Home
Bond Stephanie Być gwiazda
Bond Stephanie Zakład
Jason Frost The Warlord v1
Acuna, Desiree Labyrinth of the Beast (LSB)[Kimberly Zant]
James P. Hogan Giants 2 The Gentle Giants of Ganymede
Anthony, Piers But What of Earth
John Norman Gor 17 Savages of Gor
Januszewska Krystyna Przytulać‡ kamienie
Hardy Kate Weekend w Wenecji
Dee Tenorio All of You (pdf)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • commandos.opx.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    jednak zbudowany, był nadspodziewanie młody, nie mógł mieć więcej niż
    czterdziestkę. Jego pierwszy statek?
    Koniew machinalnie uścisnął podaną dłoń, myśląc zarazem, że sześć osób w kabinie
    frachtowca to prawdziwy tłok.
    Znowu pokazał legitymację.
    - Major Aleksiej Koniew.
    Tumariew uśmiechnął się, odsłaniając rząd białych zębów.
    - W czym mogę panu pomóc, majorze?
    - Dwudziestego ósmego maja wypłynął pan z Pieczengi z transportem silników
    odrzutowych.
    - Tak - potwierdził kapitan i wzruszył ramionami. -1 co z tego?
    Niefrasobliwość Tumariewa zaskoczyła majora. Wizyta majora MWD
    nigdy nie była w Rosji traktowana jako błahostka, a jeśli na dodatek pytał o
    przewóz strategicznych materiałów... Najwyrazniej młodości kapitana towarzyszyła
    też znaczna naiwność. Trzeba go było pouczyć, komu należny jest szacunek.
    - To z tego, kapitanie, że chcę obejrzeć manifesty przewozowe,
    a także uzyskać dokładne informacje na temat firmy w Bergen, która
    była odbiorcą. 1 nie mam czasu do stracenia. Zrozumiano?
    Tumariew nie wyglądał wcale na przestraszonego i tylko krótko kiwnął głową.
    - Jasne, majorze. - Wrócił za biurko i wyciągnął szufladę. - Wszyst
    kie dokumenty mam tutaj.
    Ale dłoń, która wynurzyła się z szuflady, trzymała nie papiery, lecz pistolet,
    który mierzył prosto w brzuch Koniewa.
    Major usłyszał za sobą zduszony okrzyk Helen i sam odruchowo sięgnął po broń,
    ale powstrzymał go głos Tumariewa.
    - Nie ruszać się! Wszyscy ręce do góry! 1 to już!
    Koniew posłuchał, myśląc z wściekłością o swojej nierozwadze. Tak bardzo
    pochłonęło go polowanie, że zupełnie zapomniał o tym, iż nie-
    Dzień gniewu
    rzadko także tropiona zwierzyna może zaatakować. Powinien był sobie zapewnić
    wsparcie miejscowej milicji. Kątem oka dostrzegł pistolet w ręku Gruzina.
    Tumariew pokiwał z zadowoleniem głową.
    - Teraz lepiej. - Wolną ręką wskazał Koniewa. - Najpierw tego.
    Trzeci z marynarzy, blondyn o brudnych włosach, szybko i wprawnie przeszukał
    majora, odbierając legitymację oraz Makarowa. Potem zniknął mu za plecami, ale
    szelest ubrania i zduszone amerykańskie przekleństwa świadczyły o tym, że także
    Helen oraz Peter zostali zrewidowani. Co się, u diabła, dzieje? - myślał w
    popłochu. Na co liczył Tumariew? Jak chciał się wykręcić z napaści na oficera
    policji i dwoje cudzoziemców? Bardziej wydawał się hersztem bandy niż kapitanem
    statku handlowego.  Hersztem bandy"! Koniew uważnie wpatrzył się w Tumariewa.
    Blondyn pojawił się znowu w zasięgu jego wzroku, uzbrojony w pistolet Koniewa.
    - Tamci byli czyści - powiedział i spojrzał pytająco na kapitana. Ten pokręcił
    głową.
    - Nie, nie tutaj. -1 dodał z zimnym uśmiechem. - Taśma. Marynarz schował broń do
    kieszeni, wydobył z niej taśmę klejącą
    i zrobił krok w kierunku Thorna, który stał najbliżej.
    Koniew lekko obrócił się, aby spojrzeć na Helen i Petera. Wydawali się
    zaskoczeni i oburzeni. Czy jednak zdawali sobie sprawę z grozy sytuacji? Czy
    wychwycili owo  nie tutaj", które mogło znaczyć tylko jedno? Znienacka pomyślał
    o starszym bracie. Rodzice już nie żyli i teraz Paweł zostanie jako jedyny.
    Poczuł ukłucie żalu, ale nie pozostała mu żadna inna możliwość. Musiał coś
    zrobić, gdyż inaczej nikt z całej trójki nie ujdzie z życiem.
