Home
Beverley Jo Malżeństwo z rozsądku 01 Malżeństwo z rozsądku
William Shatner Tek War 01 Tek War
Jack Vance Dying Earth 01 The Dying Earth
Kurtz, Katherine Adept 01 The Adept
Brian Daley Coramonde 01 The Doomfarers of Coramonde (v4.2)
Lucy Monroe Sycylijska przygoda
0032. Monroe Lucy Grecki magnat
Barbara RybaśÂ‚towska Bez pośźegnania 02 SzkośÂ‚a pod baobabem
Verne Juliusz Pieć‡ tygodni w balonie
Cerise DeLand [Stanhope Challenge 02] Lady Featherstone's Fervent Affair (pdf)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    Kończymy jedzenie, po czym Jay proponuje, że podwiezie mnie do kancelarii.
     Nie mam nic przeciwko jezdzie autobusem  mówię, nie chcąc sprawiać mu kłopotu, choć
    tak naprawdę chciałabym przebywać w jego towarzystwie.
    Jay unosi brwi.
     Wolisz jechać nudnym autobusem zamiast ponownie doświadczyć przyjemności jazdy tą
    seksowną bestią, jaką jest mój samochód?
    Wybucham niespodziewanym śmiechem.
     Myślę, że jest trochę za wcześnie, by doświadczyć przyjemności seksownej bestii.
    Moja odpowiedz mnie zaskakuje. W Jayu jest coś, co wydobywa ze mnie moją wewnętrzną
    flirciarę i szczerze mówiąc, aż do teraz nie wiedziałam, że w ogóle takową posiadam.
    Jay podchodzi bliżej, jego uśmiech jest podobny do mojego.
     Na to nigdy nie jest za wcześnie.
    Kręcę głową, biorę torebkę, żeby stworzyć pomiędzy nami jakiś dystans. On mnie niepokoi.
    Bardzo. Ale w ten dobry sposób.
     Dobra, w takim razie możesz mnie podwiezć.
     Przygotuj się na jazdę życia, Watsonie.
    Muszę przyznać, że jego pewność siebie jest podniecająca.
    ROZDZIAA PITY
     Nie planujesz przypadkiem dzisiaj oszukiwać, prawda?  pytam podczas jazdy.
    Wieczorem, gdy czytałam o grze w blackjacka, znalazłam artykuł o liczeniu kart i trochę się
    zdenerwowałam. Miałam wizję wyprowadzania przez strasznych ochroniarzy do jakiegoś małego
    pomieszczenia na tyłach kasyna. Przy długich stołach siedzieli imigranci w samej bieliznie i liczyli
    brudne pieniądze, podczas gdy jakiś wysoko postawiony gangster groziłby mi bronią za
    kantowanie.
    Dobra, może i widziałam za dużo filmów akcji. Nie jestem pewna, czy w ogóle jacyś
    bossowie gangów pochodzą z Irlandii. Przynajmniej nie ci z włoskiej mafii. Może z chińskiej
    triady.
    Jay śmieje się cicho, luzno trzymając kierownicę.
     Naprawdę uważasz, że jestem oszustem, co?
     Nigdy tego nie powiedziałam! Chodzi tylko o to, że robisz to, co robisz, przez co
    założyłam& że musisz wiedzieć, jak liczyć karty.
     Znów bawiłaś się w detektywa, Watsonie?
     Nie wiem, o czym mówisz  odpowiadam, krzyżując ramiona na piersiach.
     Mówię o tym, że szukałaś w sieci informacji o mnie.
    Prycham (raczej nieestetycznie).
     Nieee&
     Kłamiesz.
     Nie kłamię.
     Znów kłamiesz.  Zmieje się.  Musisz pamiętać, Matildo, o moim szalonym wujku
    zajmującym się behawioryzmem. Potrafię stwierdzić, kiedy ktoś ściemnia. Przeważnie.
    Wzdycham.
     Dobra. Widziałam filmik na YouTube.
     No to już coś mamy.  Patrzy na mój profil, w jego oczach połyskuje rozbawienie. 
    Podobało ci się?
     Oczywiście. Nadal zastanawiam się, jak udało ci się przykleić kartę tej dziewczyny do
    ekranu w dyskotece.
     To było śmieszne. Ale jeśli chcesz wyciągnąć ze mnie tajemnicę sztuczek, to masz pecha.
     Ugh, nie umiesz się bawić.
    Szturcha mnie ramieniem.
     Hej, nie rób takiej smutnej minki. Może jeśli będziesz dla mnie bardzo, bardzo miła,
    zdradzę ci jakiś swój sekret.
     Dobra, to w ogóle nie zabrzmiało złowieszczo  mówię poważnie.
    Jay się śmieje.
     Słuchaj, nie mam zamiaru liczyć kart, więc nie musisz się martwić. Tajemnica hazardu
    tkwi w tym, że trzeba wiedzieć, kiedy obstawiać, a kiedy się wycofać.
     Ale to mi nic nie mówi, kompletnie nic  jęczę.
     Obserwuj mnie dzisiaj, a się nauczysz  mówi, parkując niedaleko biura.  Wysiadaj i baw
    się dobrze w pracy, Czarny Piotrusiu.
    Już na chodniku obracam się i mówię:
     O, nie, proszę. Watsona jeszcze mogę znieść, ale nie Czarnego Piotrusia.
    Unosi ręce w górę.
