Home
22. Cartwright Vanessa Małżeństwo z rozsądku
Laymans Gu
Harry Turtledove Gladiator
Krentz Jayne Ann Przygoda na Karaibach(1)
Jedi Adam Upadek Jedi
Our Friends From Frolix 8
32 GśÂ‚ód
Cerise DeLand [Stanhope Challenge 02] Lady Featherstone's Fervent Affair (pdf)
CBSC
He
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katafel.pev.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    zawołał Minister:
     O Boże, Boże, jakże to Polowanie za Szarakami, a z chartami urządzać, gdy
    przecie wojna, wojna! Radca zawołał:
     Protokuł! Pułkownik:
     Protokuł! Ale wykrzyknął JW. Poseł:
     Boże, Boże, a jakże to bez Szaraków a za Szarakami ?! Krzyczą więc:
     Protokuł! Więc to Rada w Radę, trudna Rada, głowią się, stękają (a już
    Protokuł przysmala, przysmala aż w końcu zawołał Poseł jak trup blady:
     G... g... niechże to diabli, róbmy tedy, róbmy, gdy inaczej nie można... ale co
    ja będę Kawalkadę za szarakami urządzał, gdy szaraków nima! A coś to nie tak jak
    trzeba i z tej mąki chleba nie będzie! Ja na kolana padłem.
    Stanęło więc na tym, że koni, psów od Barona wezmą, a tak z chartami na
    smyczy Kawalkada z Damami nie opodal miejsca Pojedynku przejeżdżać będą,
    jakby nigdy nic, że to niby przypadkiem za szarakiem zajechali. Wówczas JW.
    Damom i zaproszonym Cudzoziemcom Pojedynek ukazawszy, im też Męstwo,
    Honor, Bój ukażą, a tyż Waleczność niezmierzoną, Krew Serdeczną, Cześć
    - 56 -
    Witold Gombrowicz Trans-Atlantyk
    Niezłomną, Wiarę św. Nieprzepartą, Moc św. Najwyższa i Cud św. Narodu całego.
    Na kolana padłem. Co postanowiwszy i do Protokułu zaciągnąwszy, dał Poseł Sesją
    za skończoną, i z nosami na kwintę zwieszonymi (bo czuli że sobie piwa nawarzyli)
    wszyscy  chwała, chwała, cześć, cześć" zawołali; a pierwszy zawołał Poseł, drugi
    Pułkownik, trzeci Radca. Ja, na kolana padłszy, zaraz tyż prędko odszedłem.
    Dopiero na ulicy folgę dałem wzburzonemu uczuciu mojemu. A diabli, diabli,
    diabli, a niechże to diabli, a to im się tera Bohatera zachciało, a Bohatera oni sobie
    wymyślili! Ale na Sesją musiałem iść, którą z Baronem, Pyckalem, oraz z doktorem
    Garcyja wyznaczoną miałem dla ułożenia warunków spotkania. Niczego ja dobrego
    po tej Sesji się nie spodziewałem, bo już widać było, że my tak coraz bardziej
    brniemy, brniemy, aż zabrniemy.
    Jakoż nie omyliły mnie przeczucia moje. Sesja w ogródku jednej kawiarni nad
    rzeką wyznaczona była (bo upał) ale zdziwienie, zdumienie moje; Baron z Pyckalem
    na ogierach dużych, skarogniadych nadjeżdżają. Powiada Baron:
     Ogiery trochi żeśmy objeżdżali i tu przyjechaliśmy. Ale nie dla objeżdżania
    oni na Ogierach przyjechali, a dlatego chyba że, świadkami Krowy będąc, o to się
    trzęśli, żeby i ich za Krowy, Kobyły nie miano. Zaraz potem Dependent dr Garcyji
    przybył z wiadomością, że Pryncypał w hipotece musi podpisywać Tramitacją, a, za
    nieobecność swoją najusilniej przepraszając, jego przysyła aby w naradzie brał
    udział. Trudna Rada.
    My tedy Naradę rozpoczęliśmy; a pod drzewem dwa Ogiery. Ja już bym nie
    wiem co dał, żeby to wszystko prędko, cicho załatwić a jak nagładziej, ale cóż kiedy
    Baron, Pyckal do niepoznaki odmienieni; owóż kij połknęli i mało co mówią, a
    grzeczni bardzo, nadęci, odęci, raz wraz się kłaniają. Powiadam tedy:
     Do pierwszej krwi i 50 kroków. Powiadają:
     Nie może być, do trzeciej krwi być musi i 30 kroków. Tak to, Kobyły się bojąc,
    Pojedynek ten, żal się Boże, pusty, bez kuł, najostrzejszym, najcięższym chcą
    czynić; a tam Ogiery im pod drzewem stoją. Nadymają się tedy, wydymają, sapią i
    (choć bez kuł Pojedynek) krwi wołają.
