Home
Anne McCaffrey Cykl Planeta DinozaurĂłw (1) Planeta DinozaurĂłw
Rice Anne Spiaca Krolewna 1, Przebudzenie Spiacej Krolewny
Anne Hampson Petals Drifting [HP 44, MBS 212, MB 601] (pdf)
Long Julie Anne Pennyroyal Green 06 Gra o markiza
Cassie Miles Zabójczy wdzić™k
Harry Turtledove V
3.Pies Baskerville'ów 1902
D20040094Lj
Encyklika Jana PawaśÂ‚a II F
Alan Dean Foster Alien Nation
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lily-lou.xlx.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    wami nie układają się najlepiej. Uwiódłbym panią, gdy-
    by pani tego chciała, ale nie musi się mnie pani obawiać.
    Jeszcze nigdy nie wziąłem kobiety siłą, to nie leży
    w moich obyczajach.
    - Miło mi to słyszeć, sir - odparła Olivia zadowolona,
    że Gransden wreszcie potraktował poważnie odprawę,
    jaką od niej dostał. - Bardzo proszę, aby uszanował pan
    prywatność naszych małżeńskich spraw. Niech wystar-
    czy panu zapewnienie, że szczerze kocham Jacka. Nig-
    dy nie obejrzę się za innym mężczyzną.
    Odwróciła się, bo do pokoju wszedł wezwany lokaj.
    - A, jesteś, Thomas. Jego lordowska mość trochę za
    dużo świętował. Czy możesz się nim zająć? Nie chcia-
    łabym, żeby coś mu się stało.
    - Milady może na mnie polegać - powiedział Tho-
    mas, który podobnie jak reszta domowników był odda-
    ny Olivii duszą i ciałem. - Przyniosę koc do okrycia je-
    go lordowskiej mości i na wszelki wypadek zostanę
    w bibliotece.
    - Dziękuję. - Uśmiechnęła się do lokaja. - Dobra-
    noc, lordzie Gransden. Proszę już się nie kłopotać czu-
    waniem. Mój mąż jest w dobrych rękach.
    - Dobranoc, lady Stanhope. Jack jest w czepku uro-
    dzony, że znalazł taką wyrozumiałą żonę. Jutro mu to
    powiem.
    01ivia skinęła głową i wyszła z biblioteki. Wracała
    na górę zamyślona. Bardzo ją zaniepokoił widok pija-
    nego męża. Jeśli sytuacja, w jakiej się znalezli, tak unie-
    szczęśliwiała Jacka, to może jednak powinna pozwolić
    mu odejść. Może lepiej byłoby, gdyby zamieszkali od-
    dzielnie. Na rozwód naturalnie nie zamierzała przystać,
    ale mogła przecież spędzać więcej czasu z łady Burton
    i swoją siostrą.
    ROZDZIAA JEDENASTY
    Olivia zobaczyła męża ponownie dopiero póznym
    przedpołudniem następnego dnia. Znowu układała róże
    w srebrnym wazonie, gdy wszedł do salonu.
    Przez chwilę przyglądał się w milczeniu, jak przyci-
    na łodygi kwiatów, potem odchrząknął i powiedział:
    - Muszę przeprosić za ostatni wieczór, Olivio.
    - Nic się nie stało. Wprawdzie martwiłam się, czy
    nie spotkał cię wypadek, ale najważniejsze, że jesteś ca-
    ły i zdrowy. O ile wiem, dżentelmeni niekiedy naduży-
    wają wina.
    - Nigdy dotąd nie przebrałem miary i wczoraj wie-
    czorem też nie miałem takiego zamiaru. Obawiam się,
    że w pewnej chwili przestałem zwracać uwagę na dole-
    wanie wina do kieliszka, chociaż to mnie naturalnie nie
    usprawiedliwia.
    - Zapomnijmy po prostu o tym zdarzeniu. - Olivia
    bała się na niego spojrzeć, żeby nie zdradzić się ze smut-
    kiem, jaki wywołało w niej odkrycie, że sprawia Jacko-
    wi tak wiele bólu.