     Hej, trzeba zjeść kilka niedojrzałych winogron, by dostać się do tych słodkich.
    Po prostu kręcę głową i odchodzę. Przez całą drogę do kancelarii nie potrafię zapanować
    nad uśmiechem.
    * * *
    Dzień mija na nudnych, przyziemnych obowiązkach. Z każdą godziną przybliżającą mnie
    do końca pracy staję się coraz bardziej podekscytowana. W głowie przerabiam wszelkie scenariusze
    dzisiejszego wieczoru. Jay powiedział, że mam się ładnie ubrać, ale nie wiem, czy miał na myśli
    coś uroczego, czy coś seksownego. Zawsze uwielbiałam bawić się modą, ale nie nosiłam
    wyzywających strojów, więc pewnie ubiorę się uroczo.
    Planuję założyć ciemnoniebieską, koktajlową sukienkę, którą sama uszyłam. Sięga do kolan,
    więc będzie pasowała do moich ulubionych szpilek od Louboutina. W mojej kolekcji pewnie tylko
    one są sexy. Zazwyczaj zakładam je na wielkie okazje, ale myślę, że moja pierwsza wycieczka do
    kasyna jest ich warta.
    Przyjeżdżam do domu i wrzucam gotowe danie do mikrofalówki, ponieważ taty nie ma
    w domu  pracuje z Willem do pózna, a potem ma iść na spotkanie klubu książki. Przechodząc
    obok pokoju Jaya, zauważam, że drzwi są otwarte na oścież, a on sam siedzi na podłodze otoczony
    niechlujnymi stosami książek oraz zapisanymi odręcznie arkuszami papieru. Zmietnik po brzegi
    wypełniony jest pogniecionymi kartkami, a na ekranie otwartego laptopa leci filmik z chirurgiem
    przeprowadzającym jakąś operację. Dość to dziwne.
    Nigdy nie lubiłam widoku krwi, więc odwracam wzrok.
     Nie wiedziałam, że jesteś w domu  mówię, stając w drzwiach. Jay unosi głowę, patrzy mi
    w oczy i drapie się po brodzie. Jego rozczochrane włosy w jakiś sposób sprawiają, że mam ochotę
    ich dotknąć.
     Matilda. Jak ci minął dzień?  pyta, odkładając kartki na bok i zatrzymując filmik.
    Wchodzę głębiej do jego pokoju.
     Dobrze. Mogę zapytać, co robisz?
     Pracuję nad nowymi trikami.
    Nie uczy się zatem, by zostać chirurgiem.
     Więc nie masz zamiaru rzucić tej profesji?  pytam zaciekawiona.
    Posyła mi zdziwione spojrzenie, po czym śmieje się ochryple.
     Miałbym zrezygnować, bo jakaś zdzira, która nawet mnie nie zna, postanowiła zasiąść
    przed komputerem i zniszczyć mi karierę? Na pewno nie. Potrzeba czegoś więcej niż kilku
    artykułów, by mnie powstrzymać.
    Nie wiem, co odpowiedzieć. Właściwie jego zaciekły gniew nieco mnie niepokoi, choć
    wiem, że nie jest wymierzony we mnie. Zmieniam więc temat:
     Chcesz obiad? Robię coś szybkiego.
     Nie, nie trzeba. Już jadłem.  Jego oschły ton i nieobecny wyraz twarzy mówią mi, że jego
    umysł jest gdzieś indziej, więc wychodzę.
     Dobra, w takim razie nie przeszkadzam.
     Przygotuj się na ósmą  woła za mną, spojrzeniem wracając do ekranu laptopa.
     Dobrze.
    Zamykam drzwi i idę do siebie. Jay wydaje się dziś inny, posępny. To prawda, że znam go
    zaledwie jeden dzień, więc zdaję sobie sprawę, że musi mieć więcej twarzy niż tę uroczego
    czarusia, którą już widziałam.
    Obiad jem przed telewizorem. Jay nie schodzi w ogóle na dół, siedzi w swoim pokoju,
    kontynuując poszukiwania, czy cokolwiek tam robi. Jakiś czas pózniej, gdy w łazience kończę
    nakładać makijaż, słyszę pukanie.
     Puk, puk, mogę wejść?  pyta Jay, kiedy układam kosmyk włosów na skroni.
    Wzdrygam się najpierw, ale uświadamiam sobie, że jestem ubrana, więc mówię:
     Jasne.  Mimo to uważam, że to trochę dziwne, że chce tu wejść.
    Pojawia się w niewielkim pomieszczeniu ubrany w luzny strój: ciemną koszulę i spodnie.
    Pierwszy guzik koszuli ma niezapięty, przez co widać fragment tatuażu na obojczyku. Gwiżdże pod
    nosem, a ja mimowolnie się rumienię.
     Mocno się wystroiłaś, Watsonie.
    Skupiam się, by założyć soczewki kontaktowe, kiedy on mierzy wzrokiem moje nogi.
     Fajne buty. Naprawdę ładne. Wynagradzają płytki dekolt.
     Ee, dzięki. Chyba.
    Z założonymi już soczewkami widzę, że Jay nadal patrzy na moje buty, ma przy tym
    zamyślony wyraz twarzy. Przełyka ślinę. O czym on, u licha, myśli? Nakładam błyszczyk na wargi,
    kończąc przygotowania. Jay nadal stoi za mną, jednak tym razem spogląda mi w twarz. Naprawdę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.