Home Burgess Anthony Rozpustne nasienie Anthony, Piers Incarnations of Immortality 04 Wielding A Red Sword Anthony, Piers Cluster 5 Viscous Circle Anthony, Piers But What of Earth Bryant Theodore, MSW Self Discipline In 10 Days. How To Go From Thinking To Doing Dla Ciebie wszystko Philip K.Dick Ubik LeCron Leslie M. Autohipnoza. Techniki i zastosowanie w śźyciu codziennym Ian Morson [William Falconer Mystery 04] A Psalm for Falconer (pdf) Bray Libba Magiczny Krć g 01 Mroczny Sekret |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] dziury, czynił nadludzkie wysiłki machając rękoma pod wiatr, by dosięgnąć mandali. Nie uległa zniszczeniu i stanowiła klucz w tej sprawie, ciągle mieli szansę, jeśli była sprawna! Jaki stopień zniszczenia przetrzyma reaktor zanim włączy własny mechanizm destrukcji? Czy No ui zaprogramowali w nim margines tolerancji na uszkodzenie spowodowane uderzeniem meteorytu? Może nie reagował od razu? Quaid mógł tylko mieć taką nadzieję. Chwycił linę naprężoną przez wiatr i podciągnął się. W kopule powstała dziura, ale dopóki wiał wiatr, mieli czym oddychać. Jeśli skończy się powietrze... Cohaagen podniósł się i stanął między Quaidem a mandalą. Wiedział, że walka jeszcze nie została zakończona. Quaid trzymając linę lewą ręką, prawą wyciągnął ku hieroglificznej dłoni. Nie rób tego! Cohaagen przekrzykiwał ryk wiatru. Wszystkich nas zabijesz! Quaid zastanowił się. W głosie Cohaagena brzmiała żarliwość i pewność. Quaida 179 ogarnęły nagłe wątpliwości. Skąd mógł wiedzieć, że wspomnienia, którym Kuato pozwolił wypłynąć na powierzchnię były prawdziwe? A jeśli też je wszczepiono? Jeśli Cohaagen miał rację i aparatura Obcych zabije wszystkich ludzi na Marsie. I Quaid będzie za to odpowiedzialny. Cohaagen pokuśtykał ku niemu, ciągle krzycząc. Zabijesz wszystkich! Każdego mężczyznę i kobietę! Każde dziecko! Wściekle walnął obcasem lewą rękę Quaida. Umrą, Quaid! Oni umrą! Nagle umysł Quaida wypełniły twarze wszystkich tych mężczyzn, kobiet i dzieci, których widział w Venusville. Apatyczne twarze ludzi, którym odebrano godność. Ludzi, których używano i odrzucano jak śmieci, bezlitośnie, niemiłosiernie, lecz ten kto to robił bronił teraz ich życia. Szczególnie jedna twarz nie chciała go opuścić. zdeformowana twarz dziecka, które Quaid ujrzał przelotnie z taksówki Benny ego. To wspomnienie nie zostało wszczepione. Było tak realne, jak ból w lewej ręce. Jaką przyszłość będzie miało to dziecko pod rządami takiego człowieka, jak Cohaagen? Quaid znał odpowiedz. Widział ją wszędzie w Venusville. Cohaagen kłamał znowu. Cohaagen igrał z jego umysłem znowu. Cohaagen próbował manipulować nim, jak manipulował innymi. Cohaagen powiedziałby wszystko, zrobiłby wszystko, żeby utrzymać się przy władzy. To on zniszczyłby każdego mężczyznę, każdą kobietę, każde dziecko na Marsie, gdyby pozwolono mu nadal rządzić. Ale tym razem Quaid go zatrzyma. Bzdury! krzyknął do Cohaagena, i przyłożył prawą dłoń do hieroglificznej dłoni. Poczuł mrowienie. Jakiś głos mówił do jego umysłu. Zrobione. Przerażający grzmot wstrząsnął centrum kontrolnym. Zaczynało się! Reszta aparatury musiała być na pokaz, lub przeznaczona do czegoś innego. Cohaagen zniszczył ją, lecz przypominało to wyłamanie gałki w radioodbiorniku. trudno było go wyregulować, ale części w jego wnętrzu pracowały normalnie. Wszystkie systemy mechaniczne rozpoczęły pracę. Starożytna aparatura skrzypiała i jęczała. Jednocześnie setki prętów pojechały w dół. Cohaagen został wessany ku sufitowi i wyrzucony przez dziurę. Nie mógł już nic zrobić. Pręty opadały z osłon do otworów w lodzie. Leżący głęboko pod nimi lodowiec zaczął się topić. Rozpoczął się samosterujący proces. Quaid zrobił co do niego należało. Zacznie się proces chemiczny, fuzja jądrowa i będzie trwał tak długo, aż Mars będzie miał atmosferę, ciepło i wodę. Melina była wsysana coraz bliżej dziury. Quaid skorzystał z wiatru by przesunąć się ku niej i 180 próbował utrzymać ją na miejscu. Gdyby mogli wytrzymać aż ciśnienie się wyrówna lecz wydawało się to niemożliwe. Wiedział, że ciśnienie spadnie, a wtedy umrą. Wszystkie rupiecie z otchłani zostały wyniesione do góry. Ciała, karabiny, kawałki kretów, skały, piach. Umrą, gdy wszystko wyleci, a ciśnienie powietrza opadnie lecz Mars i ludzie zostaną uratowani. Zginie, ale będzie trzymał Melinę w ramionach, jeśli musiał odejść, to był to najlepszy sposób. Komorę wypełnił huragan niosący śmieci. Miał dziwny zapach, był ciepły i wilgotny. Powietrze i para wodna z reaktora! Powstawała nowa atmosfera! Fala powietrza wyrzuciła kolejne śmieci. Benny... Richter wleczący za sobą kabel... Melina została pchnięta ku dziurze. Quaid chwycił ją, lecz razem zostali rzuceni przez niezmordowany wiatr. Był teraz nawet silniejszy, gdyż fabryka No ui nabierała mocy. Quaid wiedział, że większość powietrza wydobywa się przez inne otwory, na powierzchni całej planety, lecz dopóki pozostanie tu ta dziura, huragan będzie trwał. Pożeglowali w stronę kopuły, ciągle złączeni. Quaid wyciągnął rękę i próbował zablokować dziurę, lecz ciśnienie było zbyt mocne, silne. Zgięło go i wywiało razem z Meliną. Na zewnątrz wiatr szybko ustawał. Quaid i Melina opadli na zbocze wulkanu, kilka jardów od ciała Cohaagena. Wyglądało groteskowo, gałki oczne wyszły na wierzch, nabrzmiały język sterczał sztywno, w uszach pojawiła się krew. Cohaagen zgładził niezliczoną liczbę ludzi w urządzeniu dekompresyjnym za takie drobiazgi jak stawianie oporu przy niesłusznym aresztowaniu, teraz poniósł podobną karę. Sprawiedliwości stało się zadość. Powietrze wylatywało z płuc Quaida. Oboje z Meliną łapczywie chwytali oddechy. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||