Home
Lensman 09 Smith, E E 'Doc' & Ellern, William B New Lensman
L. J. Smith Świat Nocy 02 . . . , Anioł Ciemności, . . [cała]
Smith Karen Rose Zaręczynowy brylant
Guy Gavriel Kay Sarantine 2 Lord of Emperors
Harrison Harry Planeta Smierci 03
Graham Masterton SzataśÂ„skie WśÂ‚osy
Boge Anne Lise Grzech pierworodny 01 Fatalne spotkanie
Kornbluth Cyril Domek z kart
Dwie miśÂ‚ośÂ›ci Mortimer Carole
Chmielewska Joanna Janeczka i PaweśÂ‚ek 05 Wszelki wypadek
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • commandos.opx.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    nie zmusiły ich do wyjazdu do Londynu.  Kolejny ładunek kamieni nie rozwiąże
    problemu.
     A co ty możesz z tym zrobić?  Carl dotknął ostrożnie zranionego policzka.
    Plaster został już usunięty i widać było wąską szramę. Ale nagle wydało się, że czasu
    pozostało im niewiele.
     Nie wiem dobrze. Ale muszę spróbować coś zrobić. Mam zamiar pójść i spoj-
    rzeć na Dół, może tam coś wymyślę, choć Bóg mi świadkiem, że nie mam żadnych
    pomysłów. Miejscowi odchodzą, prawie od zmysłów ze strachu. Nie zapomnieli, co się
    zdarzyło dziesięć lat temu.
     Nie idz, Chris.  Pamela zacisnęła rękę na jego ramieniu.  Proszę. Nic dobrego
    z tego nie wyniknie.
     Muszę. Muszę choć rzucić okiem.
     Do tej pory, na pewno go wydrenują.
     Dlatego zamierzam iść tam natychmiast. Nie zapominaj, że mogę zauważyć coś,
    co inni przeoczą. Znam to miejsce lepiej niż większość ludzi, nawet miejscowi.
    102
     Więc pójdę z tobą.  Na twarzy Pameli malowało się zdecydowanie.
     Nie. To moje ostatnie słowo.
     Nie możesz mnie powstrzymać Chris.
    Westchnął, wiedząc dobrze, że to prawda. W gruncie rzeczy podziwiał ją za to. Mógł
    wziąć ją ze sobą, albo pozwolić, by poszła tam sama.
     Najprawdopodobniej nic nie zobaczymy  powiedział słabo.
     My także pójdziemy  powiedział Carl Wickers do Samanthy.  Mamy przy-
    jemne, słoneczne popołudnie i nie można spędzić go lepiej, niż wybierając się na spacer
    do lasu.
    Zza wzgórza, dochodził ich już huk pracujących maszyn, monotonny warkot i zgrzy-
    tliwy dzwięk, przeplatany odgłosami spadających kamieni. Miękki piasek Lady Walk
    przechodził miejscami w twardy grunt, przed nimi widniały ślady ciężkich gąsienic.
     Rzeczywiście, tym razem musieli zmienić sposób pracy  zamruczał Carl Wic-
    kers.
    Będzie im to naprawdę potrzebne, pomyślał Chris. Zło było już na wolności; zasy-
    pywanie Dołu było jak zamykanie drzwi stajni, kiedy konie już uciekły.
    103
     Patrz  Pamela przystanęła, spojrzała w niebo.  Chmurzy się. A od kilku
    tygodni widywaliśmy tylko puszyste białe obłoczki.
    Latimer wstrzymał oddech, instynktownie złapał ją za rękę, jakby chciał osłonić
    ją przed nieznanym niebezpieczeństwem. Dreszcz przebiegł mu po plecach. Rzeczywi-
    ście, od zachodu nadciągały bez ostrzeżenia ciemne formacje chmur, masy szarych zwa-
    łów, którym rozbrykana wyobraznia nadawała konkretne kształty. Nieboskłon zdawał
    się obniżać coraz bardziej, jakby natura chciała przestraszyć te drobne ludzkie figurki
    na ziemi.
     Miejmy nadzieję, że nie będzie padało  spokojnie powiedziała Samantha. 
    Wszyscy zmokniemy. Nic o tym nie wspominali w prognozie pogody. Wyż miał się
    jeszcze utrzymać przynajmniej przez kilka dni. A tu zanosi się na burzę z piorunami.
     Może  odparł Latimer.  Jest bardzo wilgotno i. . .
    Rozległo się odległe dudnienie, które przeszłoby niezauważone, gdyby nie nadsłu-
    chiwali. Wszyscy pomyśleli o tym samym  chyba powinni wrócić. Los sam podsuwał
    im wygodne usprawiedliwienie.
    104
     Chodzmy.  Chris ruszył naprzód, ciągle trzymając Pamelę za rękę.  Bo zanim
    dotrzemy na miejsce, Ssący Dół zostanie zasypany.
    Wspięli się na piaszczyste wzgórze, instynktownie skupiając się razem, jakby szuka-
    li u siebie wzajemnie opieki, spojrzeli na dół. Zgromadził się tam spory tłumek, praw-
    dopodobnie miejscowych, którzy przyszli, by być świadkami zasypania bagna. Stali
    w pewnej odległości, może ci umundurowani policjanci kazali im zachować dystans.
    Policja i pomarańczowo odziani robotnicy otaczali skraj. W centrum, stał olbrzymi
    dzwig z chwytakiem, na końcu długiego łańcucha  przypominało to rodzaj dziwacz-
    nej wędki. Aańcuch zgrzytał i brzęczał, odwijając się z wielkiej szpuli na całą długość
    i nawijając z powrotem. Za każdym razem, kiedy chwytak wynurzał się z wody, na
    zebranych spadał prysznic brudnej, czarnej wody. Za każdym razem, pusty.
    Jeszcze raz w dół.
     Na pewno nie sięgnęli dna  westchnął Latimer.  Aańcuch ma zaledwie pięć-
    dziesiąt metrów.
    Kolejne powtórzenie całej operacji. Dozorujący jej przebieg wydawali się zdawać
    sobie sprawę z jej daremności. Naradzali się krótko, łańcuch znowu zaczął się odwijać.
    105
    Wszyscy byli już rozdrażnieni, dwa czekające z boku buldożery ruszyły kilka jardów
    naprzód, ich operatorzy chcieli jak najszybciej zacząć spychanie kamieni do basenu
    i skończyć pracę.
    Pierwsze, zimne krople deszczu uderzyły Latimera w twarz i pociekły po policzku.
    Wzdrygnął się, w napięciu oczekiwał grzmotu.
    Niebo pociemniało, ale deszcz ciągle nie padał. Zwiat zastygł w oczekiwaniu, nawet
    żywioły zamarły.
    Chwytak jeszcze raz opadł w dół i wydawało się, że minęła cała wieczność, zanim
    pusty kołowrót zatrzymał się wydając metaliczny zgrzyt. Aańcuch naprężył się, zaczął
    sunąć w górę. Wyglądało na to, że chwytak na coś natrafił, bowiem zbyt powoli wy-
    nurzał się z wody, jakby hamowała go jakaś niewidoczna siła. Głośny plusk i chwytak
    pojawił się na powierzchni. Gdy woda spłynęła, ukazał się poszarpany przedmiot. Mo-
    tocykl.
    Wrak położony został z boku, policjanci ruszyli, by go zbadać. Aańcuch i chwytak
    zakołysały się, obniżając się uderzyły w wodę z potężnym pluskiem. Operator dzwigu
    106
    nie chciał zwlekać ani chwili dłużej, niż to było konieczne. Wszyscy pragnęli znalezć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.