Home
Beverley Jo Malżeństwo z rozsądku 01 Malżeństwo z rozsądku
William Shatner Tek War 01 Tek War
Jack Vance Dying Earth 01 The Dying Earth
Kurtz, Katherine Adept 01 The Adept
Brian Daley Coramonde 01 The Doomfarers of Coramonde (v4.2)
Necronomicon
Goring_Anna_Oczarowanie_RPP018
Zarzadzanie_projektami_IT_zarzit
Cross Caroline SpeśÂ‚niony sen
Charles Williams The Diamond Bikini (1956) (pdf)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    - Co znaczy to całe gadanie, że wypadek był z mojej winy? Kompletnie
    nic nie rozumiem!
    - Nie denerwuj się. To tylko przywidzenia i fantazje. Ona wciąż jest
    półprzytomna, nie potrafi trzezwo myśleć. Nie przejmuj się tym.
    - Ale Mads jej wierzy. - Hannah zaczynała się martwić.
    - To zupełnie bez znaczenia. Kiedy Alice oprzytomnieje, przypomni
    sobie wszystko. Wspomnisz moje słowa.
    Chciała zaufać Flemmingowi, ale gdzieś w oddali rozdzwoniły się
    ostrzegawcze dzwonki. Co Alice chciała powiedzieć przez to, że w
    obecności Hannah ludzie tracą zdolność widzenia? Czyżby była zazdrosna?
    Ale dlaczego? Hannah nie dała jej żadnego powodu.
    - Spotkajmy się w bibliotece za dwie godziny - poprosiła. - Będziemy
    mogli w spokoju porozmawiać.
    - Hannah, jak ja za tobą tęskniłem, ile o tobie myślałem od tamtego
    czasu.
    Flemming ściskał jej ręce. Tutaj nie docierał do nich żaden dzwięk, pokój
    wypełniony był tajemną wiedzą, ukrytą między licznymi okładkami.
    RS
    91
    Pachniało skórą, papierem i politurą, jak to często bywa w starych
    bibliotekach. Nastrój panował uroczysty.
    - Nie sądziłem, że mogę cię jeszcze zobaczyć przed końcem tego roku -
    stwierdził Flemming trochę skrępowany. - Boże drogi, wciąż o tobie
    myślałem, sądzę, że od tego trochę mi się pomieszało w głowie.
    Hannah musiała się roześmiać.
    - Nie mogę zaprzeczyć, że ty też nie opuszczałeś moich myśli.
    - Mads powiedział, że jesteś wdową? - Flemming patrzył na Hannah
    pytająco, kiedy usiedli naprzeciwko siebie. - Co się stało?
    Głęboko wciągnęła do płuc powietrze, by opowiedzieć mu całą historię.
    - Tak, Engebret nie żyje - zaczęła.
    Potem długo mówiła o tym, co się stało w ciągu tego roku. Powoli, bez
    wielkich słów, Flemming poznał wszystkie szczegóły. Raz po raz przenikał
    go dreszcz, musiał podziwiać tę piękną kobietę przed sobą, że ma dość siły,
    by mówić spokojnie.
    Dlaczego nie pojechał do Norwegii w lecie, tak jak zamierzał? Mógłby
    jej przecież pomóc w najtrudniejszym okresie. Irytowało go własne
    tchórzostwo, ale teraz już się to na nic nie zda. Teraz Hannah znajduje się
    tutaj jako właścicielka majątku i poniekąd jego pracodawczyni, choć tak
    samo drobna i wrażliwa. Nie bardzo wiedział, czego się w tej sytuacji od
    niego wymaga. Etykiety, uczuć, czy pozycji. Co jest najważniejsze?
    Ona, jakby czytając w jego myślach, powiedziała:
    - No a teraz, teraz jestem tutaj. Tak się cieszę, że znowu cię spotkałam.
    To było niezwykłe uczucie, usłyszeć twój głos tuż przy uchu, kiedy
    pochylaliśmy się oboje nad Alice. - Hannah zagryzła dolną wargę. -
    Przeniknęło mnie dziecinne, pełne radości ciepło - mówiła dalej. - I
    powinieneś wiedzieć, że tutaj stosunki między domownikami i doktorem
    dalekie są od oficjalności. No a co z tobą? Jak się masz? - Hannah z
    niepokojem czekała na wiadomości o powszednim życiu Flemminga.
    - Wciąż się zastanawiałem, dlaczego się do mnie nie odezwałaś, że
    napisał tylko Engebret. Teraz rozumiem, po co on to zrobił.
    Przez dłuższą chwilę milczał, a potem rzekł:
    - No i straciłaś Knuta. - Podszedł do niej i podniósł ją z krzesła. Z
    miłością tulił jej ciało, chciał ją ochronić przed bolesnymi wspomnieniami. -
    Moja kochana, droga Hannah, ile ty musiałaś przeżyć. - Kołysał ją wolno w
    ramionach.
    Nagle drzwi do biblioteki otworzyły się i Mads chrząknął zakłopotany.
