Home
85 15 Klęska konwoju PQ 17
211. Sylvia Andrew Demony przeszłości
Tim Powers The Drawing of the Dark
Smith Guy Trzesawisko 2 Wedrujaca Smierć‡
BUSHNEL cadance Sex w wielkim mieśÂ›cie
Jack Challem The food mood solution John Wiley & Sons 2007
Evelyn Richardson Lady Alex's Gamble (pdf)(1)
Clark Mary Higgins Coreczka tatusia
Jacques Philippe Szukaj pokoju i
Frederik Pohl & C. M. Kornbluth Search the Sky
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    katakumb. Wedle mojej oceny do zachodu słońca pozostał najwyżej kwadrans. Nie miałem
    zbyt wiele czasu. Wiedziałem, że gdy tylko słońce zajdzie, mój mistrz każe Alice po raz
    ostatni przywołać Mora.
    Stracharz spróbuje wbić mu w serce klingę, będzie miał jednak tylko jedną szansę. Jeśli mu
    się uda, uwolniona energia prawdopodobnie go zabije. Postąpił bardzo odważnie, nie wahając
    się przed złożeniem w ofierze swego życia. Jeśli jednak chybi, Alice także
    351
    ucierpi. Mór, odkrywszy, że został oszukany i na zawsze uwięziony za Srebrną Bramą,
    wpadnie we wściekłość; oboje, Alice i mój mistrz, z pewnością za_ płacą życiem. Jeśli
    stracharz nie zniszczy go bardzo szybko, stwór wprasuje ich ciała w kamień.
    Na dole schodów przystanąłem. W którą stronę powinienem pójść? Natychmiast znalazłem
    odpowiedz, bo pamięć podsunęła mi jedno z ulubionych powiedzonek taty.
    Zawsze zaczynaj marsz od lepszej nogi.
    Cóż, moją lepszą nogą była lewa, toteż zamiast wybrać korytarz przed sobą, ten wiodący do
    Srebrnej Bramy i podziemnej rzeki, skręciłem w lewo. Ten tunel był wąski, mieściła się w
    nim zaledwie jedna osoba. Skręcał i opadał stromo w dół. Miałem wrażenie, że poruszam się
    po spirali.
    Im głębiej schodziłem, tym zimniej się robiło i wiedziałem, że zmarli się zbierają. Co chwila
    dostrzegałem ich kątem oka: duchy Małego Ludu, niewielkie kształty migoczące słabym
    blaskiem, wypływające i znikające w ścianach tunelu. Podejrzewałem też, że za moimi
    plecami jest ich więcej niż z przodu - że podążają za mną i że wszyscy zmierzamy w to samo
    miejsce.
    W końcu ujrzałem przed sobą błysk światła i znalazłem się w komnacie grobowej. Okazała
    się mniej-za, niż oczekiwałem: okrągłe pomieszczenie, liczące obie najwyżej dwadzieścia
    kroków średnicy. Wysoko w ścianie wyżłobiono półkę, na której stały wielkie, kamienne
    urny, mieszczące w sobie starożytne prochy. Pośrodku powały ział okrągły otwór,
    przypominający komin, ciemna dziura, w której głąb nie sięgał płomień świecy. Z dziury
    zwisały łańcuchy i hak.
    Z kamiennego sufitu ściekała woda, ściany pokrywał zielony śluz. W powietrzu wisiał ostry
    smród: smród zastałej wody i zgnilizny.
    Wzdłuż ścian ustawiono kamienną ławę; stracharz siedział na niej z rękami wspartymi na
    lasce. Po jego prawej ujrzałem Alice, nadal w przepasce i z zatkanymi uszami.
    Gdy się zbliżyłem, spojrzał na mnie. Na jego twarzy nie dostrzegłem złości, jedynie
    przejmujÄ…cy smutek.
    - Jesteś jeszcze głupszy, niż sądziłem - rzekł cicho, gdy stanąłem przed nim. - Wracaj,
    póki jeszcze możesz. Za parę chwil będzie za pózno.
    Pokręciłem głową.
    - Proszę, pozwól mi zostać. Chcę pomóc.
    352
    353
    Stracharz westchnÄ…Å‚ przeciÄ…gle.
    - Możesz jeszcze pogorszyć sprawÄ™ - rzekÅ‚. - je§jj Mór zorientuje siÄ™, co siÄ™ Å›wiÄ™ci, nie
    zbliży się nawet do tego miejsca. Dziewczyna nie wie, gdzie jest, a ja potrafię zamknąć przed
    nim umysł. Czy ty umiesz to samo? A jeśli odczyta twoje myśli?
    - Już tego próbował jakiś czas temu. Chciał wiedzieć, gdzie jesteś. Gdzie ja jestem. Ale
    oparłem mu się i nie zdołał tego zrobić - oznajmiłem.
    - Jak go zatrzymałeś? - nagle jego głos zabrzmiał szorstko.
    - Okłamałem go. Udałem, że wracam do domu. Powiedziałem, że ty jesteś w drodze do
    Chipenden.
    - I on ci uwierzył?
    - Na to wyglądało - nagle ogarnęły mnie wątpliwości.
    - No cóż, wkrótce się dowiemy, kiedy dziewczyna go przywoła. Cofnij się kawałek w
    głąb tunelu - polecił stracharz łagodniejszym tonem. - Będziesz mógł stamtąd patrzeć. Jeśli
    coś pójdzie nie tak, może nawet uda ci się uciec. Idz chłopcze, nie wahaj się. Już niemal czas.
    Zrobiłem, jak kazał - cofnąłem się spory kawałek w głąb tunelu. Wiedziałem, że do tej pory
    słońce znik-
    354
    nęło już za horyzontem i zapadł zmierzch. Mór opuścił podziemną kryjówkę. W bezcielesnej
    postaci potrafił latać w powietrzu i przenikać litą skałę. Przywołany, pomknie wprost ku [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.