy.
    Popróbował tkać  warsztat działał wyśmienicie.
    Sagaradatta zapomniał o bożym świecie, tylko tkał dniami i nocami, póki nie
    ukończył dywanu. Nie słyszał, kiedy żona podchodziła do niego, nie widział, ile
    razy zachodził do jego domu golibroda.
    Wreszcie dywan był utkany. Sagaradatta przyglądał mu się długo. Nagle
    roześmiał się i wykrzyknął:
     Ach, kto zrozumie, jaki jestem teraz szczęśliwy! Mogłem zostać królem, to
    prawda. Miałbym niezliczone skarby, miałbym niewolników i pochlebców. Ale nie
    miałbym ani jednego szczerego przyjaciela. Leśny czarodziej mógł zrobić ze mnie
    bogacza, ale wtedy nie miałbym spokoju, wciąż bałbym się utracić majątek. Czyje
    szczęście da się porównać z moim szczęściem, kiedy widzę przepiękne wzory tych
    dywanów, które sam utkałem i kiedy słyszę, jak wszyscy chwalą moją robotę?
    C;LB8O7K:>2>9 ?@>5:B ;L8 $@0=:0 www.franklang.ru 68
    69
    Tkacz Sagaradatta żył jeszcze wiele lat. Nie zebrał majątku. Ale był szczęśliwy,
    bo jego dywany były piękniejsze niż złote krążki, którymi za nie płacono. Kiedy
    patrzył na dywan i cieszył się jego wzorem, wcale nie myślał o tym, czy jest biedny,
    czy bogaty.
    Sława jego sztuki i umiejętności rozeszła się po całym kraju. Nawet po jego
    śmierci długo jeszcze wspominano, jakie to dywany umiał robić tkacz Sagaradatta
    z Machiłaropii.
    CIEKAWA BABA
    Kidyś dawno, dawno żył w jednej wsi pracowity, młody chłop, który miał
    nieznośną żonę.
    Pomagał jej, w czym mógł: to drew narąbał pod blachę, to wodę przyniósł, to
    zrobił zagatę ze słomy dookoła chaty, żeby jej było ciepło w zimie.
    W nocy podawał jej nawet z kołyski dziecko do karmienia, żeby nie
    potrzebowała wstawać z łóżka.
    Dobry był i dla innych, toteż wszyscy go lubili, nawet zwierzęta. Pies łasił się do
    niego, kogut chodził za nim krok w krok, a wół nadstawiał łeb, żeby gospodarz
    poklepał go po karku i po-skrobał za uchem.
    Gospodyni nie była taka dobra jak gospodarz. To na sąsiadkę krzyczy, to psa
    kopnięciem wygania, to na męża fuka. A wciąż wyrzeka na niego przed ludzmi:
     Moiściewy, skaranie boskie z tym chłopem! Takiego zgodliwego nie ma chyba
    na całym świecie. Gdzie go posadzę, tam siedzi. Co powiem, to mu dobrze. Dokąd
    pójdę, to on za mną. Ani się ze mną pokłóci, ani mnie uderzy, ani nic. Drewniana
    fajka więcej warta niż taki mąż.
    Niejedna sąsiadka wzdychała, słysząc to sarkanie:  Ach, żebym ja miała takiego
    dobrego męża jak ona! A ta się skarży". [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.