    Do tego coś tam między sobą mruczą, między sobą zaczynają. A bo już to ze
    mną zaczynać nie śmieli, ani z Dependentem... ale między sobą większa śmiałość
    mieli i, gdy Ogierów swoich z nami zażyć nie mogą, między sobą tam ich sobie
    zażywają i już to tak ostro z sobą, jeden na drugiego mruczy, sobie dogadują. Bo i
    - 57 -
    Witold Gombrowicz Trans-Atlantyk
    Zadry, Urazy dawne, pradawne się przypomniały, a to Młyn, a to Zastawa, więc na
    siebie koso spoglądają, mruczą, i mruczy Baron, mruczy Pyckal, mruczą, mruczą, a
    jakbym ci w pysk dał, jakbym cię nabił; i Baron z kieszeni Paznokieć duży, stary
    wyjął, ułamany. Ale, że to ze sobą wadzić się nie mogli, bo ze mną Narada, więc
    tylko, do mnie mówiąc, sobie przymawiają. I powiada Baron:
     Ja ta nie Cham z Chamów, a Pan z Panów, i wszystko tu nie po Chamsku z
    Chamska świńskim ryjem, a po Pańsku z Pańska w cztery Konie, bo tyż; to ja Pan,
    nie Cham, a matka moja nieboszczka krów nie doiła, ani za stodołę nie chodziła.
    Powiada Pyckal:
     Kto Cham i Chamów, a kto Pan z Panów, ale ja tu jak mnie się zachce za
    przeproszeniem portki w biały dzień przed wszystkimi zdejmę i Narobię, a przed
    wszystkimi, bo kto mnie co zrobi i owszem mordę rozkwaszę, rozkwaszę...
    Takie tam gadanie! Ale Piniądze doskwirają, co mnie dali... i już z tymi piniędzmi
    nie wiadomo co robić... bo jak tu oddawać, kiedy już Narady rozpoczęte?
    Niewiadoma tedy Intencja, czy przeciw Gonzalowi, czy przeciw Tomaszowi podstęp;
    a tak nie wiadomo, czy jako ludzie honoru warunki pojedynku omawiamy, czy też
    spisek układamy. A jeśli spisek, to tyż nie wiadomo przeciw komu i czy to Tomasza
    broniemy, czy dla piniędzy, dla tej Mamony marnej ach Słodkiej, Miłej, Gonzalowi
    wszystko gładko ułożyć pragniemy. W tym zwątpieniu chciał Baron, żeby nie 30 a 25
    kroków było; bo tyż to im bardziej; Pojedynek szalbierstwem zalatuje, tym oni go
    ostrzejszym chcą mieć i na Ostrość wszelką bardzo nastawają. Dependent tyż,
    panie, bałwan, Holender jakiś, może Szwajcar, Belg, i albo Rumun, wcale się na
    Honorowych sprawach nie rozumiał, a wniosek dał, żeby obie strony Kaucją złożyły,
    tytułem Gwarancji, że na placu staną, która to Kaucja rejentalnie poświadczona być
    miała. Tak wszystko kulawo, jak po grudzie, a Pojedynek coraz ostrzejszy, choć bez
    kuli.
    Tam zaś, za wodą, kule furczą. Otóż to, gdyby nie tamto za Borem, za wodą, ja
    bym tej niespokojności nie miał, ale właśnie pod znakiem tamtejszej a krwawej
    Rozprawy nie tylko mnie, a wszystkim, bardzo ciężko, kłopotliwie i każden medytuje,
    czy to tam co z tego jemu na łeb nie spadnie i żeby to się czego nie doigrać. Otóż to,
    zamiast w czasie tak niebezpiecznym naszym cicho sza siedzieć, my tu ten
    Pojedynek urządzamy, a tak, gdy tam Kule, tu tyż Kula (choć to i bez kuli). O Jezus
    Maria! O rety, rety! A po cóż to, a na cóż to, a jakżeż to, a dlaczegóż to, a jaki to
    - 58 -
    Witold Gombrowicz Trans-Atlantyk
    koniec z tego będzie? O Chryste, Chryste miłosierny, ciężko, ciężko, ciężko!... Ale
    trudna rada, cóż robić, gdy nic innego do roboty nie ma a tylko właśnie ten
    Pojedynek przed nami, jako jedyny cel wszelkiego działania naszego. I dlatego to ja,
    choć panie mroczno i mało co widać, ale właśnie, jak w lesie, gdy kto zbłąkany z dala
    kamień duży albo pagórek między drzewami zobaczy, do tego pagórka idzie, żeby to
    przynajmniej cel jaki miał dla chodu swego. A oni tyż idą, każden z innej strony,
    drogami swojemi.
    Szedł więc Tomasz, a przedsięwzięcie jego Ostre, Krwawe, bo on strzałem
    swoim Krowę chciał zabić, Byka wywołać, Byka on strzałem przyzywał, aby Krowę
    zbodła co jemu Syna hańbiła jedynego... O Byk, byk, byk! Szła Gonzala, cichcem,
    boczkiem pod krzakami się przemykając, a już ona jak Aasica za Chłopaczkiem
    węszy, goni, a przed Tomaszem w pustotę Pojedynku pustego ucieka. Jadą tyż, oj, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.