Home Chmielewska Joanna Janeczka i Pawełek 05 Wszelki wypadek LearningExpress 501 Grammar & Writing Questions, 1st Ed 180p(1) James Fenimore Cooper The Pilot, Volume 2 Hagen, Lynn Remembering to Breathe Scott Lewis Dr Joe Vitale Marketing Impulsowy Ingulstad_Fr Crews Caitlin Nowojorska skandalistka Amber Kell [Hellbourne] Hellbourne [TEB MM] (pdf) 45. Britton Pamela Gra o szcz晜›cie Tim Powers The Drawing of the Dark |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] interesujÄ… nas bardziej. A zwÅ‚aszcza dwie z nich mogÄ… nas bardzo interesować. Dlaczego? Zgadnij, kto zrobiÅ‚ rezerwacjÄ™ w tym samym hotelu, w tym samym czasie? Nie mam pojÄ™cia. Kto? Luca Romanazzi. Romanazzi zatrzymaÅ‚ siÄ™ też w tym hotelu w noc po aresztowaniu Paolicellego. Cholera. Nie powiedziaÅ‚em tego, ale pomyÅ›laÅ‚em sobie gÅ‚oÅ›no. To jest jakaÅ› informacja. WÅ‚aÅ›nie. Tylko teraz musisz znalezć sposób, żeby jÄ… wykorzystać. W jakim sensie? W takim, że nie możesz powiedzieć, że inspektor policji, twój przyjaciel, przeszukaÅ‚ dla ciebie archiwa Ministerstwa Spraw WewnÄ™trznych. Jasne. Spróbuj pokierować nim tak, żeby sam ci to powiedziaÅ‚. Daj do zrozumienia, że zatrudniÅ‚eÅ› prywatnego detektywa, który przejrzaÅ‚ ksiÄ™gi meldunkowe hotelu. WymyÅ›l sobie, co tam chcesz. Carmelo, dziÄ™kujÄ™. SkinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…, jakby chciaÅ‚ powiedzieć: proszÄ™, ale nie wiem, na ile ci siÄ™ to wszystko naprawdÄ™ przyda. PoÅ‚ożyÅ‚ na biurku papiery, które do tej pory trzymaÅ‚ w rÄ™ku. ZapamiÄ™taj, co jest tutaj napisane, i potem siÄ™ ich pozbÄ…dz. Teoretycznie sÄ… dowodem popeÅ‚nienia przestÄ™pstwa. 39 W popoÅ‚udnie poprzedzajÄ…ce posiedzenie, na którym mieliÅ›my przesÅ‚uchać Macrìego, nawet nie otworzyÅ‚em akt. RobiÅ‚em wszystko, tylko nie to. NapisaÅ‚em apelacjÄ™, na którÄ… miaÅ‚em jeszcze tydzieÅ„. PrzygotowaÅ‚em kilka rachunków dla opornych w pÅ‚atnoÅ›ciach klientów. UporzÄ…dkowaÅ‚em przeterminowane akta. Maria Teresa zauważyÅ‚a, że coÅ› jest nie tak, ale bardzo mÄ…drze nie zadawaÅ‚a pytaÅ„. Kiedy nadeszÅ‚a pora zamykania i zajrzaÅ‚a do mnie, żeby siÄ™ pożegnać, poprosiÅ‚em jÄ… o zamówienie pizzy i piwa, jak zwykle. ZaczÄ…Å‚em tak naprawdÄ™ pracować po dziewiÄ…tej. To też typowe dla mnie. Jestem mistrzem w pracy na ostatniÄ… minutÄ™. Jeżeli zadanie jest trudne albo ważne, albo