    - Gransden powiedział mi, że dziś po południu wyjeż-
    dża. Zdaje się, że wezwano go w jakiejś pilnej sprawie.
    - Wobec tego nie możemy go zatrzymywać.
    - Nie możemy... - Zawahał się. - Muszę również
    przeprosić cię za to, co powiedziałem wczoraj rano. To
    było nieprawdziwe i okrutnie. I zupełnie niepotrzebne.
    - Rzeczywiście - przyznała Olivia. Spojrzała mu
    w oczy. - Ale i ja byłam bardzo szorstka, Jack. Mam
    nadzieję, że mi to wybaczysz. Czy już wierzysz, że nie
    pragnę żadnego mężczyzny oprócz ciebie?
    - W głębi serca zawsze to wiedziałem, Olivio. To
    zazdrość mnie zaślepiła. Wszystko przez tę straszną sy-
    tuację, w jakiej się znalezliśmy.
    - Myślisz, że tego nie rozumiem? - Jej oczy zwil-
    gotniały od łez. - Oboje cierpimy... - Jack milczał,
    najwyrazniej nie był w stanie wydusić z siebie ani sło-
    wa. Olivia zrozumiała, że musi mówić dalej, jeśli chce
    oszczędzić Jackowi bólu. - Chyba powinnam pojechać
    w odwiedziny do lady Burton i poczekać tam, aż zde-
    cydujemy, co dla nas będzie najlepsze. Nikt nie będzie
    się dziwił, że chcę mieć pewność, czy ciotka szczęśliwie
    dotarła do domu.
    Bolesny grymas przemknął mu po twarzy i Olivia
    pożałowała swoich słów, ale było za pózno, by je
    cofnąć.
    - Nie chcę rozwodu, Jack. Tylko trochę czasu na za-
    gojenie ran, które sprawiają nam tyle cierpienia.
    Jack skłonił głowę. Wyraz twarzy miał nieprzenik-
    niony.
    - Naturalnie. To bardzo słuszna sugestia, Olivio
    Tak może być najlepiej dla nas obojga. - Odwrócił się
    i wyszedł z pokoju.
    Zamknęła oczy, nagle bowiem przygniótł ją wielki
    ciężar. Jak go znieść? Jej życie właściwie się skończyło.
    Już nigdy nie będzie szczęśliwa. Jak mogłaby zaznać
    szczęścia, mieszkając z daleka od kochanego mężczyz-
    ny? Ale nie mogła też znieść widoku jego rozpaczy
    i świadomości, że jej bliskość sprawia mu cierpienie.
    Podniosła głowę. Jeśli muszą się rozstać, niech się
    to stanie jak najszybciej. Przedłużanie tej męki tylko
    zwiększy ich ból. Za bardzo kochała Jacka, by go nisz-
    czyć. Postanowiła, że każe spakować swoje rzeczy i
    z samego rana wyjedzie.
    - %7łegnam panią z żalem - zakomunikował tego sa-
    mego dnia wicehrabia Gransden. - Czy przeprosi pani
    w moim imieniu Stanhope'a, że nie poczekałem, by po-
    żegnać się osobiście?
    - Naturalnie - odrzekła Olivia. - O ile wiem, miał
    pilną sprawę do załatwienia z dzierżawcą. Na pewno
    będzie bardzo żałował, że nie zdążył wrócić przed pań-
    skim odjazdem.
    Gransden skinął głową.
    - Proszę mi wybaczyć, jeśli byłem zbyt natarczywy.
    To jest moja wada: zawsze muszę naciskać do granic
    możliwości. Obawiam się, że dotąd zbyt często udawa-
    ło mi się postawić na swoim i to nie wyszło mi na dobre.
    Proszę mi jednak wierzyć, że w przyszłości będę pani
    przyjacielem. Nie wspomnę nikomu ani słowem o tym,
    co tutaj się wydarzyło. Naprawdę uważam, że Stanhope
    jest szczęśliwym człowiekiem, mając taką żonę.
    - Teraz jest pan bardzo miły, wybaczam mu więc
    drobne nieporozumienie, które zaszło między nami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.