Home Goodnight Linda Nie bĂłj siÄ miĹoĹci Jack Challem The food mood solution John Wiley & Sons 2007 Beverly Sims Menage & More 09 Caroline's House Amanda Carpenter The Great Escape [HP 735, MB 2269] (pdf) Guy Gavriel Kay Sarantine 2 Lord of Emperors Piers Anthony Pamiec absolutna Graham Masterton Krew Manitou Boge Anne Lise Grzech pierworodny 03 Wyznanie Hatha Yoga Pradipika Bryant Theodore, MSW Self Discipline In 10 Days. How To Go From Thinking To Doing |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] - Gra przy tym jakaś muzyka? - spytała Mari. - Nie jezdziłaś nigdy na diabelskim młynie? - zdziwiła się Angela. - No, nie - przyznała Mari. - %7łartujesz! Dlaczego? Boisz się? - Nie było okazji. Mieszkała z nami babcia, a ona raczej nie ruszała się z do- mu. Patrick ustawił na stole szklanki z lemoniadą i poszedł do kuchni po ciastka. Kiedy wrócił, Mari i Angela znów rozmawiały o prezydentach, więc cicho wy- mknął się na ganek. Nie mógł uwierzyć, że Mari, która tyle podróżowała, nigdy nie jezdziła na diabelskim młynie. Będzie trzeba coś z tym zrobić, pomyślał. - Jak tam kolana? - spytał babcię, siadając na schodach. - Będzie padało - odparła Rose. - Ale jak na osiemdziesiąt lat, trzymają się całkiem niezle. Pokaż mi samochód, który będzie jezdził tak długo. - I będzie potrafił jeszcze przepowiadać pogodę - dodał z uśmiechem Patrick. Rose powoli dokuśtykała do wiklinowego fotela i ostrożnie na nim usiadła. - Pamiętasz wnuka Leah Hartman? - spytała. - Pomogłeś mu kiedyś. - Jak mógłbym zapomnieć. Ten chłopak na każde Boże Narodzenie przysyła mi kosz pełen owoców, serów i ciast. A także fotografię całej rodziny. Ma już dwie urocze córeczki. - Jest wdzięczny za to, co dla niego zrobiłeś. Przypuszczam, że pamiętasz również jego kolegę. Tego, który spowodował wypadek samochodowy po pijane- mu. - Ma już na policji całkiem pokazną kartotekę - powiedział Patrick sucho. - Raz odebrano mu prawo jazdy na pewien czas, lecz nie nauczyło go to niczego. S R - Któregoś dnia spotkałam w sklepie jego ciotkę. Wygląda na to, że chłopak znów ma kłopoty. Uciekł z miejsca wypadku. Patrick chrząknął. Znał tę sprawę. Czytał raport. - Poziom alkoholu w jego krwi przekraczał dopuszczalną normę, ale Marilyn, jego ciotka, twierdzi, że wypił tylko dwa piwa. - Oni wszyscy tak mówią - warknął Patrick. Rose westchnęła ciężko. - Rzecz w tym, że Marilyn pytała, czy mógłbyś mu jakoś pomóc? - Jemu potrzebna jest kuracja odwykowa - odparł Patrick. - Dwa razy był już posyłany na leczenie, ale nie wykorzystał szansy. Nie znam sędziego, który mógłby tym razem nie skazać go na więzienie. A ja na pewno nie będę odwodził go od ta- kiego zamiaru. - Wiem. - Rose znów westchnęła. - Masz rację. Posunął się tym razem za da- leko. Cała rodzina wybaczała mu i usprawiedliwiała go tak długo, aż uwierzył, że zawsze już będzie bezkarny. Ale, szczerze mówiąc, bardzo mu współczuję. - A ja bardzo współczuję jego następnej ofierze. Miał dosyć okazji, by się zmienić. Przyszedł czas, żeby zaczął płacić za swoje uczynki. Mari przypadkiem usłyszała całą rozmowę, gdyż stała w pobliżu drzwi pro- wadzących na ganek. Nie rozumiała, jakim cudem masażysta z YMCA może mieć takie wpływy na poczynania policji. A zimny i twardy ton jego głosu sprawił, że zagryzła wargi. Choć od dawna myślała o tym, by opowiedzieć mu wszystko o Ma- riette, w tej chwili jeszcze bardziej zwątpiła, czy potrafi to zrobić. Z łazienki wyszła Angela. Przeciągnęła się i usiadła. - Jesteś gotowa wrócić do prezydentów? - spytała. - Oczywiście - odparła Mari, lecz w uszach wciąż dzwięczały jej słowa Pa- tricka: Przyszedł czas, żeby zaczął płacić za swoje uczynki". Z bólem pomyślała, że jest jeszcze ktoś, kto będzie musiał zapłacić za popełnione czyny. Ona sama. Kiedy lekcja dobiegła końca, wszyscy usiedli na ganku. Serce Mari ścisnął S R niewysłowiony ból. Przez całe życie marzyła o tym, by stale otaczali ją przyjaciele i rodzina. Ludzie kochani i kochający. Tak jak w tej chwili. Wiedziała, że Patrick ją lubi. %7łe dobrze mu z nią w łóżku. Być może mógłby nawet ją pokochać. Ale pokochałby tylko jej wykreowany wizerunek. Gdy dowie się o Mariette, gdy pozna całą, nieciekawą prawdę o Mari, zrozumie, jak wielką popełnił omyłkę. Odrzuciła głowę do tyłu i zapatrzyła się w rozgwieżdżone niebo. Ciepłe po- wietrze wibrowało głosami świerszczy i żab. Siedzący obok Patrick wziął ją za rę- kę. Było tak cudownie, że chciało się jej krzyczeć. Kiedy były jeszcze dziećmi, Mariette zawsze musiała dostać to, czego chciała. W przeciwnym wypadku wpadała w szał albo uciekała z domu. Mari natomiast na- [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||