Home
Carol Lynne [Cattle Valley 27] Alone in a Crowd Ryan, Rio, Nate [TEB MM] (pdf)
Montgomery Ink 2 Tempting Boundaries Carrie Ann Ryan
Emily Ryan Davis All the Women in Pearl (pdf)
COBIT wytyczne zarzć…dzania
Lovelace Merline Tajemnica medalionu
D079. Horton Naomi Okruchy strachu
60.Grisham John Bractwo
Cartland Barbara Zagrośźone dziedzictwo
0521790131.Cambr
01 Pretty Little Liars
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lily-lou.xlx.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    Przestępował z nogi na nogę czując, że się czerwieni.
    - Cóż, może dzisiaj nie jest najlepszy czas na... „Do diabła z tym" - pomyślał. Przecież
    jestem dorosły, potrzebuję miłego towarzystwa i do tego jestem głodny. Poza tym...
    nie mam ochoty iść do domu". - Nie mam ochoty iść do domu - powiedział.
    - Nie masz? To dobrze. Zrobiłam gulasz, są też rogaliki z cynamonem. Mam zamiar
    odpocząć i chcę, byś ty również odpoczął.
    - Oczywiście. - Podszedł do Sophie powoli z tajemniczym uśmiechem.
    - Odwróć się.
    - Co? Po co?
    - Rób, co mówię. - Ujął ją za ramiona i obrócił o sto osiemdziesiąt stopni. Delikatnie
    wsunął
    palce w jej gęste włosy i zaczął masować napięte mięśnie szyi. - Jesteś trochę spięta.
    Rozluźnij się.
    Zastanawiała się, jak powinna zareagować, gdy Jack odsunął jej włosy i zaczął
    masować plecy i ramiona. Powoli ustępował ból po całodniowej, ciężkiej pracy.
    Ciarki przechodziły jej po skórze. Tak, chyba trochę dzięki temu odprężyła się.
    - Ciągle jesteś spięta.
    - Tak? - Zamknęła oczy, dłonie zacisnęła w pięści, aż paznokcie wbiły się w skórę. W
    ciągu ostatnich dwóch lat często marzyła, by ktoś trzymał ją w ramionach, dotykał...
    - Gulasz! - krzyknęła. Jack opuścił ręce.
    - Mogę w czymś pomóc?
    „Och, proszę... nie chcę już pomocy" - pomyślała.
    - Nie, dzięki, dosyć mi pomogłeś.
    - Porelaksujemy się jeszcze kiedyś? - W jego oczach zaigrały wesołe ogniki.
    Przez chwilę patrzyła na niego rozmarzonym i pełnym pożądania wzrokiem.
    - Może.
    Wtem zabrzmiał dzwonek. Trzy długie, dwa
    krótkie i znów trzy długie. Jenny, która spała w najlepsze, zerwała się krzycząc
    wniebogłosy. Jessika pochlipując, wygramoliła się z poduszek i wyciągnęła rączki do
    mamy.
    - Jak szafa grająca - powiedział Jack, wskazując na Jenny. - Tylko kto wrzucił
    monetę?!
    Sophie spoglądała to na drzwi, to na dzieci. W końcu zdecydowała się otworzyć. Jack
    postanowił stanąć na wysokości zadania i zajął się płaczącymi dziewczynkami.
    Próbował wyciągnąć Jessikę z łóżeczka, ale wyrwała się, rzuciła na materacyk i
    złapała Jenny za policzek. Jenny zaczęła płakać jeszcze głośniej. W mgnieniu oka jej
    twarz zmieniła kolor z różowego na purpurowy. Jack bezradnie głaskał Jenny po
    głowie.
    - Ja ją wezmę - Sophie odsunęła go i wzięła Jenny na ręce. - To był gazeciarz, zbierał
    zamówienia na prenumeratę. Sto razy go prosiłam, żeby nie dzwonił. Słuchaj, pójdę
    do kuchni po butelki dla dziewczynek, położę je spać, przyniosę gulasz i możemy
    zacząć kolację. Dlaczego nie usiądziesz? Nie czujesz się...
    - ...jak u siebie w domu - dokończył.
    Trzy kwadranse później siedzieli przy stole. Dziewczynki spały. Co prawda, gulasz
    był już letni, ale za to rogaliki były przepyszne. Jack
    mówił o zamiarze zorganizowania wyprzedaży w przyszłym tygodniu, Sophie zaś
    opowiadała o swojej pracy w szpitalu. Lekka rozmowa na różne tematy, dokładnie
    tak jak to sobie zaplanowała.
    Późno wieczorem, gdy Jack wyszedł, wszystko się skomplikowało. Płakała, póki nie
    zmorzył jej sen.
    ROZDZIAŁ 4
    Następnego dnia Sophie rozmyślała nad tym, co zaszło. Zapragnęła powrócić do
    normalnego życia. Uznała, że nadszedł czas na zmiany. Postanowiła wyleczyć się z
    ran. „W przeciwnym razie - myślała - nawet zwykłe towarzyskie spotkanie będzie
    wywoływało we mnie niepotrzebne emocje". Postanowiła nie zwlekając uczynić
    pierwszy krok w tym kierunku i wykręciła numer do teściowej.
    - Zrobię to - powiedziała w trakcie rozmowy. Vivian przez chwilę milczała.
    - Poważnie?
    - Tak. Nie widzę nic złego w pójściu do restauracji z miłym człowiekiem. - Dodała: -
    Bo on jest miły , prawda?
    - Kochanie, to najwspanialszy facet, jakiego znam! Jest siostrzeńcem Judy Kramer, a
    wiesz, jak miłą osobą jest Judy. Nazywa się John Wilde i ma gabinet przy rynku, tuż
    obok domu państwa Searsów. W ostatnią środę wyrywał mi ząb i zupełnie nic nie
    czułam.
    - Naprawdę? To brzmi... bardzo interesująco.
    - Robisz kapitalne postępy, moja droga! Zobaczę, co da się zrobić.
    - Nie musisz się spieszyć.
    Już po piętnastu minutach odebrała telefon od teściowej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.