Home
Anne McCaffrey Cykl Planeta DinozaurĂłw (1) Planeta DinozaurĂłw
Rice Anne Spiaca Krolewna 1, Przebudzenie Spiacej Krolewny
Anne Hampson Petals Drifting [HP 44, MBS 212, MB 601] (pdf)
Fraser Anne Medical Duo 481 Druga Ĺźona
CSH SStC01 CBSA
Twelve steps and twelve traditions Alcoholics Anonymous World Service
Burroughs, Edgar Rice Tarzan 05 The Jewels of Opar
Vademecum ogrodnika
Jeffries Sabrina Taniec zmysśÂ‚ów Stare panny Swanlea 04
Montgomery Ink 2 Tempting Boundaries Carrie Ann Ryan
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • commandos.opx.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    nych miastach miały miejsce wielkie demonstracje. Puste
    półki, brakuje żywności. Podobno kupcy zamykają swoje
    sklepy.
    Nabił fajkę, włożył do ust i zapalił.
    - Tak sobie myÅ›lÄ™ - zaczÄ…Å‚ po chwili. - Z tego, co mó­
    wisz, Mali, ta Sigrid okazała się dobrą służącą, prawda?
    - O tak, nie można jej niczego zarzucić - odparÅ‚a Ma­
    li. - Jest pracowita i miło ją mieć w domu. Zwietnie radzi
    53
    sobie z dziećmi - dodała, zerkając na duży brzuch siostry.
    A jeśli to znowu będą bliznięta? Zadrżała na samą myśl.
    Poród blizniaków zawsze wiązał się z komplikacjami.
    - A Gudmund? - zapytaÅ‚ gospodarz z Innstad i popa­
    trzył na nią uważnie. - Zdaje się, że parobkiem jest u was,
    w Stornes, od dawna?
    - O tak, byÅ‚ już we dworze, kiedy wyszÅ‚am za mąż za Jo­
    hana - odparła Mali. - Bardzo zręczny chłopak, to pewne.
    Nie wiem, co zrobimy, jeÅ›li odejdzie. Nie bÄ™dzie Å‚atwo zna­
    lezć kogoś, kto go zastąpi.
    Przy stole zapadÅ‚o milczenie. Półmisek z ciastem powÄ™­
    drował dookoła.
    - A jak się sprawdził pomysł oddania w dzierżawę Ane
    i Aslakowi kawaÅ‚ka ziemi przy letniej oborze? - zapytaÅ‚ nie­
    oczekiwanie Olaus.
    - Znakomicie. Nie żałuję tej decyzji - odparła Mali. - To
    tak, jakbyśmy mieli komorników na terenie dworu. Myślę,
    że Ane i Aslak sÄ… tak samo zadowoleni jak my. Gdy potrze­
    ba, są zawsze pod ręką.
    - A gdybyśmy zrobili podobnie? - Olaus popatrzył na Hall-
    dis. - Też moglibyÅ›my odstÄ…pić kawaÅ‚ek ziemi na skraju po­
    siadłości, gdzie Sigrid i Gudmund postawiliby sobie dom.
    W zamian za to oboje pracowaliby u nas we dworze. Tak jak
    w Stornes.
    - Ależ, kochanie - zaprotestowaÅ‚a Halldis, rzucajÄ…c Ma­
    li poÅ›pieszne spojrzenie. - Nie możemy zabrać im ze Stor­
    nes takiego parobka. Jak ty to sobie wyobrażasz?
    -PomyÅ›laÅ‚em, że moglibyÅ›my siÄ™ zamienić parobka­
    mi - odparÅ‚ gospodarz z Innstad, patrzÄ…c teraz na Ma­
    li. - Oddalibyśmy Aslaka, a wzięlibyśmy Giidmunda. Co
    o tym sądzisz. Mali? Dla Ane i Aslaka w każdym razie
    na pewno byłoby to korzystne.
    Przez chwilÄ™ wszyscy siedzieli z otwartymi ustami,
    wreszcie Mali uśmiechnęła się i powiedziała:
    - Sprytnie to obmyśliłeś, Olaus. W ten sposób rozwiążą
    54
    się wszystkie nasze problemy. Jestem pewna, że tych dwoje
    nieszczęśników będzie ci wdzięczne na wieki i bez wahania
    przystanie na te warunki.
