Home Kraszewski JI 11 Pogrobek Augustyn_JĂłzef_SJ_ _W Christian J. Bennett Galactic Messiah (pdf) Daniel_Defoe Robinson_Crusoe 85 15 KlćÂska konwoju PQ 17 Barbara Elsborg Digging Deeper (pdf) Anne Hampson Petals Drifting [HP 44, MBS 212, MB 601] (pdf) Mark.Canter. .Ember. We Learn Polish. CzęÂść 1. Texts. CzęÂść 2. Grammar and Usage Notes Gordon Abigail Wiosna w sercu |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] sadzał na biskupich stolicach i chciał je mieć sobie posłusznym. Wolał przeto polskich mieć biskupów niż Włochów i Francuzów, których mu z Rzymu stręczono. Z duchowieństwem szło opornie; czuło się ono nadto silnie związanym z całą potęgą Kościoła na Zachodzie, by mu ulegać miało, nie broniąc swej niezależności, gdy gdzie indziej albo władzę ze świeckimi dzieliło, lub nad nimi brało górę. Była to w całej Europie chwila przełomu , która o losach Kościoła stanowić miała, miałli on, wedle wyrażenia Hildebrandta , być słońcem, a królowie i panujący księżycami, czy przy słońcu cesarskim jak skromny stanąć satelita. Cesarstwo wprawdzie wasalów mnogich liczyło, siły wielkie, ale czymże one były obok potęgi duchowieństwa rozsianego po świecie całym, skupionej w ognisku, z którego płynęły rozkazy; dzierżącego w ręku najpotężniejszy oręż klątwy i wyłączenia ze społeczności, równającej się śmierci i nad samą nawet śmierć straszniejszej. Piętnastu biskupów polskich otaczało tron Bolesława Szczodrego w czasie koronacji jego w Gnieznie; byli to jakby piętnastu wojewodów potężnego zastępu, który władzy królewskiej albo mógł iść w pomoc, lub z nią walczyć. Bolko ani znać od nich nic innego nie chciał nad posłuszeństwo i poddanie się rozkazom. Spotykał opór bierny, choć mu się otwarcie jeszcze sprzeciwiać nie śmiano, czuł, że tu miłości nie miał; zastraszyć nawet nie potrafił. On też na czele rycerstwa swojego nie lękał się żadnej wojny. Tymczasem duchowieństwu wypadki w pomoc przywiodły część tej siły, którą król za swoją rachował. Mścisław z Bużenina, którego młodą żonę wziął Bolesław z mężowskiego domu, wrzał chęcią zemsty przeciw niemu; mieli też i inni ziemianie niechęci powody; zwołano więc w pewnym uroczysku niedostępnym, zwanym "Dziewiczy Aan" wiec który miał stanowić, jak sobie dalej poczynać miano. Był to początek zmowy przeciw królowi, który wielu już dorobił się nieprzyjaciół w domu. Mścisław nie naznaczył na ów zbór miejsca ani we dworze, ni we wsi, ani na oczach ludzi, bo wiedział, że to by się prędko doniosło do uszu króla, który pospolity lud miał za sobą. Obawiano się zdrady, naprowadzenia i napaści, bo choć ziemianie i część rycerstwa na króla sarkała, zniechęconą będąc do niego, miał on z sobą drużynę swoją, swych Boleszczyców i żołnierzy, którzy by zań życie dali i poszli choćby na rodzonych braci. Obesłali się więc starsi uproszeni przez Mścisława, głowy rodów znaczniejszych, Toporczycy, Zreniawy, Doliwy, Lisy i inni po cichu a ostrożnie, na dzień ów stawić mając na Dziewiczym Aanie w lesie, sami bez czeladzi, bo tej nie ufano. Jezdził pan z Bużenina sam od dworu do dworu i nie żałując trudu, aby na swym postawił. On był duszą tego zboru przeciw królowi, a wiedząc, iż i biskup krakowski mu był niechętnym, narzekając i bolejąc nad jego swawolą, także go na radę zaprosił. Nie pierwszy to raz Mścisław się do niego udawał, znał go już dawniej biskup, rodzinie też nie będąc obcy, więc gdy przybył na zbór go prosząc, miejsce i czas oznajmując, rzekł mu pasterz: Nie przystało mi, słudze Chrystusowemu i kapłanowi jego potajemnie czynić zmowy i kryć się z tym, co czynię. Czyny moje i słowa jawne są, nie lękam się ich ani światu, ni królowi na oczy postawić. Nie żądajcie więc po mnie tego, abym z wami był. Ale Mścisław, do rąk jego przypadłszy, całować je począł i błagać, aby dla nich to uczynił i przybyć raczył, bez czego, jak powiadał, gorszy nieład i zaburzenie przypaść mogło. A tak biskup Stanko, po długim namyśle i pilnym rozpytaniu, gdy się przekonał, iż skuteczną być może bytność jego, przyjechać wreszcie obiecał, zapobiegając, aby niesforne umysły rozjątrzonych ludzi szkodliwego co nie postanowiły. Pod wieczór dnia tego widok dziwny przedstawiała dolina wśród lasów, zwana Dziewiczym Aanem, oddalona od osad i wsi, odosobniona i wkoło ścianą drzew i gąszczy objęta. Była to łąka i pola część dość rozległa, z dawna odłogująca. U stóp wzgórza, na którym się rozpościerała, ku jednej ławie puszczy z lekka skłaniając, płynął strumień leśny po brzegach gdzieniegdzie kamieniami usłany. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||