    Major rzucił się wprost na Tumariewa. Liczył na zaskoczenie, na zachowanie
    całkowicie niespodziewane dla przeciwników. Miał też nadzieję, że pocisk zabije
    go na miejscu, oszczędzając cierpień, a Helen i Peter wykorzystają swoją szansę.
    Thorn zareagował natychmiast. Okręcił się w lewo, żeby wykonać prawą nogą cios z
    pełnego obrotu. Kątem oka zobaczył, że Helen w ten sam sposób atakuje mężczyznę,
    który ich tutaj przyprowadził.
    Rozległy się trzy ogłuszające wystrzały: dwa jeden po drugim, trzeci ułamek
    sekundy pózniej.
    Peter lekko chybił, pięta uderzyła w biodro marynarza, zamiast w brzuch, cios
    był jednak na tle silny, że tamten zwalił się na podłogę, a taśma potoczyła się
    pod koję.
    Thorn rzucił się na marynarza, dwukrotnie uderzając w odsłoniętą grdykę. Za
    drugim ciosem coś chrupnęło, a tamten z przerażeniem
    Larry Bond
    w oczach rozpaczliwie próbował łapać powietrze, którego nie przepuszczała
    zmiażdżona krtań. Rozrzucone ręce i nogi dygotały niczym u ryby rzuconej na dno
    łodzi.
    Następny wystrzał.
    Rykoszet gwizdnął nad głową Thorna, ze snopem iskier odbijając się od metalowej
    grodzi. Ręce gwałtownie obmacywały kurtkę marynarza w poszukiwaniu pistoletu
    Koniewa. Wymacał go i szarpnął z całej siły, czując, jak materiał z trzaskiem
    ustępuje. Za sobą usłyszał jeszcze jeden wystrzał.
    Prędzej, prędzej!
    Wprowadził nabój do komory i odtoczył się, lufą Makarowa poszukując celu.
    Ciemnowłosy marynarz, którego zaatakowała Helen, leżał na ziemi dziwnie
    przekrzywiony, Thorn toczył się dalej...
    Zbyt pózno zobaczył Tumariewa, który mierzył właśnie w jego kierunku.
    Jeden za drugim huknęły trzy strzały. Pierwszy ugodził w pierś kapitana, drugi w
    gardło, trzeci - w czoło. Z krwawą miazgą zamiast twarzy Tumariew poleciał do
    tyłu i zwalił się za biurkiem, zostawiając czerwoną smugę na ścianie.
    Ciężko dysząc, Helen opuściła Tokariewa i błyskawicznie rozejrzała się po pokoju.
    Nikt się nie poruszał - z wyjątkiem Petera. Wymienili spojrzenia, bez słowa
    informując się, że żadnemu z nich nic się nie stało, i natychmiast odwrócili się
    do Koniewa.
    Major leżał na blacie biurka Tumariewa z dwiema wielkimi plamami na plecach.
    Podskoczyła w jego kierunku, czując, że Peter robi to samo. Każde z nich
    chwyciło Koniewa pod ramię i ostrożnie ułożyli go na podłodze. Uklękła przy
    ciele i przytknęła palce do tętnicy szyjnej...
    - Nie żyje, Helen - usłyszała głuchy głos Thorna, potwierdzający to, co sama już
    wiedziała w chwili, gdy zobaczyła pierś majora. Zlady po dwóch kulach Tumariewa
    odległe były o niecały centymetr, ale najokropniejsza była rana wylotowa pocisku,
    który ciemnowłosy marynarz wystrzelił w plecy Koniewa, gdy ten rzucił się na
    kapitana. Wiedziała, że gdyby nie atak majora, ten pocisk ugodziłby ją.
    Koniew ocalił im życie.
    Wpatrzyła się w twarz Rosjanina. Musiał wiedzieć, jaką cenę zapłaci. Za sobą
    słyszała, jak Thorn zbiera broń i magazynki.
    Peter miał rację, nie było teraz czasu na rozmyślania. Niebezpieczeństwo wcale
    jeszcze nie minęło, ale świadomość tego bynajmniej nie umniejszała żalu po
    stracie Koniewa. Kiedy wstała, Peter sięgnął po chusteczkę i szybkim ruchem
    otarł jej policzki. Nawet nie wiedziała, że płacze.
    Podał jej Makarowa i dwa magazynki, ale pokręciła głową i podniosła pistolet, z
    którego zastrzeliła Tumariewa. Wyjęła magazynek- pozostały jeszcze cztery naboje.
    Za mało. Wymieniła magazynek na nowy.
    Dzień gniewu
    Ktoś mógłby uznać Tokariewa za broń staromodną, a przecież przed chwilą na trzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.