Home Beverley Jo MalĹźeĹstwo z rozsÄ dku 01 MalĹźeĹstwo z rozsÄ dku William Shatner Tek War 01 Tek War Jack Vance Dying Earth 01 The Dying Earth Kurtz, Katherine Adept 01 The Adept Brian Daley Coramonde 01 The Doomfarers of Coramonde (v4.2) Jan PaweśÂ II Encyklika (Sollicitudo Rei Socialis) MilośĄ JesenskÄË & Robert LeśÂniakiewicz Tajemnica ksićÂśźycowej jaskini Frederik Pohl The Best of Frederik Pohl Charlotte Lamb Dark Music [HP 1410, MB 3326] (pdf) Campbell_Bethany_Sekret_z_Allegro |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] niekomfortowo. - Wszyscy jesteście połączeni.- powiedziałam, zdając sobie teraz z tego sprawę.- Tak, że wiesz, co inni czują bez mówienia tego na głos. Przypomniało mi się, kiedy Sam i ja po raz pierwszy zaczęliśmy grać w szachy. Dawał mi wskazówki co jakiś czas, tak jak teraz, ponieważ nie wiedziałam absolutnie nic. Był geniuszem, jeśli chodzi o strategię. - To nie jest tylko gra.- powiedział do mnie jednej nocy w środku grudnia. To było długo zanim dostałam pozwolenie aby tam przebywać, a każdy oddech który brałam był wzmocniony przez laboratorium, jakby dzwięk mógł się przebić przez otwory wentylacyjne i obudzić tatę. - Kawałki są tylko małą częścią.- ciągnął Sam.- Musisz również znać swojego przeciwnika. Studiować go, kiedy obmyśla swój następny ruch. Czasami można przewidzieć, gdzie postawią pionek, zanim nawet oni o tym pomyślą. Uśmiechnęłam się. - To nie prawda. Położył rękę na oparciu swojego fotela. - Wypróbuj mnie. - Zawsze przegrywam. Trudno jest udowodnić, że masz rację, kiedy nie mam porównania. Cień uśmiechu zniknął z jego twarzy. - W porządku. Przypuszczam, że tu mnie masz. Spojrzałam na niego, a jego oczy były ukryte w cieniu kaptura. Zawsze był dobry w odczytywaniu mnie. Lepszy, niż ja byłam w odczytywaniu niego. Ale teraz zastanawiałam się, czy nie miał więcej do czynienia z próbkami niż z czytaniem twarzy. Albo znając mnie w sposób, który był ważny, uczynił nas przyjaciółmi. Chciałam zapytać, czy wyczuł co czuję, zwłaszcza teraz, ale w głębi serca nie chciałam wiedzieć. Nie chciałam czuć zakłopotania. - Jak to jest? Połączenie. Jak to działa? Oparł łokieć na podłokietniku na drzwiach. - Wydaje się być oparta na instynkcie i dlatego jest takie trudne do zignorowania, kiedy jeden z nas jest niespokojny lub ma kłopoty. Ja zwykle czułem coś, kiedy pobierałaś krew od innych, jakbym musiał tam być, żeby ich bronić, czy mi się to podobało czy nie. Ciężko jest skupić się na czymkolwiek, co właśnie robisz, kiedy trzeba myśleć o wszystkim innym. Ostatecznie, wszystkie decyzje które podejmuje, muszą być jak najlepsze dla grupy. Używał mnie przez te wszystkie lata wiedząc, że zdobywając moje zaufanie pomogę mu w ucieczce. Mimo tego, że wiedza o tym bolała, nie mogłam zobaczyć w tym pewnej logiki. Teraz mogłam zobaczyć, jak głęboko w sobie miał potrzebę ochrony innych. A to przez zmiany, które zostały w nim wprowadzone. Nie miał wyboru. - A teraz?- spytałam.