    Flemming nie wypuścił Hannah z objęć, gdy oboje odwrócili się ku
    niemu.
    RS
    92
    - Przepraszam, że niepokoję, ale bardzo bym chciał mieć jasność, co
    Alice ma na myśli, twierdząc, że to ty jesteś winna nieszczęściu. - Spoglądał
    na Hannah z uporem. - Ona mówi, że spłoszyłaś jej konia i że mogłaś
    zapobiec wypadkowi, gdybyś chciała.
    Kuzyn mówił gniewnie i z irytacją. Nieoczekiwanie stał się zupełnie
    innym człowiekiem. Hannah przypominała sobie jego roześmianą twarz,
    którą widziała jeszcze wczoraj.
    - Nie mam pojęcia, co ona ma na myśli! - zawołała Hannah oburzona i
    uwolniła się z objęć Flemminga. - Powiedziałam, co się stało, a jeśli ty
    uważasz inaczej, to nic na to nie poradzę. Z całego serca życzę Alice
    zdrowia. Musisz mi wierzyć.
    Flemming słuchał z uwagą, ale milczał.
    - Niełatwo się zorientować, kto w tej sprawie mówi prawdę.
    Przepraszam, że wam przeszkadzałem.
    Mads zniknął, zanim ktokolwiek zdążył powiedzieć coś więcej.
    - W tej sprawie - powtórzyła Hannah. - Więc to się już z tego zrobiła
    sprawa?
    Flemming w zamyśleniu głaskał podbródek.
    - On był strasznie wzburzony, nie uważasz? Musiała przyznać mu rację,
    ale co może na to poradzić?
    - Ile czasu twoim zdaniem trzeba, żeby Alice odzyskała zdrowie i
    pamięć? - Hannah z nadzieją patrzyła na Flemminga.
    - Nie powinno to trwać dłużej niż kilka dni. Wygląda, że jej organizm
    dobrze sobie radzi. %7łeby tylko złamana noga zrosła się jak trzeba, to
    wkrótce wróci do normalnego życia.
    - No dobrze, w takim razie miejmy nadzieję, że niebawem będzie w
    stanie wyjaśnić wszystko i uspokoić Madsa. Przy okazji, zostaniesz dzisiaj
    na obiad? - przypomniała sobie o obowiązkach gospodyni.
    Flemming przecząco pokręcił głową.
    - Niestety, nie. Mam innych chorych, którzy potrzebują pomocy, zaraz
    będę musiał jechać. - Dostrzegł rozczarowanie na jej twarzy. - Ale będę
    przyjeżdżał codziennie, by zobaczyć Alice. I ciebie - dodał z uśmiechem.
    Tego samego dnia Hannah dostała list od Simena i Mari. Pisali jej, że
    przygotowania do świąt są w toku, a we dworze wszystko w porządku, tylko
    bardzo im brakuje gospodyni i Olego. Dalej zawiadamiali, że kilka dni po
    wyjezdzie Hannah i Olego, na dolinę osunęły się z gór wielkie masy ziemi.
    Wieś została odcięta od świata na długo, ale teraz drogi są znowu
    przejezdne.
    RS
    93
    Hannah natychmiast pomyślała o radzie, jakiej udzieliła jej Barbo w
    sprawie terminu wyjazdu. Stara wie o przyszłości więcej, niż ludzie sądzą.
    Czy także przewidziała, że most w górach jest niebezpieczny? Kiedy po
    południu Hannah opowiedziała o wszystkim Olemu, chłopiec długo milczał.
    - Warto słuchać Barbo - stwierdził w końcu. - Zapamiętajmy to sobie. -
    Ole spokojnie patrzył na matkę. Była teraz zupełnie inną osobą niż tamta
    wiejska gospodyni, do której przywykł w Hemsedal. A zresztą to nie do
    końca prawda. Matka pozostała tym samym ciepłym, pełnym
    wyrozumiałości człowiekiem, co zawsze, tylko ubrania, jakie teraz nosi,
    podkreślają godność, której w domu nie okazywała.
    Poza tym słyszał o wydarzeniu w stajni. Zrozumiał, że matka
    rzeczywiście jest silną osobą, zdolną do działania. Musiał zresztą przyznać
    że i zamożność, i status matki są znacznie większe, niż sobie wyobrażał.
    Dziwiło go tylko to, jak szybko dostosowała się do nowego życia.
    Powiedziała synowi o spotkaniu z Flemmingiem i stwierdziła, że oczy
    chłopcu rozbłysły na myśl o ponownym spotkaniu.
    - Jaki miły zbieg okoliczności - ucieszył się. Szczerze mówiąc, w tym
    czasie widywała syna dość rzadko. Był zajęty w gospodarstwie, uczył się
    rachunkowości, łaciny i wiele czasu spędzał z trojgiem kuzynów. Cieszyło
    ją, że dobrze się tutaj czuje, wielkim darem było dla niej słyszeć znowu jego
    śmiech. W końcu ma trochę rozrywki, na jaką zasłużył.
    Przed obiadem Mads i Hannah poszli razem do Alice. Nie spała, uważnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.