Home
R757. Drew Jennifer Pora się żenić
Strugaccy Arkadij i Borys Pora deszczĂłw
Macomber Debbie Pora na ślub
131. Williams Roseanne Szosty zmysl
Brynn Paulin Strangers in the Night (pdf)
Zapomnij ze mna tom 2 J.Lynn
śÂšwiat Cygar
Brian Daley Coramonde 01 The Doomfarers of Coramonde (v4.2)
Jason Frost The Warlord v1
Metoda Dr Dukana Dieta przepisy
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lily-lou.xlx.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    ROZDZIAA DZIEWITY
    Poirot  uzbrojony w pełnomocnictwo Jeremiasza Cloada  łatwo uzyskał
    potrzebne mu informacje. Nie budziły żadnych wątpliwości. Dom przy Sheffield
    Terrace został doszczętnie zburzony. Plac, przeznaczony pod nową budowę,
    odgruzowano ostatnimi czasy. Z katastrofy wyszli cało tylko Dawid Hunter i pani
    Cload. W domu było troje służby: Fryderyk i Elżbieta Game oraz Eilleen Corrigan.
    Wszyscy zginęli na miejscu. Gordon Cload  wydobyty spod gruzów żywy 
    zmarł w drodze do szpitala nie odzyskawszy przytomności. Poirot zanotował
    nazwiska i adresy krewnych służby.
    144
     Być może ci ludzie napomknęli w plotkarskiej pogawędce o czymś, co
    dostarczyłoby mi bardzo przydatnych informacji  powiedział.
    Urzędnik, z którym mały Belg rozmawiał, był usposobiony sceptycznie.
    Małżonkowie Gamę pochodzili z Dorset, a Eilleen Corrigan z hrabstwa Cork.
    Załatwiwszy tę sprawę, Poirot udał się do majora Portera. Pamiętał, że stary
    oficer należał do obrony przeciwlotniczej, mógł zatem owej krytycznej nocy pełnić
    służbę w sąsiedztwie domu Gordona Cloada. Ponadto pragnął zamienić z
    Porterem kilka słów na inny temat.
    Minąwszy róg Edge Street zdziwił się na widok policjanta stojącego przed
    domem, do którego zmierzał. Krąg niedorostków i dorosłych gapiów obserwował
    ciekawie przedstawiciela władzy i strzeżony przez niego budynek. Mały Belg
    poczuł, że serce zaczyna mu bić niespokojnie.
    Policjant zatrzymał go energicznie.
     Wstęp wzbroniony, proszę pana  powiedział.
     Co się stało?
     Czy mieszka pan w tym domu? Słynny detektyw zaprzeczył ruchem głowy.
     Kogo zamierza pan odwiedzić?
     Majora Portera.
     Czy to pański przyjaciel?
     Nie. Nie nazwałbym go przyjacielem. Znajomy.
     Major Porter zastrzelił się niedawno. W jego mieszkaniu jest inspektor.
    Drzwi domu otwarły się i wyszli z nich dwaj mężczyzni: miejscowy inspektor i
    znany panu Poirotowi sierżant Graves z Warmsley Yale. Ten ostatni ukłonił się i
    przedstawił słynnego detektywa inspektorowi.
     Może pan pozwoli z nami do domu  zaproponował ten ostatni.
    Weszli we trójkę.
     Tutejszy komisarz dał znać telefonicznie do Warmsley Yale  wyjaśnił
    Graves.  Komisarz Spence mnie wydelegował.
     Samobójstwo?  zapytał mały Belg.
     Tak  odrzekł inspektor.  Sprawa wydaje się jasna. Może zeznanie u
    koronera wytraciło go z równowagi. Czy ja wiem? Podobno był ostatnio
    przygnębiony. Miał kłopoty materialne. Zastrzelił się z własnego rewolweru.
     Mogę pójść na górę?
    145
     Jeżeli pan sobie życzy. Sierżancie, proszę zaprowadzić pana Poirota na
    piętro.
     Tak jest, panie inspektorze.
    Graves ruszył pierwszy na schody. Pokój wyglądał tak samo, jak zapamiętał go
    mały Belg: dywany w ciemnych barwach, książki. Major Porter siedział w
    głębokim fotelu, w niemal naturalnej pozie. Tylko głowę pochylił do przodu.