- O kim teraz myślisz? Rozwarł usta i ucichłam, chcąc usłyszeć jego odpowiedz bardziej niż cokolwiek innego. Chciałam się dowiedzieć, czy również jestem pod jego opieką. Choć gdybym była, nie byłam pewna co by to dla mnie znaczyło, ani nawet jak bym się z tym czuła. Głównie chciałam się dowiedzieć, co ogólnie o mnie myśli. Właśnie wtedy Cas wpadł do SUVa. - Słodki Jezusie Chrystusie, zobaczcie, co znalazłem !- Uderzył w moje drzwi z gigantycznym uśmiechem na twarzy i podniósł paczkę Twinkies.- Widzisz? Roześmiałam się. - Widzę.- odwróciłam się do Sama, kiedy odpalił samochód.- Co na to powiesz? - Nic. Chłopcy wsiedli na tył. Radio przerwane w połowie, grało muzykę pop, która Cas uwielbiał i widziałam, jak Sam ponownie sie zamyka. Może i tak by mi nie odpowiedział. Kiedy jechaliśmy dalej na południe, przeglądałam notatki mojej mamy, próbując zabić czas, nawet jeśli zapamiętałam te wpisy już dawno temu. Przeciągnęłam palcami po jej piśmie, wgłębienie pióra było jedyną pozostałością po niej. Udaliśmy się dziś nad jezioro. Miło było uciec od pracy. Ostatnio czuje się mniej przywiązana do tego, co robię. Co by zrobili, gdybym odeszła? Tata powiedział mi, że pracowała dla spółki medycznej. Przerzuciłam do ostatniej strony, na której coś napisała, kilkanaście stron od samego końca. Odchodzę. Na dobre. Muszę wierzyć w to, co mówi mi serce, a ono mówi mi, żebym poszła. Jestem zarówno przerażona jak i szczęśliwa. Jestem wolna. - Skręć w prawo- zaintonowała nawigacja.- Za. Jedną. Dwie. Mile. Sam skręcił zgodnie z instrukcja. Nie było wiele domów w Holicer Lane. Kiedy jechaliśmy, droga pięła się coraz wyżej i skręcała jak wąż. Gałęzie drzew wisiały nad ulicą, tworząc tunel, który sprawiał że noc wydawała się ciemniejsza. Reflektory pojazdu odbiły się od odblaskowej taśmy na skrzynce następnego domu i zaświeciła metalicznym żółtym, kiedy ją mijaliśmy. Przeczytałam adres: 4332. - Skręć w lewo.- nawigacja powiedziała kilka minut pózniej.- Osiągnąłeś swój cel. Sam zatrzymał się na środku ulicy. Dom który szukaliśmy był martwy i ciemny. W oknach nie świeciło się żadne światło. Podjazd był pusty, a drzwi garaży były szczelnie zamknięte. Stary Jep stał obok niego, a trawa wokół opon była tak wysoka, jakby auto nie ruszało się stamtąd już długi czas. Nasz pojazd był na biegu jałowym, burczenie silnika było jedynym dzwiękiem między naszą piątką. - Co teraz?- powiedział Trev. Sam podjechał samochodem na podjazd ale go nie zgasił. Tak na wszelki wypadek. Nie musiał nic do mnie mówić, żebym wiedziała co teraz myśli. Może to wcale nie był bezpieczny dom. Może mój ojciec nas oszukał. - Zostań w samochodzie.- powiedział. - Jest pusty.- powiedziałam.- Ten dom. Wychylił się przez otwarte drzwi i rzucił na mnie okiem przez ramię. - Skąd wiesz? Nie wiedziałam. Nie wiedziałam nawet, dlaczego to powiedziałam. Ale instynkt podpowiadał mi, że dom jest pusty. - Nie będę siedzieć w samochodzie. Jakby mój upór dał mu pretekst, Cas wysiadł z pojazdu. - Tak, koleś. Jechaliśmy jakąś wieczność. Cza rozciągnąć nogi. Sam zamknął SUV i ruszył w stronę budynku. Chłopcy i ja podążyliśmy za nim. Dom był zwykłym dwupiętrowym budynkiem, mającym trochę charakteru i jeszcze mniej farby. Cienie padały od płatków przywiązanych wokół drewnianej [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||