Home
John Ringo Council War 04 East of the Sun, West of the Moon v5.0
Gabrielle Evans Moonlight Breed 2 By the Light of the Moon
Dumas, Aleksander Napoleon Bonaparte
Najpiekniejsza Aleksandra Jakubowska
James Patterson Club 03 Third Degree
Hardy Kate Na caśÂ‚e śźycie (1)
Zane Grey Call Of The Canyon
Haza az unnepekre Jeaniene Frost
Clayton Alice Nie dajesz mi spać‡
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • commandos.opx.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    Przynajmniej dopóki proces się nie zakończy.
     Ale to może trwać wiele miesięcy.
     Niekoniecznie.  Richard pokręcił głową.  W tym tygodniu zaczynają się
    przesłuchania. Doktor Jones zgodził się ze mną, że Aleksandra jest jeszcze zbyt słaba, żeby
    można ją było przesłuchać. Zwłaszcza że nie ma wiele do po wiedzenia. Doktor Jones
    pojedzie jutro z nami do Bostonu. Ze mną i z Melissą. A Harrison sprawdzi, kto wystąpił o
    rozwód. On ma swoje sposoby...
     Czy ona tu była, Richardzie? Czy ta osoba była w tym domu? Czy to możliwe, że to nie
    Leksi nas wyrzuciła, tylko ona? Kochałam tę dziewczynę. Chyba powinnam to wiedzieć.
     Ewo...  Spojrzał na nią z wyrzutem. Opanowała się. Wyprostowała się i spojrzała na
    Richarda.
     Wiem  powiedziała.  To musiała być Leksi. Nikt nie mógł się dostać do środka bez
    wiedzy któregoś z domowników. Ale ja nie chcę, żeby to była ona.
     Rozumiem. Doskonale cię rozumiem.
    Wszedł do pokoju Leksi. Spała. Zwinęła się w kłębek na stojącej przy kominku sofie.
    Nawet we śnie była spięta. Płakała. Na policzkach wciąż miała ślady łez.
    Dobra robota, Jordan, zakpił z siebie. Niezle sobie poradziłeś. Miałeś ją chronić i co z
    tego wyszło?
    Czy ona tu była? Czy ta osoba była w tym domu?
    Podejrzenia zasiane przez Ewę wróciły do niego ze zdwojoną siłą. Prędko przekonał
    samego siebie, że były bezpodstawne. Nie śmiał nawet myśleć, co by to znaczyło, gdyby
    miało być inaczej. Lecz jeśli Ewa ma rację...
    Wszedł do łazienki Leksi i spróbował otworzyć drzwi prowadzące do dalszej części
    domu. Były zamknięte na klucz. Drzwi łączące pokój z holem też były zamknięte. Sprawdził.
    Były zamknięte od dnia, gdy zadzwonił z Bostonu i kazał je pozamykać.
    Zawsze miał przy sobie klucz, ale po raz pierwszy zapragnął otworzyć te drzwi, spojrzeć
    na pokój z nowej perspektywy. Z perspektywy człowieka, który posiadł wiedzę, jaka tego
    dnia została mu dana. Może dostrzegłby coś, czego wcześniej nie zauważył.
    Nie otworzył drzwi. Nie miał odwagi. Od wielu miesięcy nie zaglądał do tamtego
    skrzydła domu. Od dnia, kiedy wpadł tam rozwścieczony, niemal wyjący z bólu, zdradzony.
    Zdradzony przez swoją Leksi. Nie rozumiał, dlaczego w tajemnicy przed nim zaczęła
    remontować te pokoje. Zaczęła je remontować, a potem...
    Teraz wiedział, że to nie Leksi wszczęła postępowanie rozwodowe. Czy wobec tego
    odeszła z własnej woli? A może mu ją zabrano? A jeśli tak, kto mógł to zrobić? Dlaczego?
    Nikt nie żądał okupu. %7ładen z jego wrogów nie szczycił się tym, że zrobił mu krzywdę. Nie
    miał żadnej wiadomości. Ani od niej, ani od nikogo innego. Dopiero kiedy przyszło
    zawiadomienie z banku... Gdyby nie to...
    Wolał nie myśleć, co by się stało, gdyby bank nie zawiadomił go o przekroczeniu salda.
    Wrócił do Leksi.
    Spała, lecz ślady łez na jej bladych policzkach były całkiem świeże. Patrzył na nią i
    myślał o tym, jak bardzo chciałby wziąć ją na ręce, zanieść do łóżka i udawać, że nie było
    wydarzeń ostatniej połowy roku.
    Niestety, były. I właśnie dlatego Richard nie miał prawa dotykać tej kobiety, którą pojął
    za żonę. Mogło się zdarzyć, że już nigdy tego prawa nie odzyska.
    Obok na krześle dostrzegł szal z miękkiej wełny, który podarował Leksi, gdy po raz
    pierwszy przywiózł ją do tego domu. Przedtem zawsze się nim otulała, kiedy siadywali razem
    przy kominku. Zawsze jej było zimno. Przywykła do upałów tropikalnego kraju, który był jej
    domem.
    Richard podniósł szal i przytulił go do blizny na policzku. Szal miał w sobie zapach
    Leksi, a jego delikatna pieszczota przez chwilę była jej pieszczotą. Jakby to ona go dotykała,
    dawała nadzieję i obietnicę wiecznej miłości.