    - O, Aslak zapewne też siÄ™ nie zmartwi, jeÅ›li do tego doj­
    dzie - uśmiechnął się Olaus Innstad.
    Służąca zaparzyła świeżą kawę, a oni rozmawiali jeszcze
    dÅ‚ugo i z ożywieniem. Kiedy jednak Mali wyjeżdżaÅ‚a z Inn­
    stad, mieli gotowe plany. Wezwany Aslak rozpromienił się,
    kiedy usÅ‚yszaÅ‚, co mu zaproponowano. Nie miaÅ‚ nic prze­
    ciwko temu, by przenieść siÄ™ do pracy do Stornes, choć za­
    pewniał, że w Innstad zawsze było mu dobrze.
    - Ale teraz będę mógł być w pobliżu Ane i dziecka przez
    cały dzień - powiedział, czerwieniąc się. - Poza tym będę
    miaÅ‚ bliżej do pracy, zaoszczÄ™dzÄ™ wiÄ™c czas rano i wieczo­
    rem - dodał.
    - W takim razie jesteśmy umówieni - oświadczył Olaus
    i podał mu rękę. - O ile oczywiście jeszcze Gudmund i Si-
    grid wyrażą zgodę.
    - Możesz być pewien, że siÄ™ zgodzÄ… - oÅ›wiadczyÅ‚a Ma­
    li. - Dla nich to idealne rozwiÄ…zanie.
    1 tak też się stało.
    Kilka dni pózniej Mali razem z Margrethe pojechaÅ‚y brycz­
    kÄ… do Buvika, wiozÄ…c ze sobÄ… gromadÄ™ podekscytowanych
    dzieci. Mimo że dzieÅ„ byÅ‚ ciepÅ‚y i .sÅ‚oneczny, Margrethe za­
    braÅ‚a Olausa i blizniaczki, maÅ‚ego OlÄ™ zaÅ› zostawiÅ‚a w do­
    mu. Po namyśle uznała, że to za daleka droga dla malca.
    Mali pozostawiła Ruth pod opieką Ane i wzięła tylko
    chłopców, Siverta i Oję.
    Jakaż była radość, gdy dzieci wysypały się z powozu
    na podwórzu w Buvika. Zarówno babcia, jak i dziadek wy­
    szli przed dom, by ich powitać. Britt Buvik rozpromieniła
    siÄ™, kiedy otoczyÅ‚y jÄ… wnuki. Nawet Ola uÅ›miechaÅ‚ siÄ™ do­
    brotliwie, wichrząc czupryny malców. Mali jednak zauwa-
    55
    żyÅ‚a, że nie wyglÄ…da zdrowiej niż w dniu chrztu Ruth. WziÄ™­
    ła ojca pod rękę i weszli razem do izby na obiad.
    Anna, żona Bjarnego, przygotowała posiłek. Powitała ich
    zarumieniona, trzymając na biodrze małego dziedzica, Olę
    Johannesa, który skoÅ„czyÅ‚ wÅ‚aÅ›nie dziesięć miesiÄ™cy. Weso­
    ły i żywotny malec wyraznie przypominał swojego tatę.
    - Jak się czujesz, ojcze? - zapytała Mali, odciągając go
    trochÄ™ na bok. - Nie wyglÄ…dasz zdrowo.
    -Jestem już przecież stary - uśmiechnął się ojciec
    i uÅ›cisnÄ…Å‚ jej ramiÄ™. - Nie musisz siÄ™ zamartwiać, Mali. Zo­
    staw to mamie.
    -Straszny z ciebie uparciuch, tato - stwierdziÅ‚a Ma­
    li. - Nie byłeś, oczywiście, u doktora, prawda?
    Ojciec popatrzyÅ‚ na niÄ… swymi szarymi oczami i nieocze­
    kiwanie pogłaskał ją po policzku. Ten gest, tak do niego
    niepodobny, zaskoczył Mali i wywołał w niej lęk.
    - Spędzmy razem miło dzień - rzekł spokojnie. - Czuję
    się tak dobrze, kiedy moje córki są przy mnie. A widok
    wnuków, które przywiozłyście, to prawdziwa uciecha dla
    mych oczu. Ród Buvik rośnie w siłę.