obie te rzeczy naraz, mogÄ™ siÄ™ nim zająć dopiero, kiedy mam nóż na gardle. PrzeczytaÅ‚em jeszcze raz wszystkie dokumenty z akt, których zresztÄ… nie byÅ‚o zbyt wiele, i moje notatki. Tych też nie byÅ‚o zbyt wiele. ZaczÄ…Å‚em notować seriÄ™ pytaÅ„. NapisaÅ‚em ich z dwadzieÅ›cia, uÅ‚ożonych wedÅ‚ug pewnej strategii, jak sugerujÄ… niektóre podrÄ™czniki. Potem poczuÅ‚em siÄ™ jak gÅ‚upek i byÅ‚em pewien, że czuÅ‚bym siÄ™ jak gÅ‚upek, gdybym przeczytaÅ‚ te pytania Macrìemu. PowiedziaÅ‚em sobie, że nie przygotowuje siÄ™ do meczu bokserskiego, robiÄ…c listÄ™ ciosów i uników oraz wszystkich ruchów, które ma siÄ™ zamiar wykonać na ringu, od pierwszego do ostatniego gongu. To tak nie dziaÅ‚a. Ani w meczach bokserskich, ani w życiu. Kiedy zgniataÅ‚em w kulkÄ™ mojÄ… gÅ‚upiÄ… listÄ™ pytaÅ„ i celowaÅ‚em niÄ… do kosza, stanęły mi przed oczyma obrazy z walki Muhammada Alego z George em Foremanem w 1967 roku w Kinszasie o tytuÅ‚ mistrza Å›wiata wagi ciężkiej. Najbardziej niesamowita walka w historii boksu. W dniach poprzedzajÄ…cych walkÄ™ Foreman przechwalaÅ‚ siÄ™, że poÅ‚oży Alego na deskach w dwóch albo trzech rundach. MógÅ‚ to zrobić i zaczÄ…Å‚ spotkanie, sypiÄ…c ciosami jak oszalaÅ‚y. WyglÄ…daÅ‚o na to, że to nie potrwa dÅ‚ugo. %7Å‚e nie może dÅ‚ugo potrwać. Ali próbowaÅ‚ uników, osÅ‚aniaÅ‚ siÄ™, opieraÅ‚ o liny, przyjmowaÅ‚ ciosy, którymi Foreman próbowaÅ‚ go ukamienować. Nie odpowiadajÄ…c na nie. Ale mówiÅ‚ do niego. Nie można byÅ‚o dosÅ‚yszeć słów, ale dla wszystkich byÅ‚o jasne, że w oku cyklonu przemocy, jaki rozpÄ™taÅ‚ Foreman, usta Alego poruszaÅ‚y siÄ™ bez przerwy. To nie byÅ‚a twarz kogoÅ›, kto przyjmuje serie ciosów i przegrywa walkÄ™. Wbrew wszelkim oczekiwaniom Ali nie padÅ‚ na deski ani w pierwszych rundach, ani pózniej. Foreman biÅ‚ go z wÅ›ciekÅ‚oÅ›ciÄ…, ale jego ciosy byÅ‚y coraz mniej skuteczne. Ali wciąż robiÅ‚ uniki, osÅ‚aniaÅ‚ siÄ™, przyjmowaÅ‚ ciosy. I mówiÅ‚. W poÅ‚owie ósmej rundy, kiedy Foreman oddychaÅ‚ już przez usta i z trudnoÅ›ciÄ… podnosiÅ‚ ramiona po setkach daremnych ciosów, Ali nagle wyszedÅ‚ z lin i zadaÅ‚ nieprawdopodobnÄ… kombinacjÄ™ ciosów obiema rÄ™kami. Foreman upadÅ‚ na deski, a kiedy wstaÅ‚, walka byÅ‚a zakoÅ„czona. ZamknÄ…Å‚em akta i wÅ‚ożyÅ‚em je do teczki. Potem poszukaÅ‚em wÅ›ród pÅ‚yt CD skÅ‚adanki Boba Dylana, o której pamiÄ™taÅ‚em, że zostawiÅ‚em