Home Beverley Jo MalĹźeĹstwo z rozsÄ dku 01 MalĹźeĹstwo z rozsÄ dku William Shatner Tek War 01 Tek War Jack Vance Dying Earth 01 The Dying Earth Kurtz, Katherine Adept 01 The Adept Brian Daley Coramonde 01 The Doomfarers of Coramonde (v4.2) 4.Michael Moorcock śÂnić ce Miasto Dianne Drake Lekarstwo dla zakochanych 01. Adams Audra BśÂćÂkitny śźeton Hammond Innes The Doomed Oasis Brian Stableford Hooded Swan 6 Swan Song |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] - Te stare samochody należały do różnych celebrytów i postaci historycznych - wy- jaśnił, wskazując na kolekcję samochodów w Imperial Palace. - To prawdziwe muzeum - przyznała. Ze sposobu, w jaki zerkała na małą różową torebkę, odgadł, że chciała wyjąć notes, ale w końcu pokręciła głową i całą uwagę skupiła na autach. - W pewnym sensie - zgodził się. - Ale te samochody są na sprzedaż, dla tych, któ- rzy mają dość pieniędzy. Codziennie ktoś wydaje na nie swoje miliony. Zaśmiała się. - Zacznę oszczędzać, jak tylko spłacę sklep. R L T Wyatt ucieszył się, że to powiedziała. Przypomniała mu, że jest tutaj tymczasowo. - Ostatni hotel - oznajmił wreszcie. - Jeden z najlepszych na świecie. - Piękny - westchnęła, stając przed fontannami Bellagio. - Mówisz, że to jeden z najlepszych, a przecież chcesz, by tak mówiono o McKendrick's. Po co pokazujesz mi hotele, do których i tak nikogo nie odeślę? - Możesz tutaj wysłać naszych gości z różnych powodów - wyjaśnił. - Do restaura- cji, albo żeby zrobili sobie zdjęcie. Nie ma sensu promować konkurentów, ale chodzi o to, żeby goście jak najwięcej zobaczyli. To się ostatecznie opłaca. Goście pamiętają, że pozwoliliśmy im wyrwać się na parę godzin z naszych szponów, i do nas wracają. Poza tym zbyt wiele ograniczeń zwykle obraca się przeciwko nam. Zacisnął wargi. Ten temat wyraznie go poruszył. Czy jest samotnikiem, bo związki nakładają na niego zbyt wiele ograniczeń? Po obejrzeniu hoteli Wyatt zabrał ją do parku rozrywki i do muzeum. - Są też wycieczki helikopterem. Miasto widziane z góry wygląda zupełnie inaczej. Na tle ciemnego nieba światła i kolory nabierają intensywności. - Nie miałam pojęcia, że Las Vegas ma tak wiele do zaoferowania - przyznała. Jej zachwyt sprawił, że chciał jej pokazać więcej, co stanowiło oczywisty sygnał, że powinni zakończyć zwiedzanie. - Dziś pokażę ci jeszcze jedno - powiedział, a zaraz potem tego pożałował. Zabrzmiało to tak, jakby miały nastąpić kolejne podobne wieczory. A on towa- rzyszył Alex wyłącznie z troski o jej bezpieczeństwo. Mimo to wsiedli znów do samo- chodu. - Dokąd jedziemy? To tajemnica? - spytała Alex. - Już prawie jesteśmy na miejscu. Słońce znajduje się we właściwej pozycji. - Czy to będzie jak w filmie, gdzie słońce świeci przez szparę między skałami, od- bija się od czegoś i w magiczny sposób otwiera wejście do ukrytej jaskini? - Niezupełnie - odparł, zachwycony zmysłowym śmiechem Alex. - Będziemy jakąś godzinę drogi od centrum miasta. Obiecuję, że to będzie nadzwyczajne. R L T Po kilku minutach usłyszał jej westchnienie. Promienie słońca padały na czerwone skały, malując je w odcieniach złota, szkarłatu i głębokiego oranżu. Tam, gdzie słońce nie docierało, królowały czarne jak węgiel cienie. - Przepiękne! Jak to się nazywa? - Dolina Ognia, najstarszy stanowy park w Nevadzie i moje ulubione miejsce na jednodniowy wypad. - Fantastyczne. Idealne dla osób, które chcą odpocząć od zgiełku. Dlatego mnie tu przywiozłeś? Nie wiedział, dlaczego ją tu przywiózł. Mówił sobie, że chce jej po prostu jak naj- więcej pokazać, ale podejrzewał, że liczył na to westchnienie podziwu. Co nie miało nic wspólnego z pracą. To było osobiste, intymne i niedopuszczalne. Alex jest jego podwładną, a on nie ma jej nic do zaoferowania. Ale skoro już tutaj trafili, pojechali zobaczyć najbardziej ma- lownicze zakątki. - Spójrz, tam ktoś bierze ślub. - Alex wskazała na kobietę w ślubnej sukni. Pan młody wkładał jej na palec obrączkę. - W Las Vegas ludzie się pobierają w każdym możliwym miejscu i w każdy moż- liwy sposób - odparł. - A w hotelu macie dużo ślubów? Wczoraj w internecie widziałam jego stare zdję- cie. Zanim go przejąłeś, to było smutne miejsce. Nikt nie chciałby się tam pobrać. - Teraz chcą. Wystarczyło go trochę podrasować. - To nie jest odpowiednie słowo na to, co zrobiłeś. Twój hotel jest piękny, wyjąt- kowy. Czy mógłby się teraz nie uśmiechnąć? - Jesteś obiektywna? - W pewnym sensie jestem zupełnie nieobiektywna - przyznała. - Ale nie pozwa- lam, żeby moje uczucia przesłoniły zdrowy rozsądek. Te słowa powinny go uspokoić, tymczasem go zaintrygowały. Nie zachowywał się tak przy żadnej innej kobiecie. R L T [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||