    - Zmieniasz temat, tato. Nie o tym chciaÅ‚am z tobÄ… po­
    rozmawiać - przerwaÅ‚a mu Mali. - ObiecaÅ‚eÅ› pójść do dok­
    tora. Dlaczego wiÄ™c nie byÅ‚eÅ›? ProszÄ™, zrób to dla nas! - do­
    dała i objęła go ramieniem. - Mówisz, że się cieszysz, gdy
    nas tu widzisz, a sądzisz, że z nami jest inaczej? I dla Mar-
    grethe, i dla mnie bardzo wiele znaczy, że tu jesteś, tato.
    Chcę, by moje dzieci jeszcze przez wiele lat miały dziadka
    w Buvika.
    Ojciec ujął jej ramię i obrzucił córkę spojrzeniem, które
    nie całkiem zrozumiała.
    - Zobaczymy - powiedział tylko.
    To był długi, pełen wrażeń dzień. Mama promieniała, bo
    gdziekolwiek siÄ™ ruszyÅ‚a, deptaÅ‚y jej po piÄ™tach wnuki. Ma­
    li zwróciła uwagę na to, że Sivert nie opuszcza dziadka. Gdy
    ten usiadł w fotelu i zapalił fajkę, wdrapał się mu na kola-
    56
    na i poprosi!, by mu opowiedział, jak to było, gdy dziadek
    był mały. Zwykle małomówny gospodarz z Buvika zaśmiał
    siÄ™ trochÄ™, a potem objÄ…Å‚ wnuka ramieniem i opowiadaÅ‚ róż­
    ne historie z przeszłości, których nawet Mali nie słyszała
    wcześniej.
    Anna upiekÅ‚a ciasto i podaÅ‚a kawÄ™ przy odÅ›wiÄ™tnie na­
    krytym stole. Dzieci zaÅ› posadziÅ‚a przy lawie, gdzie przygo­
    towała dla nich sok i ciastka.
    - Jak ci jest w Buvika, Anno? - zapytała Mali. - Dobrze
    siÄ™ tu czujesz?
    Zarumieniona i spocona twarz bratowej rozpromieniła
    się w uśmiechu.
    - Nie mogÅ‚abym sobie wymarzyć lepszego miejsca - od­
    parła Anna. - Dostałam najlepszego gospodarza na świecie.
    Oboje cieszymy siÄ™ też, że mieszkajÄ… z nami Britt i Ola. Ty­
    lu rzeczy nie umiaÅ‚am zrobić, kiedy siÄ™ wprowadziÅ‚am do te­
    go domu, ale twoja mama jest bardzo pomocna. I wszystko
    potrafi...
    Britt Buvik zarumieniÅ‚a siÄ™, sÅ‚yszÄ…c pochwaÅ‚Ä™, i odpo­
    wiedziała:
    - Ciebie, Anno, łatwo pokochać. Poza tym nadajesz się
    i do tańca, i do różańca.
    Nie rozmawiano o ojcu i jego stanie zdrowia. Dopiero
    w drodze powrotnej Margrethe zagadnęła Mali:
    - Ojciec był dziś w dobrej formie, nie sądzisz?
    - Może - odpowiedziała Mali wymijająco. - W każdym
    razie i on, i mama bardzo siÄ™ cieszyli z odwiedzin. Masz ra­
    cję, tata bardzo się ożywił - dodała.
    Niepokój o ojca jednak wcale nie zniknÄ…Å‚. Przypomnia­
    ła sobie szorstką dłoń ojca na swoim policzku i wzdrygnęła
    siÄ™. To byÅ‚o takie do niego niepodobne. Jakby chciaÅ‚ skorzy­
    stać z okazji, by ją dotknąć, póki jeszcze może.
    57
    Pod koniec września Beret Stornes kończyła siedemdziesiąt
    lat. Od dawna powtarzaÅ‚a, że nie jest zainteresowana żad­
    nymi uroczystymi obchodami.
    - Przecież nie ma takiego zwyczaju, by Å›wiÄ™tować uro­
    dziny - mówiła naburmuszona. - Zwłaszcza jak się już jest
    w pewnym wieku. ZresztÄ… nawet dzieci też nie zawsze ob­
    chodzą. Poza tym moi najbliżsi nie żyją - dodała.
    - Nie masz racji. Beret - zaprotestowała Mali. - Przecież [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.