    Prawa ręka zwisała mu bezwładnie, a pod nią leżał na dywanie rewolwer. W
    powietrzu czuć jeszcze było kwaśny zapach prochu.
     Mniej więcej dwie godziny temu  powiedział Graves.  Nikt nie słyszał
    strzału. Gospodyni wyszła do miasta po zakupy.
    Poirot zasępił się. Spojrzał z góry na nieruchomą postać z niewielką czerwoną
    plamą na prawej skroni.
     Nie domyśla się pan, panie Poirot, dlaczego to zrobił?  spytał policjant.
    Odnosił się z szacunkiem do małego Belga, bo wiedział, że tak odnosi się do
    niego komisarz Spence. Osobiście jednak był zdania, że cudzoziemiec jest
    kłopotliwym zabytkiem przeszłości.
     Tak& tak&  szepnął z roztargnieniem Poirot.  Miał wystarczający powód.
    To nie trudności finansowe.
    Zerknął na stolik umieszczony po lewej stronie fotela. Stała na nim duża
    szklana popielniczka z fajką i pudełkiem zapałek. Nic więcej. Porter rozejrzał się
    po pokoju i podszedł do żaluzjowego biurka. Panował tam wzorowy ład. Papiery
    były posegregowane w przegródkach. Na blacie leżał oprawny w skórę bibularz,
    korytko z piórem i dwoma ołówkami, pudełko na spinacze, drugie na znaczki
    pocztowe. Wszystko schludne i porządne. Zwyczajne życie i metodyczna śmierć.
    Chociaż nie! Czegoś tu brakuje! O, właśnie.
     Czy major Porter nie zostawił listu  zapytał Poirot  na przykład do władz?
     Nie& A były wojskowy powinien chyba napisać coś takiego?
     Tak& To bardzo znamienne  mruknął do siebie mały Belg.
    Człowiek metodyczny za życia okazał się niemetodyczny w obliczu śmierci.
     I tutaj poszło wszystko na opak  pomyślał Poirot.
     Dlaczego nie zostawił listu?
     To cios dla Cloadów, prawda?  podjął Graves.
    146
     Utkną w martwym punkcie. Będą musieli szukać kogoś innego, kto znał
    Underhaya.  Urwał i zapytał po chwili:  Czy chciałby pan jeszcze coś obejrzeć,
    panie Poirot?
    Słynny detektyw zaprzeczył ruchem głowy i wyszedł za sierżantem z pokoju
    samobójcy.
    Na schodach spotkali właścicielkę domu. Była przejęta, co najwyrazniej
    sprawiało jej przyjemność. Z miejsca rozpoczęła przemowę. Graves wycofał się
    zwinnie, więc Poirot musiał samotnie stawić czoło atakowi.
     Po prostu tchu nie mogę złapać, proszę pana. Wiadomo, serce! Angina
    pectoris. Moja mama na to umarła. Szła właśnie po zakupy. Na środku placu
    upadła i koniec! Ja także samo ciut ciut nie upadłam, jak go znalazłam.
    Okropnie mnie wzięło! Do głowy by mi nie przyszło nic podobnego, chociaż
    biedaczek był od dawna strasznie oklapnięty. Chyba martwił się o pieniądze i nie
    jadł dosyć, żeby się czuć jak trzeba. Ale od nas nigdy niczego nie chciał przyjąć,
    żadnego poczęstunku. A wczoraj, proszę pana, musiał pojechać do takiego miasta
    w hrabstwie Oast, Warmsley Yale. Tam zeznawał u koronera. Widocznie coś mu
    się przytrafiło, bo jak wrócił, wyglądał okropnie. Całą noc spacerował po swoim
    pokoju. Tam i nazad. Podobno ten zamordowany pan to był jego dobry przyjaciel.
    Biedaczek, tak się tym wszystkim wzruszył! Całą noc chodził tam i nazad, tam i
    nazad. Przed południem wyszłam na miasto kupić to i tamto i strasznie długo
    stałam w ogonku po rybę. A jak wróciłam, zaszłam na górę. Chciałam zapytać, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.