Home Montgomery Ink 2 Tempting Boundaries Carrie Ann Ryan Ann Hironaka Neverending Wars (pdf) Hall Steffie Przygoda z milionerem BBC Learning English Adjectives and adverbs cgl Laurell K. Hamilton Meredith Gentry 01 A Kiss Of Shadows George Catherine Apartament nad Tamizć Long Julie Anne Nieuchwytny ksiaze 0082. Field Sandra Kraina dobrej nadziei Clare Cassandra Kroniki Bane'a 04 Spadkobierca Mroku (nieof.) Edward Stachura Siekierezada |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] ma wśród nich samców. - Urwała. Brak seksu to mało erotyczny temat. Hm, co jeszcze zawierają bestiaria? - Aha, podobno żmije miały wyjątkowo agresywny sposób rozmnażania się. Po akcie kopulacji samica odgryzała samcowi łeb. - Chętnie wypiłbym jeszcze jednego drinka... - przerwał jej Devlin. - Te obrazy tak silnie działają na wyobraznię... - Zaraz zamówię. - Tabitha skinęła na kelnera. - Dziś ja płacę. Jeszcze raz to samo - poprosiła. - Znów podwójne? - Tak. - Przeniosła wzrok na Devlina. - Na czym to stanęłam? - Na samicy żmii, która odgryza samcowi łeb. - Rzeczywiście. Na pocieszenie ci powiem, że mnisi nie pochwalali takich praktyk. Opisywali je, a potem wyciągali z nich wnioski, które z odpowiednim komentarzem przekazywali przedstawicielkom homo sapiens. - Jakież to były wnioski? Tabitha podniosła do ust szklankę z dżinem, chcąc dodać sobie animuszu. - Radzili kobietom, żonom, aby nie odtrącały awansów swoich mężów. - Innymi słowy, żeby nie wykręcały się bólem głowy? - Srebrzyste oczy wesoło lśniły. - No właśnie... Proszę, twój drink. Korzystaj, skoro funduję. - Słusznie. - Wypił trochę, po czym spojrzał na nią wyczekująco. - Z kolei przepiórki, zdaniem mnichów, za dużo i zbyt chętnie kopulowały. Właściwie tylko tym się zajmowały. Czasem umierały z wycieńczenia. - Fascynujące. - Mnichom podobały się za to lwy - kontynuowała Tabitha - ponieważ były wierne. Niestety informacje o zwyczajach godowych smoków i jednorożców są nad wyraz skąpe. Zdaje się, że w ogóle niewiele wiedziano o tych stworzeniach. - Może to i lepiej. - Może - przyznała z zadumą. - Niektóre sprawy lepiej pozostawić wyobrazni. Masz ochotę na kolejnego drinka? - Jeszcze tego nie skończyłem. - Wskazał na szklankę. - Faktycznie. To może potem... - Dziękuję. Jesteś niezwykle szczodra. - Kąciki warg mu zadrżały. - Jak się przegrywa, trzeba płacić. - Uśmiech rozjaśnił jej twarz. - Często przegrywasz? - Właściwie to nie. Nie mam ku temu okazji, bo rzadko się zakładam - wyjaśniła. - Wolisz być biernym obserwatorem niż czynnym uczestnikiem? - Taka zawsze byłam. A ty? Brałeś udział w grach zespołowych czy raczej trzymałeś się na uboczu? - Nie, jakoś nigdy nie pociągało mnie bycie jednym z wielu - przyznał. Po krótkiej chwili ciszy podniósł szklankę. - Pusta. To co, mogę prosić...? - Tym razem zamówię coś innego. Zaskoczę cię. Tak wiele mamy wspólnych cech, pomyślała. Czy Devlin to widzi? Czy zdaje sobie z tego sprawę? - Cały dzisiejszy wieczór mnie zaskakujesz - powiedział, kiedy kelner odszedł, przyjąwszy zamówienie na tequile sunrise. - A wieczór jeszcze się nie skończył. Nadmiar wrażeń i radosne podniecenie sprawiały, że kręciło się jej w głowie. Wszystko toczyło się po jej myśli. Devlin dawał się prowadzić drogą, którą obrała. Musiała jedynie uważać, żeby się nie potknąć, nie zmienić kursu. No i nie stchórzyć. Zamawiała kolejne drinki, z nadzieją wypatrując oznak odprężenia. Chciała, by Dev był zrelaksowany, by pozbył się zahamowań. Kontynuowała opowieści zaczerpnięte z bestiariów o erotycznych zwyczajach najróżniejszych zwierząt. Rozmowa toczyła się gładko, bez krępujących przerw. Oboje czuli się swobodnie. W przeciwieństwie do wielu mężczyzn, którzy po spożyciu alkoholu zaczynają czynić dwuznaczne uwagi, Devlin cały czas zachowywał się bez zarzutu. W powietrzu wyczuwało się delikatne napięcie erotyczne. Może to było połączenie dobrego humoru i ciepłej karaibskiej nocy, w każdym razie kiedy opuścili bar, Tabitha miała wrażenie, że nad wszystkim panuje. Grała pierwsze skrzypce. Devlin dosłownie jadł jej z ręki. Mogła z nim zrobić, co chciała. - Jesteś zmęczony? Oparła głowę na jego klatce piersiowej. Objął ją w talii. Stanąwszy przy burcie, spoglądali w morze. - Nie - szepnął, muskając wargami jej włosy. - Prawdę mówiąc, nie czułem się tak dobrze, odkąd wypłynęliśmy z St. Regis. - Nic cię nie boli? Co z nogą? - W porządku, dziękuję. - To dobrze - rzekła, myśląc: psiakość, odpadł wygodny pretekst, aby odprowadzić go do kabiny. No cóż, trzeba zastosować bardziej bezpośrednie podejście. - A od tych drinków nie kręci ci się w głowie? - Odrobinę. - Przytulił ją mocniej. - Nie chcesz się położyć? Odpocząć? - Odpocząć? Chyba nie potrzebuję odpoczynku. - Dev... - Popatrzyła mu prosto w oczy. - Nie opowiedziałam ci jeszcze o zwyczajach godowych kotów. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||