    Niechętnie rozstał się z szalem. Okrył nim Leksi. Nie obudziła się.
    Nie wiedziała, co ją obudziło. Leżała bez ruchu, patrzyła w ogień, aż w końcu nabrała
    pewności, że jedynym dzwiękiem, jaki słyszy, jest szum wiatru.
    Była otulona ciepłym szalem. Przypomniała sobie, że chciała się nim przykryć, ale była
    zbyt zmęczona, zbyt nieszczęśliwa, żeby po niego sięgnąć.
    To Richard, pomyślała. Troszczy się o mnie. Zawsze tak było. Czyżbym sobie
    przypomniała? Może. Ale co? Scenę opisaną w książce. Tylko tyle.
    Leksi wtuliła się w kąt kanapy. Pociągnęła za sobą szal.
    A może jednak nie tylko? Wersja Richarda była trochę inna. Nic dziwnego. Była
    opowiedziana z punktu widzenia Dawsona. Dawson nie wierzył w jej miłość. Nie, nie jej
    miłość, tylko miłość fikcyjnej Marii. Uważał, że nie umie kochać i nie ma prawa do miłości.
    Leksi błyskawicznie przeczytała całą książkę. Była zafascynowana treścią. Znała to.
    Jakby sama wszystko przeżyła. Przywiązanie do mężczyzny, żar tropików, nawoływania
    ptaków i zapach rzeki, a także okrucieństwo, którego para bohaterów doświadczyła i przed
    którym udało im się uciec.
    Czy ja już kiedyś czytałam tę książkę? A może pamiętam opisane zdarzenia? Może to jest
    moje życie?
    Tylko Richard mógł jej odpowiedzieć na to pytanie.
    Leżał na brzuchu i obejmował rękami poduszkę. Tak samo jak zeszłej nocy. Obudził się,
    kiedy stanęła przy jego łóżku. Przestraszył się.
     Czy ja już kiedyś czytałam twoje książki? Zaniepokoił się. W ten sposób odpowiedział
    na pytanie, którego nie zadała. To nie on przyniósł tomiki do jej pokoju. Aleją w tej chwili
    interesowało co innego.
     Wiem, że nie powinnam się o nich dowiedzieć, dopóki sobie wszystkiego nie
    przypomnę  mówiła z determinacją, żeby nie odważył się zadać pytania, jakie w innej
    sytuacji na pewno by padło.  Nie przypomniałam sobie i nie rozumiem, dlaczego ukrywasz
    przede mną coś tak istotnego jak twoja praca, ale nie to jest w tej chwili najważniejsze.
    Powiedz mi, czy ja już kiedyś czytałam twoje książki?  powtórzyła.
    Był spięty. Widziała, jak napinają się mięśnie na jego ramionach. A potem zobaczyła, jak
    się rozluzniają. Richard się poddał. Uznał jej prawo do uczciwej odpowiedzi.
     Nie. Nienawidziłaś przemocy. Na pewno nie chciałabyś mieć do czynienia z podobną
    literaturą.
     Mimo że to twoje dzieło?
     Przede wszystkim dlatego.
    Bardzo się pomylił. Bardzo chciałabym przeczytać wszystkie tomy. A najbardziej ten
    ostatni.
    Pamięć. Z ciemnej przeszłości wyłoniła się prawdziwa pamięć. Dotąd ukazywała się
    jedynie we śnie.
    Czy cała książka oparta jest na mojej przeszłości? Być może nigdy się tego nie dowiem.
    Ale wiedziała na pewno, że gdzieś, kiedyś ona i Richard przeżyli piękne chwile, które
    przypominały jej się we śnie.
    Usiadła na łóżku. Tak samo jak poprzedniej nocy. On też to zauważył.
     Odejdz, Leksi, proszę. Zrozum, że usiłuję zrobić to, co powinienem. Nie utrudniaj mi
    zadania.
    Nie usłuchała. Wsunęła się pod kołdrę i położyła obok swojego męża.
     Tylko mi nie mów, że nie chcesz.  Dotknęła jego ramienia. Znów było napięte,
    nieruchome.  I tak ci nie uwierzę.
    Przez całą wieczność pozostał nieugięty. Przez całą długą jak wieczność sekundę. A
    potem przytulił Leksi.
     Nie powiem, Leksi  westchnął.  Nie powiem, chociaż wiem, że powinienem.
    ROZDZIAA DZIESITY
    Richard wstał z łóżka przed świtem. Leksi obudziła się i głośno zaprotestowała przeciwko
    jego nieobecności.
     Nic się nie stało  uspokoił ją.  Spij.
    Zasnęła. Ogrzana jego miłością, spokojna. Kiedy obudziła się pózniej, zobaczyła, że jest
    już ubrany, w jeden ze swoich eleganckich ciemnych garniturów. Pochylił się nad torbą
    podróżną i zapiął suwak.
    Leksi uniosła głowę, opierając się na łokciu.
     Richard?
    Wyprostował się i spojrzał na nią.
     Wyjeżdżasz?  zapytała.
    Leksi zawsze długo się budziła. Teraz też nie była jeszcze całkiem przytomna, ale [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.