w kancelarii. ByÅ‚a. A wÅ›ród piosenek byÅ‚ Hurricane. ZgasiÅ‚em Å›wiatÅ‚o, wÅ‚Ä…czyÅ‚em pÅ‚ytÄ™, usiadÅ‚em na swoim miejscu, w fotelu, z nogami skrzyżowanymi na biurku. WysÅ‚uchaÅ‚em tej piosenki trzy razy. W ciemnoÅ›ciach, myÅ›lÄ…c o wielu rzeczach. MyÅ›lÄ…c o tym, że czasami cieszyÅ‚em siÄ™ z tego, że jestem adwokatem. MyÅ›lÄ…c o tym, że czasami to, co robiÅ‚em, mogÅ‚o nawet mieć coÅ› wspólnego ze sprawiedliwoÅ›ciÄ…. Cokolwiek to sÅ‚owo znaczy. Potem zgasiÅ‚em Å›wiatÅ‚o i poszedÅ‚em do domu. Spać, a przynajmniej spróbować. 40 ZnalazÅ‚em siÄ™ przed salÄ… posiedzeÅ„ parÄ™ minut przed dziesiÄ…tÄ…. ZbliżajÄ…c siÄ™, poczuÅ‚em lekkÄ… zmianÄ™ rytmu serca i drapanie w gardle. Jakby moje walÄ…ce serce miaÅ‚o spowodować atak kaszlu. CoÅ›, co zdarzaÅ‚o mi siÄ™ na studiach, przed ważnymi egzaminami. RozejrzaÅ‚em siÄ™ dookoÅ‚a, szukajÄ…c Macrìego, mimo że nie wiedziaÅ‚em, jak go rozpoznam. Ale wszystkich, którzy stali przed salÄ…, znaÅ‚em choćby z widzenia. Niezmienna fauna adwokatów, urzÄ™dników sÄ…dowych, praktykantów i sekretarek. Po drodze do sÄ…du zaÅ‚ożyÅ‚em siÄ™ sam ze sobÄ…, że przyjedzie. RozglÄ…dajÄ…c siÄ™ jeszcze raz przed wejÅ›ciem na salÄ™, powiedziaÅ‚em sobie, że przegraÅ‚em. Najwyrazniej nie uwierzyÅ‚ w mojÄ… grozbÄ™, że każę go doprowadzić karabinierom. PoÅ‚ożyÅ‚em teczkÄ™ i togÄ™ na Å‚awie. PomyÅ›laÅ‚em, że wniosek o to przymusowe doprowadzenie nie bÄ™dzie przyjemny. ZastanowiaÅ‚em siÄ™, kto jest zastÄ™pcÄ… prokuratora generalnego podczas tego posiedzenia. Potem, jakby ktoÅ› mnie zawoÅ‚aÅ‚, odwróciÅ‚em siÄ™ w stronÄ™ drzwi i zobaczyÅ‚em Macrìego. Nie wiem dlaczego, ale od razu byÅ‚em pewien, że to on. W rzeczywistoÅ›ci zupeÅ‚nie nie odpowiadaÅ‚ obrazowi, który sobie wymyÅ›liÅ‚em w drodze do sÄ…du, kiedy próbowaÅ‚em sobie wyobrazić, co siÄ™ stanie. WyobrażaÅ‚em sobie mężczyznÄ™ Å›redniego wzrostu o ciemnej karnacji, kruczoczarnych wÅ‚osach, z lekkÄ… nadwagÄ…, może z wÄ…sami. Corrado Macrì byÅ‚ blondynem, wyższym ode mnie i dużo potężniejszym. Metr dziewięćdziesiÄ…t i co najmniej dziewięćdziesiÄ…t kilogramów, wyglÄ…daÅ‚ jak ktoÅ›, kto nie ma ani grama tÅ‚uszczu, żywi siÄ™ koktajlami proteinowymi i spÄ™dza wiÄ™kszość czasu, podnoszÄ…c sztangi. ByÅ‚ bardzo dobrze ubrany w grafitowoszary garnitur, krawat w pasy, prochowiec [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||